Do niedawna mówiło się, że wszawica to choroba przedszkolaków i dzieci z wczesnej podstawówki. Tymczasem niedawno znajoma licealistka musiała odroczyć o jeden dzień wakacyjny wyjazd z koleżankami, bo okazało się, że z poprzedniego przywiozła wszy. Znajomy, weteran podróży, też nabawił się tych drobnych pasożytów, przemieszczając się przez kilka dni pociągami z wagonami sypialnymi.
Nie ma związku z higieną
Wesz głowowa, jak sama nazwa wskazuje, bytuje w ludzkich włosach na głowie. Jest odmienna od wszy łonowej, która rezyduje w okolicach genitaliów. Jest też nieco inna od wszy odzieżowej, z którą dawniej ją różnicowano. Dziś przyjmuje się, że wszy głowowe i odzieżowe to właściwie jeden gatunek.
Wszawica jest chorobą zakaźną znaną od czasów starożytnych. Wszy były naszymi wiernymi i nieodłącznymi towarzyszami aż do XIX wieku. Ktoś powiedział, że europejscy arystokraci wraz z lekcjami tańca pobierali też nauki, jak radzić sobie ze swoimi wszami, i uznawano to za równie cenną wiedzę.
Czytasz to i czujesz, jak w wielu miejscach zaczyna cię swędzieć głowa? To normalna reakcja.
Skąd się bierze wesz?
Wesz na głowie musiała przywędrować z innej głowy. Oczywiście najłatwiejszą drogą zakażenia jest kontakt czystej głowy z zakażoną. Wtedy możliwe jest przeskoczenie dorosłej wszy. To może wydarzyć się podczas zabawy w basenie z kulkami czy podczas lekcji WF-u. Ale do zakażeń dochodzi często w kontakcie z odzieżą kogoś chorego albo po użyciu jego rzeczy osobistych – szczotki, grzebienia, ręcznika, poprzez nałożenie na głowę czyjegoś kapelusza czy chustki, gumki, opaski na włosy czy nawet części garderoby, na przykład płaszcza.
Zlikwiduj w jeden dzień
Dziecko mówi, że swędzi je głowa albo też od kilku dni się drapie. Zaglądasz we włosy. Możesz tam zobaczyć wesz w trzech postaciach, czyli stadiach rozwojowych. Może między włosami przebiegnie dorosły owad. Przypomina w kształcie nasiona sezamu z trzema parami odnóży z przodu. Być może znajdziesz nimfę, czyli stadium pośrednie. Jest właściwie kopią dorosłego owada, tylko mniejszą. Jeśli pasożyty bytują na głowie już od jakiegoś czasu, znajdziesz dobrze przytwierdzone do włosów u ich nasady gnidy, czyli jaja wszy. Mają wielkość 2–3 mm i łatwo je pomylić na przykład z łupieżem albo drobinkami, w które zamienia się lakier do włosów. Różni je to, że trzymają się włosów dużo mocniej.
- Tak wygląda mały pasożyt, który za swoje lokum obrał sobie ludzkie owłosione głowy
Gnida, aby się przeobrazić w nimfę, potrzebuje tygodnia. Jako nimfa zaczyna żerować na skórze i potrzebuje kolejnych siedmiu dni, by przekształcić się w dorosłego osobnika.
Nie owad jest groźny, ale fakt, że żerując, narusza ciągłość skóry i powoduje tym swędzenie. Długotrwałe drapanie się może prowadzić do infekcji. Ale na szczęście w naszej szerokości geograficznej wszy nie przenoszą groźnych chorób, jak to się dzieje na przykład w tropikach. Swędzenie nie jest jednak przyjemnym objawem zakażenia, więc dobrze jest pozbyć się wszy od razu, kiedy tylko je rozpoznamy.
Bez recepty kupimy w aptece szampony i preparaty na wszy. Już za około 30 zł nabędziemy preparat, który likwiduje jednocześnie dorosłe wszy i gnidy, pozbawiając je dopływu powietrza i odwadniając. Taki szampon, po którym nie trzeba już używać innego (myje włosy), działa w dziesięć minut. Włosy trzeba tylko przed suszeniem dokładnie wyczesać gęstym grzebieniem. Czesanie należy powtarzać przez kilka dni, a szamponu użyć ponownie po siedmiu dniach. Takie preparaty można zwykle stosować u dzieci, które skończyły drugi rok życia. Jeśli wszy nabawiły się młodsze, zaznaczmy ten fakt w aptece. Niemowlęta natomiast bardzo rzadko zarażają się wszami. Ale jeśli się to zdarzy, najpierw odwiedźmy lekarza pediatrę.
U starszych dzieci do likwidacji gnid świetnie nada się też prostownica do włosów.
Pamiętajmy, żeby wyprać pościel i odzież osoby zakażonej w przynajmniej 60°C. Jeśli wszy ma dziecko, a my nie mamy objawów zakażenia, nie podejmujemy kuracji „na zapas”.
Karolina Kasperek
Zdjęcie główne: Unsplash