ASF: kryzysowa sytuacja w Wielkopolsce trwa
W związku z kryzysową sytuacją 12 sierpnia br. w siedzibie Wielkopolskiej Izby Rolniczej w Poznaniu odbyło się zebranie z udziałem Mieczysława Łuczaka, prezesa WIR, Eugeniusza Grzeszczaka, łowczego krajowego Polskiego Związku Łowieckiego i zarządu Wielkopolskiej Izby Rolniczej.
W spotkaniu uczestniczyli również: wielkopolski wojewódzki lekarz weterynarii Dominika Kmet, wicewojewoda wielkopolski Jarosław Maciejewski, były minister rolnictwa i rozwoju wsi Stanisław Kalemba, łowczy okręgowi z Poznania, Piły, Leszna, Kalisza i Konina, a także przedstawiciele Lasów Państwowych z Poznania i Piły, Wielkopolskiego Parku Narodowego oraz wielkopolskich parków krajobrazowych. Na sali nie zabrakło również członków Komisji ds. Produkcji Zwierzęcej WIR.
Dwadzieścia trzy ogniska w Wielkopolsce
Od 7 czerwca do 31 sierpnia br. w województwie wielkopolskim wykryto 23 ogniska wirusa ASF w stadach różnej wielkości. Jak wynika z relacji Dominiki Kmet, decyzją w powiatach gnieźnieńskim, obornickim, wągrowieckim i poznańskim, gdzie zostały zidentyfikowane ostatnie ogniska, prewencyjnie zlikwidowano stada znajdujące się w promieniu od 1 do 3 km.
– Od momentu, w którym te decyzje zostały podjęte, żaden z lekarzy stacjonujących w tym obrębie nie zgłosił do nas wystąpienia ASF. Trwa wypłata odszkodowań dla rolników, których stada zostały wybite – zapewniła Kmet.
Poszukiwania przyczyn wystąpienia ostatnich ognisk ASF wykazały, że w gospodarstwach, gdzie utrzymywano mniej liczne stada świń, nie zachowywano zasad bioasekuracji. Natomiast w przypadku większych gospodarstw źródło wirusa nadal nie zostało ustalone.
Eugeniusz Grzeszczak odniósł się do propozycji Ministerstwa Klimatu i Środowiska mających związek z wprowadzeniem zmian w Prawie łowieckim, które zakładają m.in. ograniczenie polowań. Jak przyznał, może się to okazać szczególnie niebezpieczne dla Wielkopolski, gdzie produkcja świń jest największa w Polsce. Łowczy zwrócił również uwagę na rozległy areał kukurydzy w województwie wielkopolskim, będący jedną z przyczyn licznego występowania dzików w tym regionie. Podkreślił on również, że Polski Związek Łowiecki musi sam dbać o to, by mieć pieniądze na wypłatę odszkodowań dla rolników, których uprawy uległy zniszczeniu przez zwierzęta dziko żyjące.
– Jutro pojawi się pisemna dyrektywa umożliwiająca łowczym okręgowym intensyfikację polowań. Dokument jest gotowy do podpisu. Czy to załatwi temat? Z góry mówię, że w stu procentach nie – zapowiedział Grzeszczak.
Myśliwi skuteczni jesienią i zimą
Głos w sprawie zabrał również Mikołaj Jakubowski, przewodniczący Zarządu Okręgowego PZŁ, który przedstawił dane dotyczące odstrzału dzików na terenie Wielkopolski, oceniając skuteczność myśliwych jako dobrą.
Jak stwierdził, w tym roku tylko w obrębie powiatu poznańskiego odstrzelono ponad 5,5 tys. dzików. Łowczy zapewnił również, że chwilowy problem z dostępnością chłodni jest monitorowany i na bieżąco rozwiązywany.
– Czasami pojawiają się problemy, np. zakłócanie polowań. Cieszymy się, kiedy mamy wsparcie środowiska rolniczego w sytuacjach, gdy tak zwani ekolodzy – bo zazwyczaj te osoby z ekologią nie mają nic wspólnego – po prostu blokują nam te polowania. Chwilowy problem z chłodniami również na bieżąco jest pilotowany – zapewnił Jakubowski.
Tam strzelać nie kazano
Jakubowski relacjonował również sytuację w sąsiednich województwach. Zatrważająca jest informacja, że wojewoda zachodnio-
pomorski podczas ostatniego sztabu kryzysowego poinformował o zamiarze wydania zakazu odstrzału dzików na terenie tego województwa.
Jak podkreślił Jakubowski, jeśli tak się stanie, to będzie to prawdziwa hekatomba dla Wielkopolski, zwłaszcza że w Zachodniopomorskiem dzików jest co najmniej trzy razy więcej. Nawiązał również do sytuacji z województwa lubuskiego, w którym odstrzał dzików został wstrzymany na 8 miesięcy, podczas których miały one czas na migrację do województwa wielkopolskiego.
Blokują łuczników
Jakubowski przyznał, że odstrzał dzików jest potrzebny również w miastach. Jak się okazało, od 2019 roku prowadzi on bezskuteczne działania mające na celu umożliwienie łowczym współpracę z łucznikami. Jednak by ta była możliwa, potrzebne są rozwiązania systemowe.
– Jako Polski Związek Łowiecki cały czas zgłaszamy prośby o dopuszczenie do polowań łuczników. W miejscach, gdzie łowczy nie może wejść, łucznik zrobi to skutecznie. Od 2019 roku piszemy pisma do premiera, ministrów, prezydenta. Myślę, że jeszcze większa intensyfikacja polowań pozwoli tego dzika zredukować, ale apeluję o rozwiązania systemowe, jeżeli chodzi o miejsca, gdzie my tych polowań nie możemy wykonywać, czyli przede wszystkim obwody niepodlegające pod Polski Związek Łowiecki. Przede wszystkim miasta, bo to jest ogromny problem, a w miastach ASF już jest – stwierdził Jakubowski.
Wicewojewoda wielkopolski Jarosław Maciejewski przyznał, że jest przerażony liczbą ognisk wirusa ASF, które wystąpiły na terenie województwa w ciągu 2 miesięcy.
– To było wyzwanie stawić czoła temu, co się przetoczyło przez północną Wielkopolskę. Skala nieporównywalna do innych miejsc w kraju. To, co jest największym dramatem, to nieświadomość tempa, w jakim wirus może rozprzestrzeniać się w obszarze naszego kraju – powiedział Maciejewski.
Minister klimatu ignoruje rolników
Obecni na spotkaniu rolnicy zwrócili uwagę na działania prowadzone przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz Ministerstwo Klimatu i Środowiska, stwierdzając, że nie ma między nimi porozumienia. Ze swojej strony zapewnili, że będą wspierać myśliwych i mają nadzieję, iż nie dojdzie do zmiany prawa na ich niekorzyść. Pojawił się również wniosek o wystosowanie przez WIR pisma, w którym izba wyrazi wsparcie dla myśliwych i zaapeluje do ministra środowiska o to, by się opamiętał.
Rolnicy wspólnie z pozostałymi uczestnikami spotkania omówili kwestie dotyczące rozprzestrzeniania się wirusa ASF. Niektórzy z obecnych zrezygnowali z hodowli świń po tym, jak ich stada zostały zabite po wykryciu ogniska, i przyznali, że ich następcy nie decydują się na ryzyko związane z tą produkcją.
Mieczysław Łuczak, prezes WIR, podsumowując spotkanie, stwierdził, że różnice w sprawie ASF oraz odstrzału dzików między MKiŚ oraz MRIRW są szkodliwe. Wiele kół łowieckich jest zdezorientowanych i nie wie, co należy robić w takiej sytuacji. Konieczna jest intensyfikacja współpracy środowisk rolników, myśliwych i leśników, a przede wszystkim potrzebne jest zwiększenie liczby polowań na dziki oraz poszukiwania padłych zwierząt.
Justyna Czupryniak