Wrześniowe licheńskie spotkania kół gospodyń i innych organizacji kobiecych działających na wsiach to zwykle huczna zabawa. Plac nad Jeziorem Licheńskim rozbrzmiewa ludowymi rytmami, przyśpiewkami, powietrze skrzy się od kolorowych pasiaków oraz cekinów w serdakach i gorsetach. Tym razem było inaczej. Z dźwięków słychać było szum deszczu, a między tonącymi w jego strugach stoiskami przemykały postacie w szarych i granatowych pelerynach. I choć po raz pierwszy zjazdowi towarzyszyła taka aura i po raz pierwszy nie odbył się przegląd zespołów śpiewaczych, a uczestniczek było mniej niż zwykle, to ani trochę nie zabrakło ognia i ducha rywalizacji.
Koła gospodyń odżyły
Kiedy na stoiskach koła układały rękodzieło i rozstawiały tace z produktami, pod skąpym daszkiem biura zjazdu uczestniczki powitał Ryszard Bartosik, wiceminister rolnictwa.
– Koła gospodyń odżyły. Pokazują nam, jak pracowano kiedyś, jak gotowano. Dziedzictwo kulturowe jest kultywowane. I za to bardzo wam dziękuję. Ale przede wszystkim dziękuję wam za życzliwą atmosferę. Kiedy przyszliśmy, już padało, ale głodni nie odeszliśmy od żadnego namiotu. Życzę ja...