Urodziła się w Olsztynie. Dwadzieścia trzy lata temu przeniosła się do Wójtowa, w którym zakończyła poszukiwanie swojego miejsca na Ziemi.
– Znajomi polecili nam piękną okolicę. Ale to nie tak, że nie znałam Wójtowa. Mój dziadek miał kiedyś we wsi warsztat, w którym tworzył zabawki z drewna. Stodoła już się rozpadła, ale po wojnie powstawały w niej na tokarni drewniane samoloty na patyczkach, które ruszały skrzydłami, ptaszki, kręcące się jajka. Babcia mu pomagała. Mieli opatentowany wzór do dekoracji jajek, babcia je malowała. Mieli też patent na model wiatraka z kliszy rentgenowskiej. W Olsztynie było trzech takich twórców. Dziadkowie sprzedawali te zabawki na jarmarkach. Babcia z ciotkami robiły kapelusze do strojów na bale sylwestrowe – dla księżniczek, wróżek. Na Wielkanoc robiły palmy z ziół i suszonych kwiatów i piłeczki typu jo-jo. Dziadek opracował swoją metodę robienia hula-hoop. Nie wiem, skąd brał te plastikowe rurki. Kiedyś dostał wręcz rozkaz od milicji – komendant powiedział, że bez hula-hoop nie może pokazać się w domu – wspomina Beata.
- Beata cieszy się, że w ramach projektu „Srebrni niebaga...