– Jako chłopak nauczyłem, od podstaw wszystkiego 2 młode ogierki. To wtedy zrodziła się moja miłość do koni. Gdy miałem 14 lat mama kupiła traktor, ale konie pozostały moją wielką pasją. Po latach zupełnie przypadkiem zakupiłem konika polskiego i od tego zaczęło się tworzenie stada rasy zachowawczej, która jest piękna swoją brzydotą i na stałe zdobyła miejsce w moim sercu – powiedział poseł Robert Telus.
Deszcz im nie straszny
Obecnie stado objęte kontrolą Instytutu Zootechniki w Balicach, jak i Polskiego Związku Hodowców Koni liczy 40 sztuk, w tym 20 klaczy. Jest utrzymywane na 15 ha wydzierżawionych od Lasów Państwowych. Wcześniej były to nieużytki, a teraz są to pastwiska pogrodzone przy użyciu ogrodzenia stałego wzmocnionego pastuchem elektrycznym. Koniki polskie mają do dyspozycji wiaty, gdzie mogą się schronić przed deszczem, chociaż jak zauważył poseł, deszcz im nie przeszkadza wręcz przeciwnie, tam dowożone jest też siano. Zwierzęta są dokarmiane również owsem, zwłaszcza w okresie zimowym. Robert Telus zbudował także wiatę do składowania balotów z sianem, a tych jego konie rocznie zjadają ok. 400 sztuk, a razem z drugim stadem córki jest to 700 balotów. Lubią też słomę owsianą.
Atrakcja na szlaku Hubala
Dzikimi przodkami koników polskich były tarpany. Jest to rasa prymitywna, długowieczna i późno dojrzewająca a przy tym bardzo odporna zarówno na choroby, jak i warunki atmosferyczne, zatem nawet zimą może być utrzymywana bez budynków. Klacze źrebią się przy mrozie - 30oC i nic złego nie dzieje się ani matce, ani źrebięciu. W zasadzie stado to żyje półdziko, ale co ciekawe, konie są bardzo ufne, oswojone i przyjaźnie nastawione do ludzi. Są też dodatkową atrakcją tego terenu.
- Ogier haremowy zakupiony ze SK w Dobrzyniewie
– Wiele osób zażywa tu świeżego powietrza spacerując czy jeżdżąc rowerami i nikt nie przechodzi obojętnie obok tych koni. Inni przyjeżdżają tu, gdyż jest to historyczne miejsce – teren działania oddziału majora Hubala. Tędy przebiega ścieżka rowerowa – „Śladami Hubala” oraz jest to część ścieżki edukacyjno-historycznej „Śladami oddziału majora Hubala” – wyjaśnił poseł Robert Telus.
31-letnia przodowniczka
Klacze kryte są haremowo przez ogiera zarodowego zakupionego ze Stadniny Koni Dobrzyniewo. To zwierzęta płodne i z reguły klacz rodzi co roku źrebaka, jednak przed kilkoma laty w stadzie wystąpił tasiemiec, który nie tylko przełożył się na znacznie gorsze wyniki w rozrodzie, ale także doprowadził do upadku 5 sztuk. Obecnie stosowane są tu rygorystyczne zasady, aby sytuacja się nie powtórzyła, a więc kwarantanna zakupionych zwierząt przed wprowadzeniem do stada oraz regularne odrobaczanie nie 2 a 3 razy do roku. Robert Telus, musiał też zmienić rodzaj stosowanych preparatów do odrobaczania, bo tylko wąska grupa z nich działa na tasiemca. Ponadto tasiemca trudno zwalczyć, gdyż jego jaja są wydalane z odchodami. Walka z pasożytem trwała 2 lata.
- Wiaty to miejsce, w którym konie są dokarmiane sianem, owsem i słomą owsianą
– Te konie mają bardzo łagodny charakter, ale dorosłe ogiery stadne będą zawsze ze sobą walczyć. Raz obserwowałem taką potyczkę, gdy dwa różne stada wypasały się na jednym pastwisku. Po godzinnej walce ogiery odstąpiły od siebie i każdy ze swoim haremem poszedł w swoją stronę – relacjonował Robert Telus, dodając, że gdy matka jest w haremie u syna, to gdy ma ruję szuka innego ogiera. Ponadto w każdym stadzie jest klacz, która rządzi, z reguły to najstarsza sztuka tzw. przodowniczka. W tym stadzie taką ważną rolę spełnia już 31-letnia klacz Nel. – Ogier dba o bezpieczeństwo, a rządzi w stadzie najstarsza klacz – dodał poseł.
To nie biznes, a pasja
Do każdej klaczy, która urodzi przynajmniej 1 źrebię na 2 lata, przysługuje dopłata 1700 zł na rok z tytułu rasy zachowawczej. Jak szacuje Robert Telus, w jego przypadku spokojnie wystarcza to na pokrycie kosztów żywienia.
– Źrebaki przeważnie sprzedajemy, bo gdyby stado się rozrosło, to dzierżawiony teren byłby zbyt mały. Niestety, ceny są śmiesznie niskie, za rocznego ogierka można otrzymać 1 tys. zł, a za klaczkę 1,8 tys. zł. Tak że to nie żaden biznes, a pasja – przyznał poseł.
Andrzej Rutkowski
Zdjęcia: Andrzej Rutkowski