Czy ciężko pracujący rolnik różni się dolegliwościami od przedstawicieli innych zawodów?
– Schorzenia narządu ruchu u rolników nie różnią się od schorzeń innych pracujących fizycznie. I zależy, o jakim typie pracy rolniczej mówimy. Część jeździ w ciągnikach. Inni mają bydło do wykarmienia, czyli chodzą, przenoszą ciężary i się schylają. Długotrwałe siedzenie, bez względu na nowoczesność ciągnika, ma konsekwencje. Można je porównać do siedzenia przy komputerze. Siedzenie jest pozycją antybiomechaniczną. Czyli nie jest to nasza naturalna pozycja, jeszcze nie jesteśmy do niej jako gatunek przystosowani. Pewnie jeśli będziemy żyć, jak żyjemy, za kilkaset tysięcy lat może już nam tak nie szkodzić. Dziś szkodzi, podobnie jak długotrwałe leżenie.
Ale przecież w łonie matki chyba leżeliśmy?
– No właśnie nie. Leżeliśmy tam, ale i się poruszaliśmy. Różnice ciśnień powodują, że płód nieustannie się rusza. To ruszanie się sprawia, że się rozwijamy. Czyli najbardziej naturalny dla nas jest ruch. Najlepiej, żebyśmy byli w nim cały czas. Ruch to życie. Każdy nasz ruch powoduje zmiany ciśnienia w ciele, co z kolei powoduje ruch krwi żylnej. Krew tętnicza jest napędzana przez układ tętnic i ich nieustannie pulsującą mięśniówkę, ale krew żylna wraca dzięki różnicy ciśnień. Długotrwałe siedzenie bez zmiany pozycji sprawia, że nie dochodzi do odpływu krwi żylnej w wielu miejscach. Szczególnie narażony jest na to lędźwiowy odcinek kręgosłupa, który dźwiga największą część ciała i na który wywierany jest największy nacisk. Brak odpływu krwi żylnej powoduje zaburzenia i ból: rwy kulszowe, tzw. ostre dyski, czyli ostry ból tego odcinka. U pracujących przy zwierzętach częściej pojawiają się bóle odcinka szyjnego kręgosłupa, odcinka piersiowego, występuje ból rąk.
Słyszałam często o takich przypadkach u bohaterów reportaży. Ból rąk w nocy nie pozwala spać i często rolnicy próbują sobie radzić dużymi dawkami leków przeciwbólowych, co, jak wiemy, jest fatalnym rozwiązaniem.
– Tak, to tylko niezdrowe maskowanie objawów. To bardziej złożony problem. Dotyka całej górnej części klatki piersiowej, nazywanej górnym otworem klatki piersiowej. Składają się na niego: pierwsze i drugie żebro, ostatni krąg szyjny z dwoma pierwszymi piersiowymi i obojczyk. W tym obszarze mamy kąty żylne, które odbierają krew żylną w tym rejonie. Jeżeli nie może prawidłowo spłynąć, to mamy w tym miejscu większą koncentrację krwi o kwasowym odczynie (krew żylna, odtlenowana). Nie odpływają wtedy substraty metaboliczne, które powinny popłynąć w kierunku serca i płuc. Wtedy pojawiają się, na przykład, bóle rąk.
Ból, ponieważ zmienia się lekko skład chemiczny krwi?
– Tak, ponieważ zastój tej krwi oddziałuje na receptory. Są podrażniane i wywołuje to ból, nazywany też bólem na tle chemicznym. On powoduje z kolei, że mięsień w tym miejscu się napina. Napięte mięśnie jeszcze bardziej nie pozwalają odpłynąć tej krwi i pojawia się jeszcze większy ból. To błędne koło.
A co ze zwyrodnieniami? Czy one nie są źródłem bólu?
– Też, ale zwyrodnienia to już jest koniec, to ostatni etap schorzenia. Mówi się, że jeśli będziesz dużo pracować, to będziesz mieć zwyrodnienia. Jest odwrotnie – jeśli nie będziemy się ruszać, będziemy mieć zwyrodnienia. Niektórzy straszą ruchem i mówią, że on może też robić krzywdę. Lepiej się ruszać i zrobić sobie nawet jakąś „krzywdę” przez ruch, niż nie ruszając się.
Ale ci, którzy przenoszą ciężary, mogą przecież przenosić je niewłaściwie. Tyle lat mówi się o tym, że należy odpowiednio się schylać i podnosić, bo można uszkodzić kręgosłup.
– To też jest wielki mit ze schylaniem się i podnoszeniem na zgiętych kolanach i wyprostowanych plecach. Jest dużo badań, które pokazują, że po to nam natura dała pięć kręgów lędźwiowych, żeby z każdego z nich korzystać. Podnosić możemy z zaokrąglonym kręgosłupem. Jeśli będziemy tak robić stale, ćwicząc tym samym tę okolicę, takie podnoszenie nie będzie miało żadnego negatywnego wpływu. Dużo więcej problemów mają osoby, które zginają kolana i podnoszą na wyprostowanych plecach. Problemy biorą się tu z czego innego. Gdyby pani nie ruszała łokciem przez pół roku, bo ktoś by powiedział, że to jest niezdrowe, i potem nagle by pani nim ruszyła, też mogłoby się coś z łokciem stać. Tak samo jest z kręgosłupem lędźwiowym. Jeśli nie był ćwiczony, a nagle, podnosząc, użyjemy tej części, to ona „się sprzeciwi”.
Tam są jeszcze słynne dyski. Dlaczego sprawiają tyle problemów?
– Dyski to są takie gąbki między kręgami. Funkcjonują dzięki dwóm procesom – dyfuzji i osmozie, czyli procesom związanym ze zmianą ciśnienia. Ciśnienie, jak już wiemy, zmienia się pod wpływem ruchu. Jeśli jest w tym obszarze za mało ruchu, znów zaburzeniu ulega jeden z procesów trzymających tę „gąbkę” we właściwej kondycji. W efekcie ulega ona ściśnięciu, traci wodę i jest dużo bardziej krucha, czyli podatna na uszkodzenia. Wtedy mamy na przykład do czynienia z tzw. wypadaniem dysku. Dysk tak naprawdę nie wypada, tylko pęka i wywołuje to stan zapalny.
Ale ludzie czasem ruszają się, ćwiczą, a jednak nie dzieje się dobrze z ich kręgosłupami.
– Ćwiczenie to praca „z zewnątrz”. Bardzo ważna. Ale ja, pracując w modelu ciśnieniowym i krążeniowym, wiem, że na stan naszych mięśni, stawów, ścięgien wpływ mają też inne czynniki. Jako osteopata patrzę na człowieka bardziej całościowo. Wiem, że znaczenie ma układ nerwowy. Jeśli obserwuję napięcie mięśni przykręgosłupowych, nie myślę tylko o mięśniach. One są tylko efektorami, to ostatni element w procesie. Z jakiegoś powodu się napięły. W odcinku piersiowym to często reakcja na stres i emocje. Mamy tam pień współczulny, czyli wiązki nerwów reagujących na emocje. Wielu z nas nie zdaje sobie sprawy, że na przykład bóle barku to skutek słabej kondycji wątroby. Ona leży w pochewce, która unerwiona jest z nerwu przeponowego. A ten swoje unerwienie łączy z tym w szyjnym odcinku kręgosłupa, zaopatrującym również mięśnie z tamtego rejonu. Istotne są wcześniejsze urazy fizyczne, ale w bardzo dużym stopniu też dieta. Zaparcia, wzdęcia, otyłość brzuszna czy nieprawidłowa ilość wody w diecie wpływają na współczulny układ nerwowy. Jeśli zbierze się kilka niekorzystnych czynników, to krzywdę można sobie zrobić nawet kichnięciem. Jeśli mamy – z powodów dietetycznych – za duże ciśnienie w jamie brzusznej, to wtedy niszczymy się, nie tylko dźwigając czy schylając się, ale nawet chodząc.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Karolina Kasperek