Jadę do Morynia na spotkania z kilkoma osobami. Jedną ma być Katarzyna, sołtyska niedalekiego Gądna. Wioski maleńkiej, ale, jak mnie wcześniej uprzedzano, nieprzeciętnej. Spod moryńskiego dwustuletniego młyna wodnego jadę spotkać się z nią gdzieś na rynku. Katarzyna już czeka przy stoliczku na zewnątrz pod lokalnym bistro. Obok – zaparkowany rower, ona – w stroju kolarskim, z rękawiczkami włącznie. Odkłada smartfon, przedstawia się, przechodzi na „ty”, bo tak łatwiej. Tu zresztą wszyscy tak mają.
Kim jest Katarzyna z Gądna?
Katarzyna, dziś 39-latka, od dziecka mieszka w Gądnie, które ma raptem stu mieszkańców. Mieszka w domu babci razem z nią, 95-latką. Z dzieciństwa pamięta smak mleka od krowy. Było ciepłe i z pianką. Ciocia przecedzała je przez pieluchę. Nie marzyła wtedy, jak większość dziewczynek, żeby zostać fryzjerką. Chciała być lekarzem...