Polska jest czwartym w UE i siódmym na świecie producentem wieprzowiny i mimo wszystko wciąż dużym eksporterem tego mięsa. Z drugiej strony wciąż przyjeżdża do nas wiele mięsa i prosiąt z zagranicy. Zdarzyły się nawet transporty z Belgii po wykryciu tam ASF u dzików, na szczęście było to tylko 850 świń. W 2017 roku w stosunku do 2010 roku import wzrósł trzykrotnie, a jeżeli chodzi o prosięta, to nawet więcej. Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej szacuje, że w tym roku zaimportujemy około 7 mln świń.
Skutki regionalizacji
Zdaniem producentów trzody chlewnej, równie niepokojący co drastycznie niskie ceny żywca wieprzowego jest brak regulacji rynkowych. Spadki cen przybrały na sile po wprowadzeniu embarga na polską wieprzowinę przez USA, jednego z jej największych importerów. Chociaż według zapewnień ministerstwa rolnictwa, wstrzymanie importu było efektem nieporozumień wynikających z braku zrozumienia kwestii regionalizacji i szybka interwencja rządu przywróciła możliwość wznowienia sprzedaży, to prognozy cen w skupach nie napawają optymizmem.
W Unii Europejskiej, aby skutecznie walczyć z rozprzestrzenianiem się wirusa afrykańskiego pomoru świń przy jednoczesnym utrzymywaniu wymiany handlowej, wprowadzono obszary, na których obowiązują restrykcje. Dotyczy to zarówno przemieszczania trzody chlewnej, jak i produktów wieprzowych. Handel poza tymi obszarami odbywa się bez ograniczeń. Rozróżnia się występowanie wirusa w populacji dzików i świń, ale wiele krajów, w tym najwięksi importerzy azjatyccy, nie respektują tego rozróżnienia i stosują swoje wewnętrzne przepisy zabraniające importu wieprzowiny z krajów, na terenie których wystąpiły przypadki ASF w populacji dzików.
Fot. Dominika Stancelewska
Fot. Dominika Stancelewska
- Rejonizacji stosowanej w krajach UE pod względem występowania ASF nie uznaje wiele krajów trzecich importujących wieprzowinę, co może wpływać na sytuację na rynku trzody chlewnej
Na rolnikach ciążą wysokie obostrzenia, muszą ponosić koszty zapewnienia ochrony gospodarstw przed wniknięciem wirusa do chlewni. Na dzień dzisiejszy nie ma informacji, kiedy będzie można znów ubiegać się o rekompensaty za nieutrzymywanie świń. Część mniejszych producentów, którzy nie są w stanie spełnić wymogów bioasekuracji w związku z ASF, chętnie by z nich skorzystała. Bardzo zaniepokojeni rozwojem sytuacji są rolnicy z Wielkopolski, którzy postanowili wziąć udział w posiedzeniu Sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi dotyczącym sytuacji na rynku trzody chlewnej. Domagali się między innymi:
- stworzenia warunków do konsolidacji branży trzody chlewnej,
- zmiany niekorzystnych przepisów dotyczących budowy obiektów inwentarskich,
- stworzenia polskiej giełdy wyznaczającej ceny żywca wieprzowego,
- stworzenia programu pozyskiwania informacji o zmowach cenowych,
- utworzenia państwowych zakładów przetwórczych, które mogłyby prowadzić skup interwencyjny żywca wieprzowego.
Niestety, nie doczekali się konkretnych deklaracji ze strony ministerstwa rolnictwa. Resort obiecuje tylko utworzenie polskiego holdingu spożywczego, w którym znajdą się także polskie zakłady przetwórcze. A co będzie, jeśli wirus ASF pojawi się w Niemczech, skoro już teraz sytuacja producentów trzody chlewnej jest dramatyczna? A wcale nie jest to wykluczone po tym, jak przypadki ASF u dzików w Belgii wystąpiły w odległości zaledwie około 60 km od zachodniej granicy Niemiec. Od wschodniej granicy wirus ASF na terenie Polski jest w odległości około 350 km. Eksperci twierdzą, że dotarcie choroby na terytorium Niemiec to tylko kwestia czasu.
Trzeba walczyć o inne rynki
Niemcy eksportują wieprzowinę do tych samych krajów, które zamknęły swoje granice przed belgijską wieprzowiną. Kraj dotknięty chorobą ASF, niezależnie czy wirus został potwierdzony u dzików czy u świń, jest najczęściej pozbawiony możliwości eksportu tego mięsa. Stąd można przyjąć, że w momencie pojawienia się choroby na terenie Niemiec w populacji dzików, rynki dla niemieckiej wieprzowiny zostaną zamknięte. Skutki tego embarga dla UE będą 10-krotnie większe niż to miało miejsce w przypadku Belgii. Niemcy bowiem eksportują 10 razy więcej wieprzowiny na rynki trzecie niż Belgia.
Fot. Józef Nuckowski
Fot. Józef Nuckowski
- Zdaniem Głównego Lekarza Weterynarii rolnicy protestujący przeciwko wybijaniu świń mogli przyczynić się do roznoszenia wirusa ASF
W 2017 roku niemiecki eksport do krajów, które nie uznają unijnej regionalizacji wyniósł około 300 tys. ton mięsa wieprzowego i 200 tys. ton podrobów. W przypadku zamknięcia tych rynków dla Niemiec, niewyeksportowany surowiec pozostanie na rynku unijnym, wpływając na ceny skupu żywca. Skala spadku cen jest trudna do przewidzenia, ale w 2014 roku po wystąpieniu ASF w Polsce i wprowadzeniu embarga przez Rosję sięgnęła blisko 30%. Można się tylko domyślać, że powtórzenie tego scenariusza doprowadziłoby do poważnego kryzysu branży w całej Unii Europejskiej. Cena wieprzowiny w Polsce, jak i w wielu krajach UE, jest ściśle powiązana z ceną niemiecką. Dlatego zdaniem ekspertów należy wypracować unijną strategię przekierowania eksportu na rynki trzecie po ewentualnym wprowadzeniu embarga na niemiecką wieprzowinę.
Rolnicy winni roznoszenia ASF?
Z wirusem ASF trudno jest walczyć, ale na szczęście nie notujemy od jakiegoś czasu choroby w stadach świń. Ostanie ognisko afrykańskiego pomoru świń stwierdzono w naszym kraju w połowie września w powiecie chełmskim w woj. lubelskim. Wciąż jednak potwierdzane są nowe przypadki u dzików, których liczba przekroczyła już ponad 3 tysiące. Pojawiły się one w czterech województwach: podlaskim, lubelskim, mazowieckim i warmińsko-mazurskim, przy czym większość zachorowań wystąpiła w ostatnich dwóch wymienionych regionach. W 2018 roku było ponad 2 tysiące przypadków, czyli w ciągu nieco ponad dziesięciu miesięcy tego roku wystąpiło 70% wszystkich przypadków ASF, jakie potwierdzono w naszym kraju.
Pomimo ciągłego rozprzestrzeniania się wirusa afrykańskiego pomoru świń na wschodzie Polski, pogłowie świń w bieżącym roku wzrosło we wszystkich województwach, gdzie choroba występuje. Jest to odwrotna tendencja do tego co działo się w krajach, gdzie wcześniej występowała choroba. Zwykle tam, gdzie pojawiał się ASF, notowane były spadki pogłowia. W porównaniu z czerwcem 2017 roku pogłowie świń w woj. mazowieckim wzrosło o prawie 26%, w woj. podlaskim o ponad 8%, a w woj. warmińsko-mazurskim o 3,5%. Spadek pogłowia nastąpił jedynie w woj. lubelskim o 10%.
Wzrost pogłowia nie ma odzwierciedlenia w zwiększeniu liczby stad trzody chlewnej. Tu z roku na rok obserwuje się wyłącznie zmniejszenie liczby gospodarstw utrzymujących świnie. Największy spadek liczby stad odnotowano w woj. podlaskim i wyniósł 25%.
Główny Lekarz Weterynarii w celu przyspieszenia badań wyznaczył dwa Zakłady Higieny Weterynaryjnej w Warszawie – Oddział Terenowy w Ostrołęce i Oddział Terenowy w Siedlcach – do analiz diagnostycznych, serologicznych i molekularnych w zakresie afrykańskiego pomoru świń. Rolnicy z terenów objętych restrykcjami często zwracają uwagę na niekompetentne działania służb weterynaryjnych. Mają do nich wiele zastrzeżeń. Zarzucają lekarzom weterynarii, że poprzez powadzone działania przyczyniają się do roznoszenia wirusa. Tak było w przypadku lawiny ognisk w powiecie parczewskim w woj. lubelskim. Jednak według opinii Głównego Lekarza Weterynarii, to protestujący rolnicy, pomimo posiadanej w gospodarstwach bioasekuracji, mogli być przyczyną rozprzestrzeniania się wirusa ASF w Parczewie.
Wszystko przez gęstą zabudowę
Jak podaje ministerstwo, działania terenowych organów Inspekcji Weterynaryjnej, czyli powiatowego lekarza weterynarii w Parczewie oraz Lubelskiego Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii nie były przyczyną wybuchu ognisk ASF w powiecie parczewskim, pomimo pewnych uchybień ze strony powiatowego lekarza weterynarii. Otóż w co najmniej kilkunastu ogniskach pozostawił on pasze, które uznał za skażone. Zostały one poddane 40-dniowej kwarantannie zamiast zniszczenia.
Mimo to, zdaniem Inspekcji Weterynaryjnej, winy za rozprzestrzenienie się ASF nie ponoszą jej pracownicy, a raczej gęsta zabudowa oraz znaczna liczba sąsiadujących ze sobą gospodarstw, co mogło być czynnikiem sprzyjającym rozwojowi choroby w gospodarstwach kontaktowych. Powiat parczewski jest drugim powiatem z największą liczbą ognisk ASF (20 ognisk). Liczba świń we wszystkich ogniskach w tym powiecie wyniosła ponad 7 tysięcy, co w skali województwa (około 25 tys. świń) stanowi 30%.
GLW wskazał również na możliwość przeniesienia wirusa do gospodarstw przez uczestników organizowanych na terenie tego powiatu zgromadzeń towarzyszących między innymi likwidacji ogniska choroby w gospodarstwie w miejscowości Dawidy w czerwcu br. Było podejrzenie, że wirusa mogli przenieść pracownicy firmy Agri Plus, gdyż w czterech ogniskach (2 gospodarstwa w powiecie parczewskim i 2 gospodarstwa w powiecie chełmskim) tucz świń prowadzony był w ramach tuczu kontraktowego z tą firmą. Jednakże to też zostało wykluczone.
Dominika Stancelewska