Bez usuwania padłych dzików nie da się zatrzymać wirusa ASF
Aby źródła afrykańskiego pomoru świń nie zalegały w lasach i na polach, konieczne są, zdaniem ekspertów, akcje poszukiwania i usuwania padłych dzików. Ich skuteczne wyszukiwanie jest podstawowym narzędziem do zwalczania choroby i ochrony stad trzody chlewnej.
Po tym, jak na początku lipca w stadzie, w którym utrzymywano 53 świnie, w miejscowości Ujazd w gminie Kiszkowo w powiecie gnieźnieńskim wystąpiło ognisko afrykańskiego pomoru świń, ruszył nie tylko ubój zwierząt w okolicznych gospodarstwach, ale także lawina kolejnych ognisk na tym terenie w Wielkopolsce.
Choroba pojawiła się w tej samej miejscowości w kolejnym gospodarstwie, w którym utrzymywano 70 świń. Ogniska wystąpiły także w niedalekiej odległości w Potrzanowie w gminie Skoki w powiecie wągrowieckim w stadzie, w którym były 62 świnie, oraz w miejscowości Tłukawy w gminie Ryczywół w powiecie obornickim, gdzie utrzymywano aż 2766 świń.
Stwierdzono także kolejne ognisko w województwie zachodniopomorskim, w małej chlewni z 12 zwierzętami położonej w miejscowości Kierzków w powiecie myśliborskim. Obecnie mamy 23 potwierdzone ogniska ASF.
Dziki można odstraszać zapachem
Jak podkreślał Mateusz Kruszyński z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Namysłowie podczas Międzynarodowej Konferencji Lekarzy Chorób Świń w Krakowie, dzięki skutecznym przeszukiwaniom i usuwaniu martwych dzików udało się zapobiec transmisji wirusa do gospodarstw trzody chlewnej na terenie województwa opolskiego, gdzie nie wystąpiło do tej pory ognisko u świń. To potwierdza, jak ważne są skuteczne przeszukiwanie terenu i szybka eliminacja patogenu ze środowiska.
Wirus wystąpił u dzików znalezionych na terenie powiatu brzeskiego na początku 2022 roku, a duże kompleksy leśne na tym obszarze sprzyjały szybkiemu rozprzestrzenianiu się choroby wśród tych zwierząt. W połowie 2022 roku był więc już w kolejnym powiecie – namysłowskim, a wysokie zboża na polach, uprawy kukurydzy często przekraczające 100 ha w jednym kawałku oraz ich przyleganie bezpośrednio do lasów utrudniały sprawną redukcję populacji dzików.
– Gdy pierwsze ogniska ASF u dzików pojawiły się w powiatach namysłowskim i opolskim, który również sąsiaduje z powiatem brzeskim, wojewódzki lekarz weterynarii w Opolu podjął decyzję o stworzeniu bariery zapachowej biegnącej przez te trzy powiaty. Wyznaczona trasa miała prawie 100 km długości i prowadziła przez drogi leśne, polne, asfaltowe oraz wykorzystywała linię kolejową – opowiadał Mateusz Kruszyński.
Jak podkreślał, problemem jest to, że inspektoraty weterynarii zmagają się z niechęcią do wspomagania ich działań, zwłaszcza w kwestiach finansowych. W powiecie namysłowskim, gdyby nie środki finansowe pozyskane od dużych ferm i ich zaangażowanie w wykonywanie ogrodzeń zapachowych, gdyż zależało im na ochronie własnych stad trzody chlewnej, być może nie udałoby się stworzyć 50-kilometrowej bariery. Skoordynowana akcja oprysku była powtarzana co 4 tygodnie przez 6 miesięcy i pomogła w znacznym stopniu zatrzymać rozprzestrzenianie się wirusa ASF.
– Opryskiwanie preparatem odstraszającym dziki ma nie dopuścić do zanieczyszczenia upraw i sprzętu rolniczego jako potencjalnych wektorów wirusa. Zastosowany środek działa dwutorowo: odstrasza, gdyż zawiera feromony dzika, i zniechęca do zjadania opryskanych roślin, ponieważ jest oparty na krzemie, który powoduje niesmak w jamie ustnej oraz silne ślinienie – wyjaśniał specjalista.
Do listopada 2022 roku nie stwierdzono ani jednego ogniska po drugiej stronie ogrodzenia – ani u dzików odstrzelonych, ani martwych. Jednak obfitujący wówczas w grzyby czas, a co za tym idzie masowe spacery ludzi po lesie, spowodowały najprawdopodobniej przełamanie zastosowanej bariery zapachowej i pojawiło się ognisko. Afrykański pomór świń zaczął się rozprzestrzeniać w populacji dzików.
Psy okazują się najefektywniejsze w poszukiwaniu martwych dzików
Istotnym mechanizmem transmisji wirusa jest kontakt zdrowych dzików z zakażoną padliną. Zdaniem ekspertów padłe zwierzęta, zależnie od pory roku i warunków atmosferycznych, mogą zarażać nawet do trzech miesięcy. Szczególnie w okresie zimowym, kiedy szczątki zamarzają, a wirus utrzymuje się w nich długo. Latem z kolei, jeśli padlina ulegnie rozłożeniu, ściółka lub gleba wciąż mogą być źródłem zakażenia, gdy dziki będą w niej ryły. Dlatego istotne jest, aby poszukiwania martwych dzików odbywały się systematycznie, a nie doraźnie i losowo.
– Jak pokazują nasze obserwacje, na obszarach, na których występuje wirus ASF, od razu pojawiają się wilki – 70% dzików, które znajdowaliśmy, były przez nie jedzone, stwierdzaliśmy ślady wilków w ich pobliżu. To nie jest dobra sytuacja, gdyż watahy dzików, które są nękane przez wilki, rozpierzchają się, są przepędzane na znaczne odległości. Łowczym wydaje się, że dzików nie ma na ich terenie, bo spada liczba odstrzałów, a tymczasem zwierzęta po prostu przewędrowały na inne rejony i stanowią tam zagrożenie – twierdził Kruszyński.
Choroba bardzo szybko rozprzestrzenia się w populacji tych zwierząt, gdyż chory dzik, zanim padnie, zakaża przez kilka dni inne sztuki, padlina natomiast jest źródłem wirusa przez wiele tygodni. Ważne, aby odnaleźć źródła roznoszenia choroby. Dotyczy to zwłaszcza obszarów zakażonych, na których śmiertelność z powodu ASF jest wysoka, a liczba padłych dzików duża.
– Do poszukiwania martwych dzików wykorzystywaliśmy dwa psy, które, co ważne, nie były psami polującymi. Brak silnego instynktu łowczego pozwolił usprawnić przeszukiwanie, gdyż nie było ono zakłócane w momencie natknięcia się na żywe zwierzęta. Każdy z psów w ciągu dnia pracy, czyli 8–10 godzin, jest w stanie przeszukać nawet do 220 ha lasu. Umożliwiło to dość szybkie przeczesanie terenu. Człowiekowi nie jest łatwo bowiem znaleźć dzika. Chore zwierzęta mają gorączkę, są osłabione, więc wędrują do miejsc zacienionych, wilgotnych, dlatego często można je znaleźć w pobliżu cieków wodnych. Zazwyczaj są to tereny trudno dostępne. Zdarzało się, że przechodziliśmy koło szczątków kilkukrotnie i ich nie zauważaliśmy. Dopiero psy nam je wskazywały. Od sierpnia do końca 2022 roku psy pracowały u nas łącznie 88 godzin – mówił inspektor z PIW w Namysłowie.
Psy poszukują aktywnie, dokładnie, często znajdują martwe dziki ukryte gdzieś pod liśćmi czy śniegiem, w zaroślach. Jeżeli upłynie dużo czasu, to nie ma już śladów, a martwy dzik ulegnie rozkładowi. Pozostaną tylko kości, które bardzo trudno zauważyć w trawie.
Najwięcej padliny znajduje się jesienią, zimą i wczesną wiosną, bo latem szczątki bardzo szybko się rozkładają. Człowiek nie jest w stanie dotrzeć do wielu miejsc, przedzierać się przez gąszcz czy mokradła, ma ograniczone pole widzenia i tak naprawdę znajduje te dziki, które będą na jego ścieżce przemieszczania się. Czworonogi są w stanie wyczuć padlinę z 200–300 m i ją wskazać. W 2022 roku psy znalazły na terenie powiatu 48 dzików, a u 32 z nich potwierdzono ASF, natomiast w 2023 roku podczas 336 godzin i 42 przeszukiwań znalazły 323 martwe dziki, wśród których 280 miało wynik dodatni w kierunku wirusa ASF, i wyznaczono 159 ognisk. W tym samym czasie w trakcie odstrzału pozyskano jedynie 450 dzików.
– Pośród 1165 dzików odstrzelonych w 2022 roku zaledwie 25 sztuk miało kontakt z wirusem, więc poszukiwania z udziałem psów są dużo skuteczniejsze w usuwaniu źródła wirusa ze środowiska – uważa Kruszyński.
Od czerwca 2023 roku inspekcja nie odnotowała ogniska ASF u dzików, co napawało optymizmem służby powiatu namysłowskiego. Od grudnia zaprzestano przeszukiwań.
– Niestety, brak przeszukiwań z psami przez ponad 4 miesiące spowodował utratę kontroli, skutkiem czego było pojawienie się ogniska pod koniec marca bieżącego roku u dzika znalezionego przypadkiem przez pracownika nadleśnictwa. Zorganizowane natychmiast przeszukiwania z psami odkryły kolejne zjedzone i rozwleczone szczątki dzików zakażonych wirusem ASF. To pokazuje, jak ważne są determinacja i stały monitoring w walce z afrykańskim pomorem świń, które muszą być poparte odpowiednimi decyzjami i zapewnieniem narzędzi do prowadzenia skutecznych działań – mówił Mateusz Kruszyński.
Jaki sprzęt jest niezbędny, chcąc efektywnie poszukiwać padłych dzików?
– Dzięki pozyskanym środkom na zwalczanie ASF zakupiliśmy quad oraz samochód terenowy, które bardzo nam pomogły w poruszaniu się po trudnym terenie, zwłaszcza w transporcie dzików, które ważą 100 kg i więcej, a zakłady utylizacyjne nie chcą jeździć do lasu po ich odbiór. Musieliśmy przewozić zwierzęta w miejsca, z których są w stanie je zabrać. Teraz jesteśmy w stanie wyciągnąć dziki z wody, bagien i każdego innego trudno dostępnego terenu – opowiadał Kruszyński.
W jego opinii poszukiwania za pomocą drona, który jest na wyposażeniu powiatowego inspektoratu, nie są porównywalne pod względem skuteczności z wyszkolonymi psami. Drony mają ograniczone możliwości – wymagają dobrej pogody i widoczności, przeszkadza im zbyt silny wiatr, zalesienie, a czas pracy baterii jest ograniczony. Zdaniem eksperta są natomiast idealne do planowania przeszukiwań, aby zlokalizować tereny trudno dostępne, ustalić, czy są ślady zwierząt, wyznaczyć drogi, po których się poruszają, obejrzeć mokradła.
Oczywiście im mniejsze zagęszczenie populacji dzików, tym transmisja poprzez padlinę będzie mniejsza. Dlatego równolegle musi być prowadzony odstrzał, gdyż przy dużej liczebności dzików rosną ryzyko zakażenia, a także tempo rozprzestrzeniania się choroby i czas jej utrzymywania się na danym obszarze.
Zdaniem ekspertów odnajdywanie zakażonych martwych sztuk jest równie ważne jak odstrzały i redukcja populacji, dlatego powinno być prowadzone systematycznie. W krajach takich jak Belgia czy Czechy, w których poradzono sobie z afrykańskim pomorem świń, były wyznaczone do tego celu specjalne zespoły, które codziennie przeszukiwały wyznaczone rejony.
Dominika Stancelewska