StoryEditorWiadomości rolnicze

Życie powinno smakować przygodą

28.03.2017., 10:03h
Wciąż udowadnia, że życie może być piękną i pasjonującą przygodą. Wystarczy tylko wykorzystać szanse, które co dzień nam podsuwa los. W ten sposób została również „Dziewczyną z kalendarza”, choć o karierze modelki nigdy nie marzyła.

To mama jest wierną czytelniczką waszego tygodnika, i to ona zdecydowała, że muszę wziąć udział w konkursie. Uznała, że to coś dla mnie, bo lubię niecodzienne wyzwania. Brat wymyślił, w jakiej scenerii zrobić mi zdjęcia, a ja zostałam postawiona przed faktem dokonanym – śmieje się Mariola.

Gdzie ten las?

– Zdjęcia zrobiłem w ostatniej chwili, bo na parę minut przed zachodem słońca w dniu, kiedy upływał termin wysyłania zgłoszeń – przyznaje brat, Andrzej Włodarczyk.

– Wybraliśmy trzy ujęcia i wysłaliśmy w trakcie oglądania rozgrywek Euro w piłce nożnej, pisząc: „Właśnie trwa dogrywka Polska – Portugalia, ja kibicuję naszym chłopakom i przesyłam zdjęcia na konkurs :)” Natychmiast dostałam odpowiedź: „My również kibicujemy! Dziękujemy za zgłoszenie do naszego konkursu i pozdrawiamy!” – relacjonuje dziewczyna kwietnia.

Polska reprezentacja tego dnia odpadła w ćwierćfinale, ale ona przeszła dalej. Do głosowania Czytelników wybrane zostało zdjęcie, na którym pośród czerwcowego zboża siedzi na zderzaku Ursusa w czerwonej sukience. Potem, w Lublinie, w trakcie sesji fotografka zapytała, kto zrobił konkursowe zdjęcie. Stwierdziła: „Coś jest w tych fotografiach robionych przez młodszych braci. Widać, że przez wizjer aparatu ktoś patrzył z miłością.”


– Bardzo ucieszyła mnie wiadomość, że zakwalifikowałam się do finału – wspomina. Obwieściłam światu na fejsbuku: „Chciałabym zostać Dziewczyną z kalendarza :) Co mi tam Vogue i Pirelli! Chodzi o Kalendarz Ursusa!” Wśród znajomych zawrzało. Pomysł wzięcia udziału w konkursie spotkał się z ogromnie ciepłym przyjęciem i entuzjazmem. Wszyscy gratulowali mi odwagi, głosowali i natychmiast ochrzcili „dziewczyną z Ursusa” – zdradza nam Mariola Włodarczyk.

Udział w sesji zdjęciowej w Lublinie był dla niej niesamowitym przeżyciem, bo żadnych doświadczeń z modelingiem nie miała. Pierwszy raz zajmował się nią taki sztab profesjonalistów z branży reklamowej. Przed wyruszeniem na plan zdjęciowy zapytała fotografików, w jakiej scenografii ma pozować. Usłyszała, że będzie półmrok, snujący się dym, czerwone światła, a w tle las. Gdy już się tam znalazła, zgadzało się prawie wszystko, tyle że nie było ani jednego drzewa. Spytała więc nieśmiało: „Gdzie ten las?” Okazało się, że chodziło o las... maszyn. Od razu przypomniała się wszystkim scena z filmu „Nic śmiesznego”, gdzie kierownik planu filmowego miał znaleźć plener z lasem krzyży w oddali, ale nie doczytał scenopisu i znalazł tylko las. Śmiechu było co niemiara.


Jestem zodiakalnym Bykiem i kocham wiosnę, bo podobno pachną w niej wszystkie nadzieje. Ucieszyło mnie więc, że moje zdjęcie zdobi kwietniową kartę kalendarza. A moi bliscy zapewniają mnie, że u nich przez cały rok będzie kwiecień – uśmiecha się nasza rozmówczyni.

Zawsze na 100%

Mariola Włodarczyk ukończyła studia ekonomiczne na Uniwersytecie Łódzkim i obecnie pracuje jako analityk finansowy. Łódź to jej drugi dom, ale do rodzinnych Kaszew Tarnowskich pod Kutnem wraca na weekendy. Wcale jednak wtedy nie próżnuje.

– Brat jeszcze studiuje zaocznie, więc gdy musi pojechać na uczelnię, ja staram się go zastępować w gospodarstwie – twierdzi nasza bohaterka.

– Moja siostra świetnie jeździ na traktorze i doskonale operuje TUR-em, a jeśli trzeba, to krowę też potrafi wydoić – przyznaje pan Andrzej. – Gdyby nie miała młodszego brata, sama z powodzeniem poprowadziłaby nasze gospodarstwo. Trudno jej nie kochać, nie znam chyba osoby równie żywiołowej i pogodnej, a jednocześnie tak konsekwentnej w dążeniu do wyznaczonych celów. Ona wszystko robi na 100%!


I nie sposób nie przyznać mu racji. Dzięki wynikom w nauce, jako studentka Mariola Włodarczyk mogła wziąć udział w wymianie studentów i zwiedziła egzotyczną Brazylię. Zamiłowanie do nauki języków obcych umożliwiło jej studiowanie w Hiszpanii, a zaangażowanie w wolontariat i różnorakie projekty naukowe zawiodło ją choćby do Macedonii, Rumunii i Bułgarii. Pokochała podróże i zwiedziła już niemal wszystkie europejskie kraje. Gdy postanowiła nauczyć się pływać, to zrobiła to tak, że zdobyła stopień ratownika WOPR i dziś jest w stanie za jednym zamachem przepłynąć kilka kilometrów kraulem! Spodobało się jej żeglarstwo, więc zaczęła zgłębiać tajniki tego sportu i w tym roku zamierza zdobyć patent sternika. Tegoroczny urlop zamierza spędzić z grupą podobnych sobie pasjonatów na rejsie wzdłuż wybrzeży południowej Francji i Korsyki.

Smaki do odkrycia

Uważam, że w życiu warto gromadzić niepowtarzalne wspomnienia i prawdziwe przyjaźnie – mówi Mariola Włodarczyk. – Różnorodność zapewnia smak w życiu, stąd też moje postanowienie noworoczne: co tydzień robię coś, czego nigdy wcześniej nie robiłam. Tak więc mamy 52 tygodnie w roku i 52 nowe doświadczenia do zdobycia. Nie planuję rzeczy spektakularnych, to może być choćby spróbowanie nowej potrawy. Chodzi o to, aby nie dać się rutynie i nudzie. Dzięki temu życie staje się przygodą. W tym tygodniu postanowiłam nauczyć się gry na ukulele. Gram trochę na gitarze, więc idzie mi całkiem nieźle – mówi z dumą.

Mariola Włodarczyk planuje kolejne lądowe i morskie wyprawy. Chciałaby zwiedzić Kubę, póki wyspą nie zawładnęły międzynarodowe koncerny. Wciąż więc namiętnie „szlifuje” swój hiszpański. Chce również wyruszyć na Wschód, poznawać kraje dawnego imperium radzieckiego. A potem, kto wie... Azja, Daleki Wschód, Antypody? Świat jest wielki i stoi przed nią otworem.

Grzegorz Tomczyk

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
22. listopad 2024 03:01