Co to jest mazelonka?
Dorota wita w zielonej plisowanej spódnicy po same kostki, białej bluzce, haftowanej kamizelce i wianku. Na ustach – amarantowa pomadka. Świetnie gra ze stalowymi oczami Doroty. Natychmiast dowiaduję się, że haftowana góra i plisowana zieleń to jedno i nosi nazwę „mazelonka”. To rodzaj sukni noszonej przez kobiety na Śląsku. Jej nazwa pochodzi najprawdopodobniej od włoskiego słowa mezzalana, oznaczającego dosłownie „półwełna”. Tkanina bowiem, z której szyto ten śląski strój odświętny, wykonana była najczęściej z nitek lnu połączonych z nitkami wełny. Czasem wełnę zastępował jedwab. Tak przynajmniej czytamy w Słowniku języka polskiego pod redakcją Doroszewskiego. Góra to zdobiony barwnym haftem oplecek. Na przodzie – rozety. Na plecach – motyw drzewa życia. A kwiaty na głowie to galanda, którą nosiły panny.
– Jestem mężatką. Wiem, powinnam nosić czepiec. Ale jakoś mi te czepce nie pasują, nie podobam się sobie w nich. Wszyscy się już do mnie w galandzie przyzwyczaili – mówi Dorota.
Pisanki sie maluje czy pisze?
Urodziła się w pobliskich Tułowicach – mieście słynącym od końca XIX wieku z porcelany. Do Tułowic z dawnych Kresów, ze wsi Przebraże w powiecie łuckim na Wołyniu, przesiedlono babcię Doroty. Babcia przywiozła ze sobą tradycję pisania jajek. Nauczyła sztuki syna, czyli tatę Doroty, a on nauczył córkę. Dorota zaznacza, że należy mówić nie o malowaniu, a o pisaniu jaj. Pisanki, podobnie jak ikony, wyłącznie „się pisze”.
– To pisanki pisane metodą batiku i szpilką. Batik to barwienie jaja kolejno coraz ciemniejszymi kolorami. Wzór powstaje poprzez naniesienie na kolorowe tło rysunku woskiem, wybarwienie na kolejny kolor i starcie wosku, pod którym ujawnia się wzór w kolorze z poprzedniego barwienia.
Dorota dodaje, że pierwsze pisanki na Opolszczyźnie datowane są na X wiek. Ich fragmenty znaleziono podczas wykopalisk na opolskim Ostrówku, dziś centralnej dzielnicy miasta.
– Te pisanki były z gliny i wapienia, ale część z nich została pokryta wzorem metodą batikową, tak jak robimy to dzisiaj. I z wykorzystaniem wosku pszczelego. Ta opolska pisanka została na całe wieki zapomniana, a potem pojawiła się kroszonka opolska, na której wzór powstaje w wyniku zdrapywania farby – opowiada twórczyni.
Przy użyciu jakiego narzędzia powstają pisanki?
Dorota z siostrą pisały jajka szpilką. Tata czasem wykorzystywał kistkę, czyli narzędzie ze zbiorniczkiem na wosk. Dorota została przy szpilce.
– Co roku w Wielki Piątek siedzieliśmy z siostrą i tatą przy stole kuchennym i pisaliśmy. Mama gotowała. Na Wielkanoc mieliśmy zawsze barszcz biały, białą kiełbasę, bigos, no i jaja. Ze słodkich rzeczy makowiec i sernik. Myślałam zawsze, że te pisanki to tak w każdym domu, że to normalne, ale kiedy byłyśmy starsze i zaglądałyśmy innym dzieciom do koszyczka, okazywało się, że mają inne jajka. Nie było takich pięknych, jak nasze – wspomina Dorota.
Barwiły jajka w barwnikach spożywczych – innych nie było. Najczęściej na niebiesko i czerwono. To ulubione kolory Doroty, zwłaszcza czerwony.
– A teraz najbardziej lubię czarne jajka. To symbol dostojeństwa. Podarowuje się je osobie, którą się bardzo ceni. W tym roku prawie wszyscy zamawiają niebieskie. A mi jakoś najmniej po drodze z tym błękitem – mówi Dorota i dodaje, że nigdy nie wiadomo, jaki odcień, bez względu na kolor, przybierze jajo. Farba jest jedna, ale każda skorupka jest inna i inaczej „łapie” kolor. Dziś na warsztatach pracuje na barwnikach spożywczych, bo te są bezpieczne dla dzieci. Tam jednak jest tylko pięć kolorów: – żółty, pomarańczowy, niebieski, czerwony i zielony. Jeśli chce otrzymać czarny czy fiolet, robi barwnik z bibuły. A ostatnio ściągała specjalne barwniki do pisanek ze Stanów Zjednoczonych.
– W Stanach nie tylko są sklepy wyłącznie z barwnikami do pisanek. Tam wielu ludzi kolekcjonuje pisanki polskie i ukraińskie. Ostatnio wysyłałam moje pisanki do Atlanty. Wystawiam je na Etsy – międzynarodowej platformie sprzedażowej. Jedno jajko, niestety, dotarło w częściach. Tyle lat wysyłam po Polsce i nic się nie dzieje. Trochę się zniechęciłam. A Amerykanka napisała mi: „Nie zniechęcaj się! My tu kolekcjonujemy te pisanki!” – mówi Dorota.
Jak zaczęła się przygoda Doroty z pisaniem pisanek?
Po technikum skończyła studium bibliotekarskie i zaczęła pracę jako bibliotekarka w Domu Kultury w Tułowicach. Tam nie tylko wypożyczała książki, ale również angażowała się w różne działania kulturalne. Uczyła dzieci pisania pisanek i jeździła z nimi na konkursy. Tam zaczęła podglądać twórczynie ludowe od szpilki i batiku. I zaczęła zajmować się pisankami bardziej profesjonalnie. Dziś regularnie jeździ na jarmarki wielkanocne, w tym na pokazy w Muzeum Wsi Opolskiej. Jej pisanki kupują i Polacy, i Niemcy. I nie tylko bogaci.
– Pisanki teraz sprzedają się trochę lepiej niż jeszcze pięć lat temu. Kiedy zaczynałam pisać i te moje jajka nie wyglądały jeszcze tak jak dzisiaj, sprzedawałam je za 10 zł. Niektórzy kupujący pukali się w głowę, mówiąc: „Dziesięć złotych za taką pisankę?! A u Chińczyka za tyle to dziesięć plastikowych można kupić!”. Teraz ludzie patrzą nieco inaczej. Każdy chce mieć coś oryginalnego, niepowtarzalnego. Ja, oczywiście, powtarzam wzory, ale nigdy nie wyjdzie taki sam, podobnie jak kolor – wyjaśnia artystka.
Czy istnieją konkursy pisankarskie?
Do pisania jaj siada dziś dużo wcześniej niż w dzieciństwie, najczęściej we wrześniu. Wtedy opracowuje nowe wzory i obmyśla dla nich tła. Wszystko po to, żeby wystartować w kolejnym konkursie pisankarskim w marcu następnego roku. I za każdym razem jajko musi być jakoś innowacyjne. Pytam, jak to możliwe, skoro widać na skorupkach właściwie dwa motywy.
– Na moich pisankach są przede wszystkim rozety i palemki. Czasem pojawiaja się kwiatuszki i kropeczki. Na czym polega innowacja? Z tych rozet można wykombinować wiele różnych wzorów. Można je różnie względem siebie układać. Są w tłach w kształcie rombów, tworzą wstęgi opasujące jajo – opowiada i pokazuje jajo, na kórym rozety w ognistych kolorach utworzyły indiański wzór.
Jej pisanki zajęły drugie miejsce na konkursie wojewódzkim. Na ogólnopolskim – pierwsze.
– To drugie miejsce było szczególnie ważne, bo tam szpilka konkuruje w jednej kategorii z kistką. Trudno z kistką wygrać, bo to narzędzie daje więcej możliwości. Można nią tworzyć geometryczne wzory. Przy szpilce zostają jedynie krótkie jak przecinek pociągnięcia z łezką na końcu, bo na szpilce mało wosku. Kistka ma cały zbiorniczek, więc kreska może być dużo dłuższa – tłumaczy Dorota.
Co pomaga w tworzeniu pisanek?
Koncepcje na nowe wzory przychodzą jej późnym wieczorem, kiedy leży w łóżku. Pracuje wieczorami, często w weekendy, po sobotnim przedpołudniowym „lataniu na miotle”. Do pisania włącza audiobook. Czego wtedy słucha?
– Najczęściej kryminałów. Jakoś mnie relaksują. Oczywiście lubię też klasykę – ostatnio odkrywam na nowo „Chłopów”, w których zresztą są ustępy o pisankach. Ale najczęściej jednak słucham o seryjnych mordercach i niewyjaśnionych sprawach. Ostatnio na topie jest „Komisarz Oczko” – opisuje zaskakujący warsztat pracy Dorota.
W zestawieniu ze spływającymi jej spod galandy dwoma warkoczami w kolorze srebrny blond intryguje tym bardziej. Okazuje się, że większość pisanek w koszu na stole powstało przy kryminałach.
– Czasem piszę, piszę... i czuję nagle ból w plecach. Spoglądam do audiobooka. „Ach, jeszcze dwiadzieścia minut do końca rozdziału. To może jeszcze rozetka i dwie palemki” – mówi o „kryminalnej” motywacji do pracy.
Klienci czasem proszą o konkretne kolory lub wzory w pisankach. W zeszłym roku zamawiali brązy, beże i czarno-białe – pasowały im do wystroju wnętrz. W tym roku niebieskie. Dzieci najbardziej lubią różowe i fioletowe pisanki.
Trudno powiedzieć, jak długo powstaje jedna pisanka, bo Dorota pracuje raczej kolorami niż na sztuki. Jednego dnia zajmuje się pisaniem na zabarwionym na żółto. Potem barwi na pomarańczowo i kolejnego dnia pisze na tym kolorze. Barwi na czerwono i znów kolejnego dnia pisze. To droga do fioletu, a potem do czerni. W jednym sezonie ma do sprzedania przynajmniej setkę kolorowych skorupek.
Pytam, czy twórcy podglądają się czasem nawzajem.
– Inspirujemy się sobą i zdradzamy sobie tajniki tej sztuki. Większość moich umiejętności zawdzięczam twórczyniom ludowym. I każda z nas ma swój styl pisania. Jest nie do podrobienia. Kiedy widzimy jajko, wiemy, czyje jest. Pociągnięcia szpilką czy kistką są jak linie papilarne. Pisanie jaj ma więc jednak jakieś kryminalne akcenty – kończy żartem dobrzeńska twórczyni.
Karolina Kasperek