Suterena w podwórku przy Podmurnej w Żninie, na tyłach domu kultury. Przez niewielkie okienka widać, że w środku drewnianie i kolorowo. Do pracowni trzeba przejść przez izbę galerię, w której roi się od świątków, kapliczek, rzeźb wszelkiej maści i obrazów. Dwa schodki i jesteśmy w raju Zbyszka Piwońskiego – żnińskiego artysty samouka, który od trzech lat prowadzi pracownię rzeźby. Pasję do dłubania w drewnie odkrywają pod jego skrzydłami mieszkańcy miasta i okolicznych wiosek.
Od kiedy działa żnińska pracownia rzeźby?
Z głośników płyną międzywojenne fokstroty i jive’y. Atmosfera trochę jak z przedwojennych filmów. Z dźwiękami trąbek miesza się stukot młotków uderzających w dłuta. Na pierwszym planie dwóch stojących tyłem chłopców. To bracia. Pytam młodszego, co robi.
– Królika! To ma być prezent dla taty. Jesteśmy z Brzyskorzystwi, to dziesięć kilometrów stąd – mówi 7-letni Antek.
U pana Zbyszka są „od początku”. Kiedy ten początek?
– Dowiedziałem się z Internetu o tej pracowni. Wiedziałem o niej już, gdy miałem osiem lat. I tak czekałem, czekałem, aż w końcu tata nas przywiózł miesiąc temu. ...