Artystyczne torty Doroty
Krem patisierre, płynny słony karmel, orange curd. A to wszystko – przyozdobione misternie wykonanymi kwiatami, figurkami i najbardziej wymyślnymi elementami naśladującymi faktury metalu czy drewna. Mowa o artystycznych tortach, które od kilku lat wykonuje Dorota Olszowska ze Zborowic w województwie małopolskim. Choć piecze ciasta od dzieciństwa i chyba żaden z cukierniczych przepisów nie kryje przed nią tajemnic, planuje dalej się kształcić w słodkim fachu. I wciąż czeka na największe cukiernicze wyzwania.
Drewniana beczka z whisky czy pień brzozy z wydrapanymi inicjałami zakochanych – to tylko niektóre z wielu artystycznych cukierniczych realizacji Doroty Olszowskiej. Torty wykonane z dbałością o najdrobniejsze detale zachwycają fakturami godnymi prawdziwego artysty.
– Lubię nietypowe, trudne zamówienia. Wyzwania napędzają mnie do twórczej pracy – mówi Dorota.
Od kiedy Dorota piecze ciasta?
Wychowała się w niewielkich Parszowicach na Dolnym Śląsku, w wielodzietnej rolniczej rodzinie. Jak wspomina, w gospodarstwie potrzebna była każda para rąk do pomocy – a to w polu, a to przy zwierzętach. Dorocie przypadło w udziale pieczenie ciast na każdą sobotę.
– Mam pięcioro rodzeństwa. Od najmłodszych lat pomagaliśmy rodzicom w gospodarstwie, więc znam wieś od podszewki i wiem, z jakim ogromem wysiłku wiąże się praca w rolnictwie – opowiada.
Od kiedy pamięta, pieczenie sprawiało jej frajdę. Tym bardziej że słodkości jej autorstwa były przez wszystkich chwalone. Jabłecznik, biszkopt czy karpatka – każde z ciast znikało z talerzy w mgnieniu oka.
– Nie były to artystyczne torty, ale za każdym razem dekorowałam je tak, aby apetycznie się prezentowały. Co ważne, przygotowywałam je na bazie swojskich, zdrowych produktów – dodaje.
Kulinarne umiejętności rozwijała już w szkole podstawowej pod fachowym okiem mamy, piekła również jako uczennica szkoły średniej. Po ukończeniu technikum kontynuowała słodką pasję za granicą. Wyjechała do Niemiec, aby zarobić na studia. Tam poznała przyszłego męża – oboje pracowali w gospodarstwie sadowniczym. Jak wspomina, jego serce skradł sernik, który upiekła. Wrócili już jako para.
– Po powrocie rozpoczęłam naukę. Ukończyłam dziennikarstwo oraz ekonomię – wspomina Dorota. – Ostatecznie zamieszkałam w niewielkim mieście i… zostałam policjantką – uśmiecha się. – Od zawsze lubiłam nieść pomoc. Uznałam, że to praca dla mnie.
Dorota opowiada, jak – będąc w ciąży – uratowała niedoszłego samobójcę przed skokiem. Ostatecznie to on pomógł jej zejść z dachu. Zawsze umiała rozmawiać z ludźmi.
W międzyczasie ukończyła też dwuletni kurs rolniczy, zdobywając kwalifikacje w zawodach: technik rolnik, technik agrobiznesu i rolnik.
– Wieś i rolnictwo zawsze były mi bliskie – przyznaje.
Dorota i Marcin Olszowscy są dziś rodzicami trzech synów. W związku z chorobą jednego z chłopców dwa lata temu zdecydowali się porzucić miasto i wrócić na wieś. Zamieszkali w Zborowicach w Małopolsce, u rodziców Marcina. Marcin podjął pracę zawodową, pomaga też w rodzinnym gospodarstwie. Dorota przeszła na urlop wychowawczy.
– Wówczas założyłam działalność i wróciłam do pieczenia ciast. Tym razem wyżej postawiłam poprzeczkę – postawiłam na torty artystyczne. Z powodzeniem – przyznaje.
Tort na panieński koleżanki
Pierwszy artystyczny tort upiekła 3 lata temu na wieczór panieński przyjaciółki. Jak wspomina, nieco na przekór. Koleżanki Doroty nie dowierzały, że ta potrafi upiec ciasto z profesjonalnymi zdobieniami.
– Postanowiłam udowodnić, że się mylą. Włączyłam tutorial na YouTube i, krok po kroku, zgodnie z instrukcją wykonałam tort maślany z kwiatami. Udał się wspaniale, a przyjaciółki były zdumione – mówi.
Dorota nie ukończyła szkoły gastronomiczniej, nikt też nie uczył jej piec. Jest typowym samoukiem. Doświadczenie zdobywała na własnych błędach, z pomocą przychodziły też książki kucharskie oraz Internet.
– Dekorowanie tortów wymaga czasu, zapału, cierpliwości oraz talentu. Trzeba wykazywać pewną artystyczną wrażliwość i umiejętności, aby całość „zagrała” – wymienia.
Początkowo musiała opanować cukierniczą terminologię. Nauczyć się, czym są formy rantowe, tynk maślany, jak działa drukarka do masy cukrowej, z czym łączyć poszczególne składniki.
– Pierwsze torty robiłam dla rodziny i przyjaciół, szlifowałam warsztat. Pocztą pantoflową rozeszła się wieść, że są smaczne. I tak zaczęły napływać pierwsze zamówienia od obcych osób – tłumaczy Dorota. – Każdy z moich wypieków jest jedyny w swoim rodzaju. Chociaż korzystam z gotowych wzorów, są one dla mnie jedynie podstawą do twórczej interpretacji tematu.
Nie boi się żadnego z cukierniczych wyzwań. Wykonać ciągnik, piłę, bohatera kreskówki, motyw jeziora, bukiet kwiatów albo fakturę desek? Oczywiście! Jak mówi, wśród zamówień prym wiodą torty urodzinowe oraz te z okazji rocznicy ślubu.
Dorota marzy, by wykonać tort ślubny
– Marzy mi się tort ślubny, którego jeszcze nie robiłam. Chciałabym poczuć adrenalinę prawdziwie dużego wyzwania – przyznaje.
Przygotowanie tortu zajmuje jej trzy dni. Pierwszego piecze biszkopty, drugiego przekłada je masą, zaś trzeciego wykonuje zdobienia. Te zajmują najwięcej czasu. Obecnie piecze niemal co weekend. Wybór smaku biszkoptów i kremów przyprawia o zawrót głowy: jest zarówno śmietankowy, orzechowy, toffi, jak i velvet, borówkowy, oreo czy z kawałkami owoców. Dorota przyznaje, że z masy cukrowej można wyczarować niemal wszystko. Jej wypieki zachwycają realizmem wykonania – chwilami trudno zorientować się, że patrzymy na słodkie arcydzieła.
– Są torty, które chciałabym wykonać. Tak było choćby w przypadku tzw. jelly fruit, z owocami zatopionymi w galaretce. Takie zlecenia zdarzają się stosunkowo rzadko. Cenię sobie zamówienia, kiedy dostaję wolną rękę. Wtedy mogę zaszaleć – przyznaje Dorota.
Cieszy się, że jej pasja znajduje uznanie w oczach ludzi, dla których piecze. Zamierza rozwijać umiejętności i ukończyć kurs cukierniczy.
– Nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa. Choć moje torty znajdują uznanie w oczach odbiorców, chciałabym udoskonalić warsztat. Wierzę, że najciekawsze wyzwania jeszcze przede mną – podsumowuje.
Małgorzata Janus