StoryEditorASF

Czy bioasekuracja wystarczy do obrony gospodarstwa przed ASF?

21.03.2018., 16:03h
Niedawno pojawiła się informacja o stwierdzeniu 108. ogniska afrykańskiego pomoru świń w stadzie trzody chlewnej w powiecie parczewskim w woj. lubelskim w obszarze objętym ograniczeniami. Ze względu na liczbę ognisk stwierdzonych w ciągu 4 lat ten fakt nie powinien zbytnio zaskoczyć rolników. Jednak z pewnych względów zasiał niepokój wśród producentów trzody chlewnej.
Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że wspomniane ognisko ASF stwierdzono w stadzie liczącym 640 świń. Maciej Kalinowski z Wasilewa Skrzeszewskiego uważa, iż przedostanie się wirusa do dużego i odpowiednio zabezpieczonego stada powinno otworzyć oczy zarówno rolnikom, jak też osobom decydującym o zwalczaniu afrykańskiego pomoru świń w naszym kraju.

Bioasekuracja to za mało

Wykryte ognisko wskazuje na to, że pomimo naszych starań wirus i tak może dostać się do chlewni. Bioasekuracja jest ostatnio modnym słowem wypowiadanym w kontekście zwalczania afrykańskiego pomoru świń. Nakłada na rolników różne ograniczenia. Bioasekurację traktuje się jako przeniesienie ciężaru walki z wirusem na hodowców. Tak naprawdę największym problemem jest skażenie środowiska i tam powinny być prowadzone działania zwalczające chorobę. Głównym problemem są padłe zarażone dziki, których szczątki pomimo zabezpieczeń mogą przedostać się do chlewni. Dlatego chcielibyśmy poznać przyczynę przedostania się wirusa do tej chlewni, aby jeszcze skuteczniej chronić swoje stada – mówi Maciej Kalinowski.

Rolnik uważa, że przy dużym nasyceniu środowiska wirusem ASF na dłuższą metę zarówno małe, jak i te duże gospodarstwa mogą mieć problemy z powstrzymaniem wirusa przed wtargnięciem do chlewni.



  • Aby zmniejszyć ryzyko przedostania się wirusa do chlewni, Maciej Kalinowski zmienił w tuczarni system ściołowy na rusztowy

Zebrane z pól surowce w większości używane są w żywieniu świń. W gospodarstwach typowo przemysłowych pasza dostarczana jest z wytwórni, gdzie została poddana działaniu wysokiej temperatury i dzięki temu jest bezpieczna. Gospodarstwa te są ogrodzone i nie używają słomy jako ściółki, gdyż zwierzęta utrzymywane są na rusztach. Cała ta otoczka wokół afrykańskiego pomoru świń sprowadza się do tego, żeby przy okazji wyeliminować gospodarstwa rodzinne takie jak nasze, a dać możliwość tym przemysłowym fermom. Tylko one będą w stanie obronić się w warunkach skażenia środowiska i też nie wiem, czy uda im się to na długo. Na przykład na Łotwie także duże fermy nie obroniły się przed wirusem ASF – zauważa Maciej Kalinowski.

Nie twierdzę, że bioasekuracja nie jest ważna, ale niezbędne jest także wyeliminowanie do minimum wirusa ze środowiska. W warunkach, jakie mamy podczas zbioru płodów rolnych, nie da się ich w 100% zabezpieczyć przed wirusem. Słyszałem taką opinię, że słomę z pól powinniśmy sprzedać np. drobiarzom, a kupić tę z terenów, gdzie ASF nie występuje. Tylko skąd ja miałbym tę słomę kupować? Z Wielkopolski? To jest po prostu technicznie niewykonalne. To samo dotyczy zboża. Sprzedaż własnych produktów i kupowanie ich spoza stref jest uciążliwe i generuje dodatkowe koszty – dodaje Maciej Kalinowski.

Rekompensaty zgodne ze stratami

Rolnika zastanawia też najnowsza ustawa, na podstawie której mają być wyrównane utracone przez producentów świń w strefach dochody. Jego zdaniem, założenia w niej zawarte są błędne. Taka konstrukcja, że przelicza się stratę do sztuki, a nie do kilograma, jest błędna.

Porównałem dwie swoje faktury za sprzedane tuczniki. Na jednej miałem średnią wagę 89 kg wbc, a na drugiej 98, więc wychodzi mi prawie 10 kg różnicy. Przy różnicy cen mogła mi wyjść taka sama kwota za sztukę, więc takie liczenie nie ma sensu. Co mi da liczenie średniej z 3 ostatnich lat? Jeśli tendencja jest wzrostowa, to ja nigdy nie otrzymam rekompensaty. Jeśli policzę wartości sprzed lat, to otrzymując obecnie za tuczniki mniej niż moi koledzy z białej strefy, będę miał ceny porównywalne z tymi sprzed 3 lat i rekompensata nie będzie mi się należała. Trzeba wypłacać rekompensatę według różnicy w cenie pomiędzy strefami w danym dniu. Ponadto pula pieniędzy na te rekompensaty jest ograniczona, więc nie mam pewności, czy w ogóle otrzymam pieniądze – mówi rolnik.



  • Hodowca w związku z ASF-em zredukował pogłowie loch

Została połowa loch

Maciej Kalinowski utrzymywał ponad 50 macior stada podstawowego. Gdy ASF zbliżał się do jego okolicy, zaczął zmniejszać pogłowie loch. Radykalna redukcja nastąpiła w 2017 roku.

Obecnie utrzymuję około 30 loch, czyli połowę tego co wcześniej. Dzięki temu, że zredukowałem liczbę loch mogłem sobie poradzić, gdy w pobliżu wybuchło ognisko. W związku z tym, że nie mogłem sprzedać tuczników, zwierzęta te przerosły. Mając mniejszą obsadę pomimo dłuższego terminu utrzymania, mogłem zapewnić im odpowiedni dobrostan. Jednak za zredukowanie produkcji nie otrzymam żadnej rekompensaty. Ponadto, jeśli za kilka lat obecny rok będzie podstawą dla jakiejś rekompensaty, to stracę na tym, gdyż mam obecnie mniejszą produkcję. Uważam, że rolników z innych rejonów kraju trzeba przestrzec przed tym, że przy wprowadzeniu stref niekoniecznie muszą otrzymać realny zwrot poniesionych z tego tytułu strat – podkreśla gospodarz.



  • Maciej Kalinowski uważa, że nowa ustawa nie gwarantuje rekompensaty realnych strat hodowców w strefach ASF

Zarówno tuczniki, jak też warchlaki w gospodarstwie Macieja Kalinowskiego utrzymywane są na rusztach. Na rusztach urządzone są także porodówki. Jedynie lochy luźne utrzymywane są na słomie. Jednak w kontekście zagrożenia afrykańskim pomorem świń rolnik zastanawia się nad przerobieniem także w tych pomieszczeniach posadzki na ruszta. Wtedy zlikwidowałby potencjalne zagrożenie wynikające z używania słomy jako ściółki.

Ryzykowna modernizacja

Chlewnia Macieja Kalinowskiego wymaga modernizacji, jednak zastanawia się on, czy warto w chwili obecnej inwestować w budynki dla trzody chlewnej.

Od grudnia 2017 roku moje gospodarstwo znajduje się w strefie czerwonej i nie wiem, jak dalej sytuacja się rozwinie. Przed sprzedażą tuczników pobierana jest krew do badania. Ten fakt w pewnym stopniu utrudnia planowanie sprzedaży. Dodatkowym problemem jest jeszcze długi okres oczekiwania na wyniki badań. Próbki w dalszym ciągu badane są tylko w jednym laboratorium. Gdy otrzymamy wyniki potwierdzające, że stado jest zdrowe, to mamy mało czasu na sprzedaż zwierząt – mówi Maciej Kalinowski.



  • Sama bioasekuracja w walce z afrykańskim pomorem świń nie wystarczy, równie ważne jest wyeliminowanie ze środowiska dzików, które stały się rezerwuarem wirusa
Gospodarz zwraca także uwagę na inne utrudnienia, które czekają hodowców zwierząt, w tym producentów trzody chlewnej.

Dużo mówi się o wykorzystaniu w żywieniu zwierząt białka wyprodukowanego w swoim gospodarstwie, czyli głównie nasion roślin strączkowych w celu zmniejszenia wykorzystania w żywieniu śruty sojowej z importu. Jednak niedawno byłem na spotkaniu, na którym dowiedziałem się, że w tym roku uprawa grochu będzie się liczyła do zazielenienia pod warunkiem, że nie zastosujemy w niej chemicznej ochrony roślin. Jest to sprzeczne z założeniami produkcji własnego białka. Bez ochrony chemicznej można produkować zielony nawóz, a nie paszę dla zwierząt – denerwuje się hodowca.

Józef Nuckowski
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
24. listopad 2024 02:53