Dwa garaże, a w nich dwa wozy bojowe. Jeden nowy – poświęcony i oddany do użytku strażakom kilka miesięcy temu podczas hucznych obchodów stulecia jednostki OSP Zakrzew. Nowy wóz został dofinansowany z budżetu Samorządu Województwa Mazowieckiego. Stulecie było również pretekstem do przekazania druhom sprzętu ratowniczo-gaśniczego. W sumie zakrzewska jednostka, z okazji stulecia, otrzymała 100 tys. złotych dotacji.
Zaginiony, ale nie zapomniany
To nie jedyne prezenty, jakie czekały na druhów zaprawionej w bojach drużyny. Po trwającym ponad dwa lata remoncie strażakom oddano do użytku remizę. Koszt jej modernizacji niemal w całości pokryła gmina, która na ten cel przeznaczyła około miliona złotych.
Po rozbudowie remiza zyskała dzwonnicę. A co najważniejsze, odzyskała również zaginiony dzwon, o którego losie od lat krążyły po okolicy legendy. I gdy szansa na jego odnalezienie spadła niemal do zera, udało się dotrzeć do Józefa Lipca, jedynego żyjącego dziś świadka zdarzenia, którzy krok po kroku odtworzył okupacyjną historię dzwonu.
Dzwon został ukryty przed Niemcami na dnie studni leżącej na terenie gospodarstwa państwa Harenzów. Było to konieczne, ponieważ okupanci nakazali oddanie wszystkich wyrobów z mosiądzu, który był później wykorzystywany w przemyśle zbrojeniowym. Aby nie ryzykować, żaden z uczestników akcji nie zdradził miejsca jego ukrycia.
– Niemal pięć lat temu, w lutym na walnym zebraniu zakrzewskich strażaków rozmawialiśmy o remoncie i rozbudowie naszej strażnicy. Wówczas pan Józef opowiedział nam historię dzwonu, którego od ponad 70 lat bezskutecznie poszukiwali mieszkańcy Zakrzewa. Dokładnie pamiętał tę noc, kiedy razem ze Stanisławem Falińskim – ówczesnym naczelnikiem straży i Władysławem Baćmagą – zastępcą naczelnika, pod osłoną ciemności ruszyli pod strażnicę. Zdjęli dzwon i zaczęli zastanawiać się, gdzie mogą go ukryć, by uratować go przed konfiskatą – opowiada dh Sławomir Pachniak, prezes OSP Zakrzew.
Wspomnienia pana Józefa skłoniły strażaków do podjęcia próby wydobycia dzwonu. Miesiąc później Michał Haremza i Witold Kępka obmyślili prosty i skuteczny sposób wydobycia zguby. Dzwon z dna sześciometrowej studni wydobyli przy pomocy kotwicy, którą bez trudu zaczepili o ucho dzwonu.
- Strażacy z OSP Zakrzew w pełnym składzie przed wyremontowanym budynkiem remizy
– Operacja trwała zaledwie parę godzin. Jedyne, co nie przetrwało próby czasu, to serce. Najprawdopodobniej zwyczajnie skorodowało, ponieważ zrobione było nie – jak dzwon – z mosiądzu, tylko z żelaza. Odzyskany po kilkudziesięciu latach zakrzewski dzwon to coś więcej niż wspomnienie przeszłości – przekonuje prezes OSP Zakrzew.
Pożary przez front
Historia jednostki zaczęła się w 1917 roku, czyli w czasie I Wojny Światowej, gdy przez okolicę przetaczał się front, a co za tym idzie, i pożary.
– Założycielem Ochotniczej Straży Ogniowej był Tadeusz Herniczek, syn Jana Herniczka, właściciela majątku, pełniącego wówczas funkcję prezesa straży. W pierwszym składzie jednostki było dwudziestu czterech ochotników, którzy na co dzień pracowali w majątku Jana Herniczka. Siedziba oraz sprzęt ówczesnej straży mieścił się na terenie dworskiego majątku. Był to duży wóz dworski z żelaznymi obręczami. Mieściła się na nim 300-litrowa beczka, sikawka ręczna, bosaki, drabina Szczerbowskiego o długości 6 m, łopaty, widły oraz kilka węży parcianych. Początkowo wóz zaprzęgany był w cztery dworskie konie. W roku 1920 miejscowa ludność ufundowała strażakom sztandar, który przetrwał do dnia dzisiejszego – mówi dh Sławomir.
- Nowy wóz bojowy trafił do zakrzewskiej OSP w połowie września, podczas obchodów stulecia jednostki
W czasie II wojny światowej jednostka zawiesiła działalność. Na terenie remizy stacjonowali Niemcy, a druhowie włączyli się w walkę z okupantem, wstępując m.in. w szeregi Armii Krajowej. Po wojnie reaktywowano jednostkę.
– W 1957 roku spłonęło osiemnaście gospodarstw. Dwudziestu czterech strażaków oraz społeczność gminy pełniła warty dzień i noc, będąc cały czas w pogotowiu – opowiada dh Sławomir.
W tych czasach w czynie społecznym strażacy wraz z mieszkańcami Zakrzewa wybudowali pierwszą remizę.
– Niestety fundusze nie pozwoliły na jej ukończenie. Na placu tuż obok remizy powstał sklep. Dopiero na pięćdziesięciolecie jednostki strażacy doczekali się nowej remizy. Wybudowana przy wsparciu komendy Powiatowej Straży Pożarnej w Radomiu oraz lokalnej społeczności służy strażakom do dziś. Jesienią z okazji stulecia jednostki oddano ją do użytku po generalnym remoncie.
– W 1960 roku straż otrzymała pierwszy samochód. Był to star 20. Cztery lata później jednostka dostała stara 25, ten niestety spłonął podczas radomskich czerwcowych rozruchów w 1976 roku. Na jego miejsce dostaliśmy stara 244 – opowiada prezes OSP Zakrzew.
- Rozbudowa remizy w Zakrzewie pochłonęła około miliona złotych. Na dzwonnicy zawieszono odnaleziony po 70 latach strażacki dzwon
– W 1960 roku straż otrzymała pierwszy samochód. Był to star 20. Cztery lata później jednostka dostała stara 25, ten niestety spłonął podczas radomskich czerwcowych rozruchów w 1976 roku. Na jego miejsce dostaliśmy stara 244 – opowiada prezes OSP Zakrzew.
Dorota Słomczyńska