„To będzie katastrofa. Hodowla o gigantycznej skali, która generować będzie ogromne odpady. Co dziać się będzie z padłymi świniami? Na obornik będą trafiać, a potem na pole, do środowiska. To nas zatruje...”. „W hodowli masowo stosuje się antybiotyki. Nikt tego nie kontroluje. Potem taka gnojowica trafia do gleby. Rosną w niej rośliny przesiąknięte antybiotykami, następnie są naloty pszczół, które od nich padają. Przez ten straszliwy budynek wyginą mi wszystkie pasieki...”. „Nie po to przeprowadzałem się z miasta na wieś, aby teraz płuca uporczywym odorem gnojowicy przez cały rok na okrągło truć...”
Świetnie zorganizowane protesty, ogromne nieracjonalne emocje osób, do których nie trafiają żadne argumenty przedstawiane przez producentów. Nie są oni w stanie przekonać najczęściej swoich sąsiadów o tym, że ich budynki będą zupełnie bezpieczne dla środowiska. Do tego powstająca materia organiczna to największe dobrodziejstwo dla żyzności gleby. Argumenty nie trafiają, a protesty to obecnie coraz większe realne zagrożenie dla rozwoju krajowej produkcji tuczników.
Niewielkie budynki
Janusz Jereczek jest rolnikiem ze wsi Nowy Bukowiec w powiecie kościerskim. Od lat specjalizuje się w produkcji trzody chlewnej. Posiada stary budynek, w którym nie można było zainstalować nowoczesnych technologii utrzymania zwierząt. Jest to wysłużony obiekt. Świnie są w nim utrzymywane głównie na głębokiej ściółce, która z racji nakładów pracy zwiększa koszty produkcji. Chlewnia jest w stanie pomieścić 650 tuczników. Rolnik postanowił więc, że dla rozwoju gospodarstwa niezbędna jest inwestycja w nowy obiekt. Rozwój produkcji zwierzęcej był dla niego oczywisty.
Chlewnie są stałym elementem polskiej wsi i nie powinno nikogo dziwić, że właśnie tam powstają. Zwłaszcza, jeśli są to budynki wykorzystujące najnowsze technologie w produkcji zwierzęcej
– Dominują u nas słabe gleby IV i V klasy, zdarzają się nawet i grunty o VI klasie bonitacji. Uprawiamy więc żyto i owies, na lepszych kawałkach pszenicę i pszenżyto. Dla zróżnicowania płodozmianu zainwestowaliśmy ostatnio w uprawę traw nasiennych – wylicza Janusz Jereczek.
– Projekt został opracowany przez specjalistyczną firmę. Przeprowadziła ona dokładne wyliczenia. Chcę produkować w cyklu otwartym. Przewiduję 3 cykle rocznie. Uwzględniona została liczba zwierząt jaka w ciągu roku pojawi się w budynku. Ponadto poprosiłem, aby pojemność wanien na gnojowicę została zwiększona niż wymagają tego normy. Wszystko w trosce o bezpieczeństwo przechowywania materii organicznej – zapewnia Jereczek.
Nowoczesny budynek na podłożu rusztowym jest w stanie pomieścić 900 tuczników. Mikroklimatem w chlewni steruje się komputerowo
Do jego chlewni trafiają warchlaki w wadze około 30 kg. Odstawiane są, gdy osiągną ponad 100 kg masy ciała. Inwestycja była realizowana w 2016 roku. Gospodarz jest w o tyle dobrej sytuacji, że jego budynek został już postawiony i ukończony. Można w nim prowadzić gotowy tucz. Na początku tego roku rolnik myślał, że nie będzie miał większych problemów w prowadzeniu produkcji tuczników. Ale także w jego przypadku nie obyło się bez protestów.
Sumienie producenta
Skala braku zrozumienia dla specyfiki rolniczej produkcji w tym przypadku przewyższyła podane wcześniej przykłady. Protest tym razem sięgnął istoty nadprzyrodzonej. Oto, co napisał jeden z mieszkańców w liście oburzenia do producenta trzody:
Skutki wdychania tego fetoru mogą być groźne i narażają nas na choroby: (...) układu oddechowego (...) układu krążeniowego, ciągłe podenerwowanie. Stres oraz szkodliwe związki chemiczne są prostą drogą do choroby wieńcowej i w rezultacie do zawałów serca. Świński fetor może skutkować obrzękami, obniżeniem odporności na zakażenia bakteryjne i wirusowe, niedotlenieniem, bólami głowy, trudnościami z zasypianiem, nadmiernym łzawieniem, uczuleniami i alergiami. Ciągłe atakowanie mózgu negatywnymi bodźcami zapachowymi powoduje szereg schorzeń psychicznych, takich jak ciągłe podenerwowanie, stresy, fobie, nerwice oraz nawracające depresje.”
Średniowieczna świadomość
Oburzony sąsiad stwierdził też, że produkcja będzie przemysłowa, a przecież mówimy o dwóch małych budynkach na 650 i 900 tuczników. Nie ma też podanego źródła tych zatrważających informacji. Tę opinię, jak i wiele innych wymyślanych przy okazji inwestycji prowadzonych przez rolników, można porównać jedynie ze świadomością i stanem nauki w średniowieczu. Wtedy karano za twierdzenia, że ziemia jest okrągła a zielarki, które były faktycznie pierwszymi naukowcami, za odkrywanie leczniczych właściwości niektórych roślin, palono na stosie oskarżając o czary.
Chlewnia została wyposażona w systemy automatycznego zadawania paszy i pojenia zwierząt
Współcześnie producenci świń co prawda paleni nie są, jednak skala społecznej złośliwości i brak wiedzy jest ogromny. Argumenty rolników nie są zazwyczaj w ogóle brane pod uwagę. W najbliższych wydaniach przedstawimy opinie Głównego Inspektoratu Weterynarii, Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska oraz ARiMR na temat takich inwestycji. Poprosiliśmy instytucje odpowiedzialne za bezpieczeństwo sanitarne, środowiskowe oraz dobrostan i realizację wymogów WPR o przedstawienie zasad i surowych przepisów, jakie muszą przestrzegać rolnicy prowadząc produkcję trzody chlewnej.
Tomasz Ślęzak