Młodzi rolnicy w ubiegłym roku przeprowadzili dwie duże inwestycje w gospodarstwie. Jedną z nich jest wiata na słomę, a drugą garaż na maszyny rolnicze. Wcześniej w 2015 roku powstała nowa tuczarnia połączona ze starszą częścią chlewni. Budynek ten ma 12 m szerokości i 25 m długości. Znajduje się w nim 6 kojców na tuczniki. W starszej chlewni znajdują się porodówki oraz utrzymywane są prosięta po odsadzeniu i lochy luźne.
Dotkliwy deficyt słomy
W gospodarstwie państwa Bernackich wszystkie grupy zwierząt utrzymanie są na ściółce ze słomy. Obornik usuwany jest za pomocą zgarniacza zamontowanego na ciągniku z przednim napędem o mocy 60 KM.
– Gospodarujemy na słabszych glebach, które wymagają nawożenia organicznego. Uważam, że na naszych polach obornik jest bardziej potrzebny niż gnojowica. Koszt budowy chlewni na rusztach jest większy niż w przypadku budynku na ściółce. W poprzednich latach zbieraliśmy sporo słomy, więc z zapewnieniem materiału do ścielenia nie mieliśmy wcześniej problemu. Niestety 2018 rok pod względem plonu słomy był bardzo niekorzystny. Każdego roku zbieraliśmy około 1200 balotów z uprawianych pól. W tym roku zebraliśmy ich zaledwie 700 sztuk. Na szczęście mamy zapas balotów z ubiegłego sezonu, ale nie wiadomo, czy wystarczy do następnych żniw. W związku z tym trochę rzadziej niż dotychczas usuwamy obornik i ścielimy słomę. Dodatkowo wysialiśmy więcej jęczmienia ozimego, który zbiera się najwcześniej i liczymy, że uda nam się dotrwać z posiadaną słomą do zbioru słomy jęczmiennej – mówi Piotr Bernacki.
Fot. Józef Nuckowski
Fot. Józef Nuckowski
- Gdyby nie ASF, produkcja tuczników w gospodarstwie Bernackich byłaby znacznie wyższa
Pasze z trzech mieszalników
Hodowcy sami sporządzają pasze dla trzody. Ich zdaniem jest to rozwiązanie tańsze od zakupu gotowych mieszanek dla zwierząt.
– Prestarter gotowy wychodzi kilkadziesiąt procent drożej niż mieszanka wyprodukowana w gospodarstwie w oparciu o zboża i koncentrat białkowy. Miesięcznie tylko na tej paszy oszczędzamy około 1 tysiąca zł – wyjaśniają hodowcy.
Aby usprawnić sporządzanie mieszanek, gospodarze zainstalowali trzy mieszalniki.
– Najwygodniej jest, gdy dla każdej grupy zwierząt przeznaczony jest oddzielny mieszalnik. W jednym przygotowujemy pasze dla tuczników, w drugim dla prosiąt, w trzecim dla macior. Każdy z nich ma inną pojemność. Jeden mieści 1 tonę paszy, drugi półtora, a trzeci dwie tony mieszanki – wylicza Piotr Bernacki.
Dla loch sporządzane są dwie różne mieszanki. Jedna z nich przeznaczona jest dla macior karmiących, a druga dla prośnych. Ich podstawą jest śruta zbożowa składająca się z około 1/3 pszenicy i około 2/3 owsa. Drugim ważnym składnikiem paszy dla macior jest koncentrat białkowy. Nie jest on dodawany do mieszalnika, ale zadawany jest lochom z ręki dwa razy dziennie w zależności od zapotrzebowania danej sztuki. Dawka zależy między innymi od kondycji danej sztuki oraz od ilości prosiąt, jakie dana locha ma do wykarmienia. Lochy prośne i karmiące otrzymują różne koncentraty. Ten przeznaczony dla loch karmiących zawiera dwukrotnie większą ilość białka niż koncentrat podawany lochom prośnym.
Do populacyjnego nie wrócimy
Pierwszą paszą dla prosiąt, aż do momentu odsadzenia, jest prestarter. W jego skład wchodzi między innymi 20% koncentratu oraz śruta jęczmienna i pszenna. Kolejną paszą podawaną prosiętom jest starter, którego podstawą także jest koncentrat oraz mielone ziarno jęczmienia i pszenicy. Warchlaki o wadze powyżej 30 kg otrzymują do końca tuczu jedną paszę. W jej skład wchodzi 15% koncentratu, mieszanka owsa, jęczmienia i pszenicy oraz pszenżyto. W ostatniej fazie tuczu hodowcy stosują także niewielkie ilości śrutowanego ziarna żyta hybrydowego.
Fot. Józef Nuckowski
Fot. Józef Nuckowski
- Dla każdej grupy zwierząt przeznaczony jest oddzielny mieszalnik
– Od kilku lat uprawiamy żyto hybrydowe. Na glebach VI klasy bonitacyjnej daje plon 5 t z ha, co jest dwukrotnie wyższym wynikiem niż ten, jaki na tych polach można uzyskać siejąc pszenżyto, a trzykrotnie wyższy niż w przypadku żyta populacyjnego. Uważam, że jest raczej mało prawdopodobne, aby ktoś spróbował uprawy żyta hybrydowego i po jakimś czasie wrócił do odmian populacyjnych. My na pewno tak nie zrobimy – mówi Piotr Bernacki.
Państwo Bernaccy utrzymują lochy rasy pbz i wbp. Do krycia używane są knury rasy pbz i wbp. Na remont stada przeznaczane są loszki z własnej hodowli. Natomiast knury są kupowane w chlewniach zarodowych.
– Loszki z zakupu nie za bardzo nam się sprawdzają. Znacznie lepiej sprawdzają się sztuki z własnej hodowli – dodają hodowcy.
Józef Nuckowski