Izba Pamięci Marii DąbrowskiejKarolina Kasperek
StoryEditorŻycie wsi

„Noce i dnie” rodziły się we wsi na Kujawach

29.12.2024., 11:00h

„Bogumił! Bogumił!”. Kto z Polaków i Polek, nawet tych młodszych, nie zna tego rozpaczliwego wołania? Histerycznym tonem wykrzykiwane przez Barbarę Niechcic imię jej męża w ekranizacji powieści „Noce i dnie” dźwięczy w uszach wielu z nas. Ale niewielu wie, że pomysł na bohaterkę i pierwsze akapity legendarnej powieści powstały w Płonnem, w gminie Golub-Dobrzyń. Odwiedziliśmy tamtejszą Izbę Pamięci poświęconą Marii Dąbrowskiej, autorce powieści.

Regionalna Izba Pamięci Marii Dąbrowskiej w Płonnem

Już w drodze do Izby bierze człowieka na sentymenty, bo do Płonnego jedzie się przez Szafarnię, która z nim graniczy. Szafarnia – wiadomo. Na wakacje przyjeżdżał tam z Warszawy Fryderyk Chopin. O Szafarni być może kiedy indziej. Tymczasem pędzę do Regionalnej Izby Pamięci Marii Dąbrowskiej w Płonnem, która mieści się w budynku szkoły podstawowej. Przed szkołą pusto, bo to sobota. W szarym krajobrazie hula zimny wiatr, ale opiekun Izby, Dawid Stachowski, wita mnie gorąco.

Prowadzi do pomieszczenia z osobnym wejściem, na końcu szkoły. W Izbie jasno, przestronnie, elegancko. Naprzeciw wejścia kominek, nad nim wielki portret Marii Dąbrowskiej. Na ścianach obrazy, ryciny, oprawione powiększone kopie listów, zdjęcia i szkice. Pod ścianami gustowne drewniane gabloty, w nich książki, bibeloty, dokumenty. Po jednej stronie stylizowane na przedwojenne sofa i fotele, po drugiej piękny okrągły fornirowany stolik w stylu biedermeier i nie mniej eleganckie krzesła.

image
W Izbie można przysiąść na eleganckich meblach stylizowanych na przeszłe epoki i chłonąć atmosferę „Nocy i dni”
FOTO: Karolina Kasperek

– Tu kiedyś było mieszkanie zasłużonego bardzo dla szkoły dyrektora. Po jego śmierci przenieśliśmy tu Izbę – mówi Dawid, polonista i obecny dyrektor szkoły, a od dwóch lat również opiekun Izby. Dodaje, że wcześ­niej opiekowała się nią jego koleżanka polonistka, Małgorzata – nomen omen – Dąbrowska.

image
Izbę odwiedzają nie tylko ci, którzy wychowywali się na filmie z Jadwigą Barańską, ale i młode pokolenie
FOTO: archiuwm

Skąd w Golubiu-Dobrzyniu pamięć o Marii Dąbrowskiej?

W latach 80. XX wieku, jak mówi Dawid, Towarzystwo Naukowe z Golubia-Dobrzynia i władze gminy przypomnieli sobie, że do Płonnego przyjeżdżała swego czasu Maria Dąbrowska.

– Postawili jej obelisk z tablicą przed szkołą. Tam się znalazł cytat pochodzący z jej Dzienników: „... Mnie tak przyroda tu trzyma, te jeziora, te strumienie...”. Na tym się skończyło. Dopiero pod koniec lat 90. zaczęto myśleć o utworzeniu Izby. Tym bardziej że nawiązano wtedy kontakt z krewnymi Marii Dąbrowskiej, zwłaszcza jej siostrzenicą Danusią Hepke, po mężu Kelch, która zmarła, niestety, w 2003 roku, trzy lata przed otwarciem Izby. Danusia, która mieszkała w Choszcznie, pomagała nam w przygotowywaniu Izby i zdążyła nam przekazać kilka dokumentów i pamiątek, listów, a przede wszystkim zostawiła nam swoje opowieści o ciotce Marii. Mieliśmy też kontakt z Jadwigą Barańską, filmową Barbarą, i Jerzym Antczakiem – reżyserem „Nocy i dni” – opowiada Dawid i dodaje, że zasoby Izby zasiliły też kopie pierwodruków, dokumentów i listów Marii Dąbrowskiej z Instytutu Literatury w Warszawie.

image
Izba Pamięci Marii Dąbrowskiej
FOTO: Karolina Kasperek

Jak zaczęła się przygoda Marii Dąbrowskiej z Płonnem?

Po raz pierwszy Maria, która urodziła się i wychowywała jako dziecko w Russowie pod Kaliszem, przyjechała do Płonnego w 1923 roku. Miała wtedy 34 lata. Jej siostra, Helena, zamieszkała chwilę wcześniej w Płonnem ze swoim mężem Stanisławem Hepke, który został administratorem miejscowego majątku. Dziedzicem wsi był Łempicki, który ponoć nie miał ręki do zarządzania. Hepkowie zamieszkali w drewnianym dworze w parku, znajdującym się trzysta metrów od Izby, w której rozmawiamy. Dwór był drewniany, ale podmurowany. Zbudowano go przed I wojną światową. Dziś dworu już nie ma, zostały po nim tylko fundamenty, ale obecny właściciel odbudowuje go na wzór powieściowego dworu w powieściowym Sarbinowie.

– Stanisław, mąż Heleny, miał po części cechy Bogumiła, który szuka swojego miejsca na ziemi i kocha tę ziemię. Stanisław był podobno człowiekiem bardzo rolniczo obytym i światłym. A dwór przechodził z rąk do rąk, doświadczył pożarów i był rozkradany, więc do dziś niemal nic nie przetrwało. Ale i wtedy nie był w najlepszym stanie. Maria przyjeżdżała do niego na wakacje, czyli latem, bo chłód i grzyb na ścianach nie dawał się wtedy aż tak we znaki. Zresztą ona w listach często wspominała o tym, że te warunki nie najlepiej działają na jej drogi oddechowe. A w Dziennikach odnotowała: „Tu rozpocznę pisanie swojej wielkiej sagi o rodzinie”. Dopiero po latach odkryto, w powojennych Dziennikach, że saga zawiera jednak wątki autobiograficzne. A pierwszy majątek Barbary i Bogumiła – Krępa – to właśnie majątek siostry w Płonnem. W powieści pada, że „tutaj się nic nie urodzi”. To obraz Płonnego. Ale jest jeszcze jeden powód, dla którego być może Maria Dąbrowska nie mieszkała u siostry we dworze. Istnieje w Płonnem ustny przekaz, że Helena była zazdrosna o swojego męża i podejrzewała Marię, że ta go podrywa – mówi Dawid Stachowski i dodaje, że wątkiem autobiograficznym w powieści może być fakt, że matka Marii, Ludomira, przeżyła przed małżeństwem wielką, nieszczęśliwą miłość, a potem wyszła za mąż za człowieka, którego prawdopodobnie nie kochała. To mogła być inspiracja dla wątku nieszczęśliwej miłości Barbary do Tolibowskiego. Ludomira, zresztą z domu Gałczyńska, z tych Gałczyńskich, też przyjeżdżała do córki do Płonnego.

image
Jeden z listów napisanych przez Dąbrowską do mamy, z prośbą o to, by nie martwiła się o córki
FOTO: Karolina Kasperek

Gdzie Maria Dąbrowska mieszkała podczas pobytu w Płonnem?

Maria podczas pobytów wynajmowała mieszkanie w budynku dawnej szkoły znajdującej się obok kościoła. Budynek, z czerwonej cegły, stoi do dzisiaj, jest własnością prywatną. Czasem mieszkała też u gospodarza Chmiela na górce. Teraz budynek stoi pusty, ale Chmielewscy wciąż tam mieszkają.

– Chmiel miał kilku synów, najmłodszym był Janek. Maria wspomina w Dziennikach wiele anegdotycznych sytuacji, jak choćby tę, że budziło ją co rano nawoływanie Chmiela, który surowo budził synów i pędził ich do pracy. Starsi mieli iść do bydła, wypędzać je, doić, a Janek nosił Marii taborecik na górę modrzewiową w centrum wsi. Maria siadała tam na samym szczycie, w cieniu modrzewi. W Dziennikach czytamy: „...Z Jamna przyjechałam na drugi koniec Polski, pod Dobrzyń. Nad Drwęcą do Płonnego – wielkiego majątku, którego Stach Hepke został administratorem z ramienia opieki nad nieletnim dziedzicem Ludwikiem Łempickim. Ponieważ Stachowie mają bardzo ciasne mieszkanie, więc wynajęłam izbę we wsi u chłopa Chmiela. Tu jest dopiero wieś moja prawdziwa, taka, jaką pamiętam z dzieciństwa...”. A kawałek dalej: „... Rano Chmiel budzi chłopców swoich. „Wstawać, kawalerka! Co ty śpisz?! Już czas spać, to idzieta na wieś! A jak wstawać – to śpita do południa! To są dzieci, to nie robota. To podlecka robota. Krowy nie wygnane, cielęta stoją na podwórzu, a one śpią”. Chmielka powiedziała wczoraj” „Żeby ten wiatr wiedział, jak ja go nie lubię, to by nie wioł. Przy tym uśmiech prześliczny. Wiatr przestał wiać, natomiast dziś od rana i w nocy pada deszcz...” – cytuje Dawid i dodaje, że żyją wnukowie Janka. Dawid zna jednego z nich – Pawła.

– Paweł wspomina opowieści dziadka. Mówi, że ludzie w Płonnem nazywali Dąbrowską „panią z miasta”. Dzieci ze wsi bały się jej, bo miała surowy wyraz twarzy. Mam kontakt z Dominiką Szum­ską, córką jej bratanka, która opowiada, że ciotka Maryjka, bo tak nazywano Marię w rodzinie, nie była zbyt miła dla dzieci. Była raczej oschła. A Janek opowiadał, że kiedy dawała dzieciom cukierki, nie chciały od niej brać – mówi kustosz płonneńskiej Izby Pamięci.

image
Izba pamięci w Płonnem to pretekst do tego, by czasem przebrać się w stroje z epoki „Nocy i dni”. Dawid (po prawej) z Magdaleną Kokowicz z Gminnego Ośrodka Kultury i Sportu w Radominie i Mariuszem Rybką – mieszkańcem Radomina
FOTO: archiuwm

Nazwiska z "Nocy i dni" pochodzą z Płonnego

Opowieści o Marii Dawid ma w zanadrzu całe krocie. Choćby tę, że Maria podczas pobytów w Płonnem chodziła po wsi i obserwowała służbę folwarczną. I wiele nazwisk z „Nocy i dni” pochodzi z Płonnego.

– Ludwiczka, czyli służąca w Krępie, to mieszkanka Płonnego. Maciej i Maciejowa, pracujący w powieści jako służba, to też Maciejewscy z Płonnego – cieszy się Dawid.

image
Dawid Stachowski przy izbowym kominku ze scenariuszem filmu „Noce i dnie” podarowanym przez Jerzego Antczaka, reżysera, a prywatnie męża Jadwigi Barańskiej, która zagrała Barbarę Niechcic
FOTO: Karolina Kasperek

W Izbie na ścianach i w gablotach mnóstwo zdjęć. Co zdjęcie, to wspomnienie, co grafika czy rysunek – to historia. Powiemy wam tylko, że w Izbie możecie zobaczyć akwarele i rysunki Marii Dąbrowskiej, wziąć do ręki oryginał scenariusza filmu podarowany przez Jerzego Antczaka i oryginalne szkice wszystkich strojów, które wykonała sama Barbara Ptak – kostiumografka. Izba ma oryginalny, oprawiony arkusz, na którym znajduje się sto trzydzieści rysunków.

image
Szkic jednego ze strojów, które „zagrały” w „Nocach i dniach”autorstwa Barbary Ptak
FOTO: Karolina Kasperek

Jeśli lubicie wracać do serialu, do powieści Dąbrowskiej, musicie odwiedzić Izbę. Poczujecie tam klimat „Nocy i dni”. Poznacie opowieści, zobaczycie miejsca, które stały się tłem dla jednej z najsłynniejszych miłosnych historii w polskiej literaturze – historii Barbary i Bogumiła.

image
Dawid Stachowski przy izbowym kominku ze scenariuszem filmu "Noce i dnie" podarowanym przez Jerzego Antczaka, reżysera, a prywatnie męża Jadwigi Barańskiej, która zagrała Barbarę Niechcic
FOTO: Karolina Kasperek

Przeczytaj również:

image
Wieś i rodzina

Słomiana koza i sauna. Jak na świecie obchodzi się Boże Narodzenie?

Karolina Kasperek

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
29. grudzień 2024 11:02