W progu dużego domu w Gocłach (gmina Czerwin), staje drobna, uśmiechnięta szatynka. Szerokim gestem zaprasza do środka. Tuż za nią podąża gromadka dzieci. Pani Iwona wygląda raczej na nastolatkę niż mamę trójki urwisów.
Zdjęcie, które do redakcji przesłała pani Iwona wywołało uśmiech wśród czytelników. Nic dziwnego – nie było sztampowe!
Pani Iwona wychowała się na wsi w sąsiedniej gminie Troszyn. Do Gocłów przeniosła się za mężem Piotrem, który przejął od rodziców gospodarstwo, obecnie 56-hektarowe nastawione na produkcję mleka. Państwo Fabiańscy odstawiają surowiec do SM Mlekovita. Zajmują się również produkcją roślinną. Wspólnie wychowują dzieci – 8-lenią Anię, 5-letniego Jasia i 3-letniego Andrzejka.
Aby się sprawdzić
Chociaż obydwoje z mężem ukończyli studia wyższe na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie (pani Iwona ochronę środowiska, pan Piotr rolnictwo), poznali się jeszcze w szkole średniej. Po ślubie zamieszkali w Gocłach, w rodzinnym domu pana Piotra, zdecydowali się rozwinąć i nieco zmodernizować gospodarstwo. Można pokusić się o stwierdzenie, że osiedli w krainie „mlekiem i miodem płynącej”. Mlekiem – bo, wedle statystyk, gmina Czerwin liczy najwięcej producentów mleka na całym Mazowszu, zaś miodem – ponieważ teść pani Iwony posiada własną pasiekę.
– W przyszłości chcielibyśmy wybudować nowoczesną oborę na sto sztuk, ale czas pokaże, czy nasze plany uda się zrealizować. Wychodzę z założenia, że trzeba się cieszyć z tego, co się ma.
– Największą wartością jest dla mnie rodzina – podkreśla Iwona Fabiańska. – Mąż i dzieci sprawiają, że wciąż jestem uśmiechnięta
Pani Iwona podkreśla, że ogromne wsparcie ma w rodzinie, która jest dla niej najważniejsza. Czas spędzony z mężem i dziećmi uważa za najcenniejszy, tym bardziej, że trudno „wykroić” wolną chwilę przy natłoku codziennych obowiązków.
– Bez przygotowań Piotrek zrobił mi zdjęcie telefonem, na podwórku. Umazał mnie smarem, żeby nie było sztampowo. Było przy tym dużo śmiechu. Do redakcji napisał: „Najładniejsza dziewczyna na wsi na najlepszym ciągniku”. A potem wszystko szybko się potoczyło i, ku mojemu zaskoczeniu, zostałam wybrana do grona finalistek – wspomina pani Iwona.
Marzenia wymagają czasu
Sukces bardzo ją cieszy, ale uważa się za kobietę, jakich wiele. Przede wszystkim jest mamą i żoną – potem rolniczką. Śmieje się, że szczupłą sylwetkę zawdzięcza ciągłemu bieganiu wynikającemu z braku czasu. Rano doi krowy, potem na osiem godzin jedzie do pracy w biurze powiatowym. Wieczory poświęca rodzinie.
Od niemal dziesięciu lat jej mąż pełni funkcję prezesa OSP. Był jednym z pomysłodawców reaktywacji jednostki.
Skrytym marzeniem pani Iwony jest… mieć własnego konia. Pasję jeździecką wyniosła z domu, w którym zawsze były zwierzęta.
– Kiedy jeszcze mój tata miał konia, zabierałam dzieci do rodzinnego gospodarstwa i próbowałam w nich zaszczepić miłość do zwierząt – z pasją opowiada nasza bohaterka. – Córka świetnie sobie radziła w siodle, chłopcy byli jeszcze za mali. Na szczęście mąż obiecał mi w niedalekiej przyszłości własnego konia, trzymam go za słowo!
W wolnej chwili pani Iwona oddaje się kolejnej pasji – dobrej książce. Bywa, że czyta trzy lektury na raz.
Państwo Fabiańscy wciąż się zastanawiają, w jaki sposób rozwinąć własną działalność. Dawniej myśleli o utworzeniu gospodarstwa agroturystycznego, ale odeszli od tamtych planów. Doszli do wniosku, że wiązałoby się to ze zbyt dużym ryzykiem. Obecnie planują zainwestować w nową oborę i powiększyć pogłowie zwierząt.
– Co ciekawe, z upływem lat zaczynają mnie interesować rzeczy, których dawniej nie lubiłam – uśmiecha się pani Iwona. – Kiedyś nie przepadałam za pracą w ogrodzie, teraz – z chęcią doglądam kwiatów, lubię popielić, to mnie relaksuje. Jednak największą frajdą są dla mnie kilkudniowe wycieczki, na które z mężem pozwalamy sobie raz w roku. Wtedy psychicznie odpoczywam od codziennych obowiązków. Wracam pełna energii, bo mam do czego.
Małgorzata Janus