Jak to się wszystko zaczęło? – Był 2008 rok. Jeździłem sporo po terenie – wspomina Krzysztof Tomków, wiceprezes zarządu Oddziału Gminnego ZOSP w Zarszynie (powiat sanocki). – Zorientowałem się, że w jednostkach stoją zabytkowe sikawki. Pytałem „czy na chodzie?”, nikt nie wiedział. I tak zrodził się pomysł, żeby te sikawki ożywić. W 2008 roku w Pielni odbyły się pierwsze zawody. Kolejne, w 2010 roku, także w tej miejscowości. Potem pokazy i zawody przeniosły się do Rudawki Rymanowskiej, by w tym roku powrócić do Pielni.
Pierwsza międzypowiatowa impreza organizowana przez druhów z Pielni odbyła się w tej właśnie miejscowości. – Pomagali strażacy z zaprzyjaźnionej jednostki OSP w Jaćmierzu. Swój udział miał też Urząd Gminy w Zarszynie i Powiatowa Komenda PSP w Sanoku – wylicza pan Krzysztof.
Na te pierwsze zawody strażakom udało się uruchomić dziesięć sikawek konnych. Jakie zasady obowiązują uczestników zawodów? – Ustaliliśmy, że startują druhowie w wieku 40 plus. Im umundurowanie dokładniej odwzorowuje historyczne realia, tym więcej można otrzymać punktów w końcowej klasyfikacji – tłumaczy wiceprezes Tomków. – Podobnie z sikawkami. Im więcej elementów oryginalnych, tym więcej punktów. Oceniany był także przejazd zaprzęgu, radzenie sobie z przeszkodami. Przejazd ten zarazem służył prezentacji ludzi, koni i sprzętu.
Pan Krzysztof podkreśla, że od początku od punktacji i ostatecznych wyników ważniejszy jest udział w zawodach i podkreślenie zasług strażaków ochotników, którzy własnymi rękami i we własnym wolnym czasie przygotowują zabytkowy sprzęt pożarniczy.
– Przyjeżdżają, często z dużej odległości, za własne pieniądze, praktycznie z całego województwa – zaznacza Krzysztof Tomków.
– Przyjeżdżają, często z dużej odległości, za własne pieniądze, praktycznie z całego województwa – zaznacza Krzysztof Tomków.
– To nasze oczko w głowie – mówi o zawodach Beata Nawalaniec z Urzędu Gminy w Zarszynie, który wsparł finansowo organizację tegorocznych zawodów. – To z pewnością jedna z ciekawszych imprez organizowanych na naszym terenie. Duże wrażenie robią pędzące konie, widzom bardzo to się wszystko podoba.
Choć akurat z końmi, jak zaznaczają nasi rozmówcy, łatwo wcale nie jest. Wiadomo, na wsi coraz trudniej o konie. Dodatkowo muszą to być też przecież zwierzęta nauczone chodzenia w zaprzęgu. Mimo tej dodatkowej trudności, w tym roku większość ze startujących w zawodach reprezentacji strażaków dysponowała własnymi zaprzęgami. Ci, którzy własnych koni nie mieli, mogli liczyć na wsparcie organizatorów.
W tegorocznych zawodach, będących jednocześnie pokazami, wzięli udział strażacy z następujących miejscowości: Odrzechowa, Zboiska, Pielnia, Jaćmierz, Mymoń, Chorzów, Posada Jaćmierska, Brzezówka, Besko, Nowosielce, Zarszyn, Głębokie i Nadolany. Impreza odbyła się w Pielni 2 lipca.
Sprzęt, który można podziwiać podczas zawodów ma różną historię i pochodzenie. I tak na przykład, sikawka ręczna na podwoziu czterokołowym z OSP Brzezówka (pow. Ropczyce) została zakupiona w okresie międzywojennym. Sikawka była produkowana w kilku wersjach w Pierwszym Galicyjskim Towarzystwie Akcyjnym dla Budowy Wagonów i Maszyn w Sanoku od 1901 roku. Egzemplarz z Brzezówki jest wersją sikawki Sanocka sikawka przenośna Nr 56a.
Sprzęt, który można podziwiać podczas zawodów ma różną historię i pochodzenie. I tak na przykład, sikawka ręczna na podwoziu czterokołowym z OSP Brzezówka (pow. Ropczyce) została zakupiona w okresie międzywojennym. Sikawka była produkowana w kilku wersjach w Pierwszym Galicyjskim Towarzystwie Akcyjnym dla Budowy Wagonów i Maszyn w Sanoku od 1901 roku. Egzemplarz z Brzezówki jest wersją sikawki Sanocka sikawka przenośna Nr 56a.
W wersji oryginalnej była wyposażona w 3-metrowy wąż ssący i 5-metrowy wąż prądowy. Parametry eksploatacyjne były następujące: podawała 125 litrów wody na minutę, a długość prądu wody wynosiła 24 metry. Za sikawkę w roku jej wyprodukowania, czyli w 1904, trzeba było zapłacić 485 koron. Można było dokupić dodatkowe wyposażenie. Zwijadło na węże umieszczone w przypadku podwozi konnych za skrzynią wodną na metalowych podporach kosztowało 36 koron. Tyle samo hamulec i latarnia.
Z kolei sikawka należąca do OSP w Chorzowie, została zakupiona przez ówczesnych strażaków w 1924 r. Pieniądze pochodziły z zabaw i przedstawień. Przenośna ręczna pompa ssąco-tłocząca wraz z wężami i prądownicą została wyprodukowana przez Unię Strażacką we Lwowie. Miała wydajność 200 litrów na minutę. Strażacy jadący do pożaru zabierali ją ze sobą na wóz konny. W 1947 roku powstała tzw. bryczka, na której pompa i osprzęt zostały zamontowane na stałe.
Sikawka, którą opiekują się druhowie z OSP Nadolany, została wyprodukowana w 1904 r. przez Sanocką Fabrykę Wagonów i Maszyn. Do strażaków trafiła jednak rok później aż z Wiednia. Została kupiona za pieniądze uzyskane przez wieś ze sprzedaży lasu.
Z kolei sikawka należąca do OSP w Chorzowie, została zakupiona przez ówczesnych strażaków w 1924 r. Pieniądze pochodziły z zabaw i przedstawień. Przenośna ręczna pompa ssąco-tłocząca wraz z wężami i prądownicą została wyprodukowana przez Unię Strażacką we Lwowie. Miała wydajność 200 litrów na minutę. Strażacy jadący do pożaru zabierali ją ze sobą na wóz konny. W 1947 roku powstała tzw. bryczka, na której pompa i osprzęt zostały zamontowane na stałe.
Sikawka, którą opiekują się druhowie z OSP Nadolany, została wyprodukowana w 1904 r. przez Sanocką Fabrykę Wagonów i Maszyn. Do strażaków trafiła jednak rok później aż z Wiednia. Została kupiona za pieniądze uzyskane przez wieś ze sprzedaży lasu.
W 1922 r. z prywatnych funduszy i składek mieszkańców wsi Nowosielce, kupiono we Lwowie sikawkę ręczną i mosiężne hełmy. Podwozie do przewożenia sikawki wykonali rzemieślnicy z Nowosielec. W 2015 r. sikawka została odrestaurowana przez druhów z miejscowej OSP. Nowe podwozie zbudowali razem z mieszkańcami od podstaw.
Krzysztof Janisławski