– Przechodziliśmy od trzody chlewnej, przez bydło aż po owce, które są aktualnie w gospodarstwie. Jednocześnie zajmowaliśmy się uprawą i sprzedażą ziemniaków. Ponieważ dostarczaliśmy sami mleko do mleczarni i rozwoziliśmy ziemniaki do klientów, w pewnym momencie zaczęło nam brakować czasu. Postanowiliśmy więc zrezygnować z produkcji zwierzęcej i skupić się na polu – opowiada Robert Płachta z Gołaczowa w powiecie legnickim.
– Nie trwało to jednak długo, gdyż zaczęło nam po prostu brakować zwierząt. Taką mamy naturę. Początkowo zajęliśmy się bydłem mięsnym. Kupowaliśmy cielęta do opasu.
– Nie trwało to jednak długo, gdyż zaczęło nam po prostu brakować zwierząt. Taką mamy naturę. Początkowo zajęliśmy się bydłem mięsnym. Kupowaliśmy cielęta do opasu.
Jednak nie przynosiło to oczekiwanego dochodu i gospodarze wciąż poszukiwali najlepszego dla nich rozwiązania. Ze względu na wsparcie finansowe w Programie Ochrony Zasobów Genetycznych Ras Zagrożonych, postanowili zainteresować się owcami.
- W gospodarstwie utrzymywane są też mięsne rasy owiec, jak chociażby ile de france, berrichion, charollaise, ale przez cały czas przebywają w owczarni
Robert Płachta zakupił do stada polską owcę pogórza objętą programem ochrony zasobów genetycznych. Zaczynał od 30 maciorek. Powiększanie stada nie było łatwe, gdyż w kraju jest niewielu hodowców tej rasy. Liczył na to, że ktoś będzie rezygnował z jej produkcji i wówczas uda się nabyć kolejne zwierzęta. I tak też się stało. Jeden z rolników sprzedał 80 owiec, później drugi ponad 100.
Inwestycja w owczarnię
Polska owca pogórza to rasa w typie mięsno-wełnistym wytworzona na terenie Pogórza Karpackiego i Przedgórza Sudeckiego. Zwierzęta muszą być wpisane do ksiąg i mieć potwierdzoną licencję przez Instytut Zootechniki w Balicach koło Krakowa, aby uczestniczyć w programie ochrony zasobów genetycznych. Dopłaty przyznawane są co roku przez 5 lat. Do każdej maciorki można otrzymać 360 zł plus jeszcze kwota z płatności bezpośrednich. Ostatnio było to niewiele ponad 100 zł.
– W starym gospodarstwie nie mogliśmy się pomieścić. Nie było żadnych możliwości rozwoju w ciasnej zabudowie w środku wsi. Dlatego postanowiliśmy przenieść się na jej obrzeża, co oczywiście wymagało czasu i mnóstwa formalności, a także zmiany w planach zagospodarowania przestrzennego, abyśmy mogli postawić tu dom, a następnie nową owczarnię – wyjaśnia pan Robert.
Po dwóch latach udało się rozpocząć inwestycję. Budowa ruszyła w 2016 roku i po niespełna roku owczarnia była gotowa i zasiedlona. Poddasze jest jeszcze niewykończone, ale będzie mogło w przyszłości służyć do przechowywania siana. W gospodarstwie jest 200 maciorek oraz 70 młodych samic rasy polska owca pogórza, które także powinny zostać objęte programem ochrony zasobów genetycznych po przejściu kwalifikacji. Do krycia utrzymywanych jest także stale 9–10 tryków.
– Hodowców tej rasy na Dolnym Śląsku nie ma zbyt wielu, więc po materiał do rozrodu muszę jeździć na drugi koniec Polski, w woj. podkarpackie, często aż w Bieszczady. Oprócz owcy pogórza mamy także ponad 60 matek ras mięsnych, w tym czystorasowe owce ile de france, a ponadto berrichon du cher, mouton charollaise i merynos polski, kryte różnymi rasami, ostatnio był to tryk rasy texel, po którym jagnięta są wyjątkowo mięsne – mówi gospodarz.
Wykoty ras mięsnych odbywają się od listopada do połowy grudnia, a u owiec pogórza rozpoczynają się w styczniu. Około 30% maciorek rodzi 2 jagnięta. Na czas wykotów matki z młodymi są utrzymywane w pojedynczych kojcach w kwaterach o wymiarach 6 x 8 m. Mieści się tam około 26 maciorek.
– Ułatwia nam to doglądanie zwierząt i przypilnowanie, aby jagnięta były przy swoich matkach. Zwłaszcza nadzorujemy, aby pobrały siarę, gdyż w przeciwnym razie trudno będzie je odchować. To jak długo matki z młodymi przebywają oddzielnie zależy od tego, jak szybko jagnięta radzą sobie samodzielnie i czy trzeba je dokarmiać preparatem mlekozastępczym. Jest on podawany w butelkach ze smoczkiem każdemu młodemu osobno, co jest oczywiście czasochłonne, ale daje bardzo dobre rezultaty w odchowie. Ponadto słabym sztukom także w ten sposób zaraz po porodzie podawana jest siara bydlęca – tłumaczy rolnik.
Pastwisko to podstawa
W kwietniu owce trafiają na pastwisko, z którego mogą korzystać do późnej jesieni. Zajmuje ono około 7 ha. Na noc są oczywiście zapędzane do owczarni i zamykane ze względu na ryzyko zagryzienia przez wilki. Zwierzęta mięsne są utrzymywane cały czas w budynku.
Jagnięta przeznaczone do tuczu od masy ciała 20–30 kg przebywają w osobnym kojcu i karmione są ziarnem owsa, a najlepiej z domieszką jęczmienia i kukurydzy, gdyż wówczas gospodarz zaobserwował największe przyrosty. Po osiągnięciu wagi ubojowej trafiają do rzeźni. Pierwsze partie są sprzedawane już po pół roku od wykotów, te najsłabsze ostatnie sztuki po 9–10 miesiącach. Niektórzy odbiorcy wolą ciężkie jagnięta powyżej 35 kg do nawet 50 kg. Inni z kolei preferują takie pomiędzy 30 a 40 kg masy ciała. Aktualnie klient skłania się ku tym lżejszym i jednorazowo odbiera własnym transportem 60–70 jagniąt.
– Maksymalna cena, jaką możemy uzyskać za kilogram żywca, to 7,50–8,00 zł. Jeśli zwierzęta są przeznaczone do dalszego chowu, to około 10 zł za kg. Na półkach sklepowych jest to natomiast mięso rzadko spotykane i bardzo drogie. Trudno więc oczekiwać, że będzie gościło na polskich stołach. Szansą jest możliwość sprzedaży bezpośredniej klientom indywidualnym. Wówczas może pojedyncze osoby zechcą zainteresować się jagnięciną pomimo braku tradycji jej konsumpcji w Polsce – mówi Robert Płachta.
- Od wiosny do późnej jesieni matki wraz z jagniętami mają możliwość wychodzenia w ciągu dnia z owczarni na pastwisko
Walory jagnięciny są natomiast doceniane w innych krajach europejskich i tam głównie trafiała do tej pory nasza rodzima produkcja. Niestety, od około dwóch lat hodowcy odczuwają problemy ze zbytem. Wynika to głównie z tego, że zahamowany został eksport jagniąt do Włoch. Na szczęście gospodarzowi udało się nawiązać współpracę z ubojnią spod Warszawy, która regularnie odbiera od niego jagnięta.
– Włosi tłumaczą to problemami z obrońcami praw zwierząt i środowiskami proekologicznymi. Nie chcą się narażać i nie kupują jagniąt w Polsce. Zaopatrują się w innych krajach, gdzie nie spotykają się z atakami, a oni byli naprawdę zadowoleni z jakości naszej jagnięciny. Przed Wielkanocą kupowali duże ilości małych jagniąt do 15 kg masy ciała – tłumaczy pan Robert.
Dwie minuty na owcę
Wysoka jakość jagnięciny wynika z tego, że u nas owce są karmione głównie zbożem i paszami gospodarskimi, siano oraz pastwisko to podstawa. Na takim chowie ekstensywnym mięso ma wysokie walory. W gospodarstwie niewielkie ilości paszy treściwej z zakupu dostają tylko jagnięta w czasie odchowu przy matkach, ale trwa to zaledwie ok. 2 tygodni. Później otrzymują już ziarno owsa i jęczmienia. Zimą owce żywione są przede wszystkim sianem oraz sianokiszonką, a matki na miesiąc przed wykotami także zbożem.
Raz w roku odbywa się strzyżenie owiec. Do tego zabiegu przyjeżdża wyspecjalizowana firma. Jak podkreśla gospodarz, to profesjonaliści na skalę światową. W ciągu jednego dnia dwóch pracowników strzyże 210 owiec, jednocześnie wykonując u nich korekcję racic.
– To wicemistrzowie Europy. Strzyżenie jednej owcy zajmuje im dwie minuty. Nie nadążam z dostarczaniem im worków na wełnę – śmieje się gospodarz. – Za kilogram wełny można otrzymać 3,80 zł, a z jednej owcy uzyskuje się 3–4 kg, więc do sprzedania mam około tony wełny. Uzyskana kwota pokrywa na ogół koszty strzyżenia i korekcji racic.
- Polska owca pogórza to rasa genetycznie przystosowana do trudnych warunków środowiskowych i dobrze wykorzystująca pasze z pastwiska
Dominika Stancelewska