Kim są łowcy burz? Kim jest rzecznik polskich łowców? Czy musi być meteorologiem?
– Pracuję w Zakładach Azotowych w Tarnowie. Mam wykształcenie średnie, jestem dietetykiem. Wychowałem się na wsi – w Rzuchowie pod Tarnowem.
Ale rozumiem, że pasję do „groźnych zjawisk konwekcyjnych”, jak mówicie o burzach na waszej stronie internetowej, trzeba mieć od dziecka?
– Kiedy byłem mały, zastanawiałem się jak to jest, że widać z daleka różowe błyski, a nie słychać grzmotu. Odpowiedzi szukałem w książkach, a potem w 2009 roku trafiłem na utworzone rok wcześniej stowarzyszenie.
Pan się pewnie zastanawiał nad takimi błyskami, które widać często po bardzo upalnym dniu. Moja babcia mawiała, że to błyski „na pogodę”.
– Często słyszę to powiedzenie. I zawsze mnie trochę śmieszy. Nie ma czegoś takiego jak błyski zapowiadające pogodę. One właśnie zapowiadają załamanie, bo po prostu są dziejącą się gdzieś daleko, może nawet 100–150 kilometrów dalej, burzą. Burze można dzielić, ale ze względu na zupełnie inne kryteria.
- Typowy cummulus, który zaczyna przekształcać się w burzowy cummulonimbus
To musiał pan poznać na wsi jakieś jeszcze przekonania czy zwyczaje związane z tym zjawiskiem. Wielu z nas ma takie w pamięci.
– Tak, to oczywiście gromnica, stawiana w oknie w czasie burzy. Dwa lata temu w miejscowości oddalonej 30 kilometrów od mojej wsi, spalił się pokój w domu. Mieszkanki zostawiły zapaloną gromnicę. Podejrzewa się, że w historii niejeden drewniany dom spalił się nie od pioruna, a od pozostawionej bez kontroli świecy. Jeśli ktoś wierzy, niech postawi gromnicę, ale nie zapaloną. Zabawne jeszcze wydaje mi się powiedzenie, że „burza się wróciła”, kiedy jedna mija i pojawia się kolejna. Burze nie mają „zamiarów” czy „woli”, nie wracają, nie krążą, to po prostu nowe, kolejne zjawisko. Aaa, jest jeszcze mocno zakorzenione przekonanie, że jeśli kogoś porazi piorun, to trzeba go zakopać do połowy w ziemi. Ale jestem też ratownikiem medycznym, więc słysząc to, absolutnie się nie uśmiecham. Może to efekt skądinąd słusznego myślenia, że ziemia ściąga ładunki, ale w takiej sytuacji, to już dawno „po ptakach”. Jeśli kogoś tak zostawimy po porażeniu, to może się okazać, że organizujemy mu od razu pogrzeb! To może być niebezpieczne, wtedy ma miejsce najczęściej zatrzymanie akcji serca, którą trzeba natychmiast przywracać! Najważniejsze są pierwsze minuty. Ale może też być tak, że tuż po wszystkim jest w porządku, a objawy pojawiają się drugiego dnia. Nie wszystkim też wiadomo, że piorun to potężne pole elektromagnetyczne. Jeśli uderzy w osobę z rozrusznikiem, a nawet kilkanaście metrów od niej, to może spowodować zatrzymanie rozrusznika. Z uziemieniem jest tak, że ono musi być jak najlepsze, ale w momencie uderzenia pioruna.
Jak to zrobić? Mamy na to wpływ?
– Jeśli jesteśmy na otwartej przestrzeni, ważne jest ukucnięcie, ale nie jakieś przypadkowe. Koniecznie ze złączonymi stopami. Nie tworzy się wtedy dodatkowy, niebezpieczny przeskok ładunku między kończynami. Na płaskiej powierzchni szukamy przynajmniej jakiegoś wału ziemi, załomu – dobrze się za nim schować. Jeśli jesteśmy w górach, absolutnie schodzimy z grani w stronę lasu, który w tym przypadku będzie dla nas bardziej bezpieczny. Z pierwszym pomrukiem wychodziny z wody – morza, jeziora, rzeki.
Z waszej strony można dowiedzieć się, czy grozi nam burza. Z jakim wyprzedzeniem? Jak powstają wasze prognozy?
– Korzystamy z wielu różnych modeli prognostycznych. Mówiąc najprościej – wiele instytucji na świecie, niekoniecznie państwowych, prowadzi stały monitoring różnych parametrów atmosferycznych – ciśnienia, wilgotności, prędkości wiatru i wielu innych danych. To wszystko liczą setki komputerów, a dostępne jest na stronach internetowych. Mamy tę przewagę nad Instytutem Meteorologii, że jest nas wielu i możemy przejrzeć dużo więcej materiału. Nie ogranicza nas „kilka etatów i ośmiogodzinny dzień pracy”. Dlatego bywa, że nasze prognozy są dokładniejsze. Opisujemy je też zrozumiałym językiem na stronie, informując o dokładnym obszarze, o stopniu ryzyka. Jeśli trzeba, aktualizujemy prognozę kilka razy w ciągu doby. Pytano nas, czy katastrofalną w skutkach zeszłoroczną burzę dało się przewidzieć. Dało się, myśmy to zrobili. Ta burza uformowała się na kilka dobrych godzin przed katastrofą na Pomorzu. Wystąpiły wyjątkowo sprzyjające warunki, zaczęło się już na Dolnym Śląsku, a skończyło na granicy z Litwą. Ale można było alarmować wcześniej.
- Kiedy widzimy taki wał szkwałowy na horyzoncie, to znak, że należy szybko kończyć pracę w polu albo wracać z dłuższego spaceru
Możemy wejść na waszą stronę lowcyburz.pl i przeczytać prognozę. Ale możemy też szacować ryzyko po wyglądzie chmur.
– Burza wywiąże się, jeśli mamy zetknięcie się chłodnej i gorącej masy powietrza (burza frontowa) albo gorące już powietrze zmiesza się z bardziej wilgotnym. Wiele może powiedzieć kształt chmur. Burze tworzą się z chmur o kształtach kalafiora. Nagłe zjawisko pogodowe zapowie taka chmura, na której wytworzyło się tzw. kowadło, czyli wybudowana w górę struktura spłaszczona na górze. Ale groźny jest też łuk, taki wałek z chmur ciągnący się nad horyzontem – to tzw. wał szkwałowy. Taki, choć w nocy, musiał pojawić się przed wydarzeniami w Rytlu.
Rozmawiała
Karolina Kasperek