Pojawienie się myszy lub szczurów w chlewni może być przyczyną dużych strat. Nie chodzi tu tylko o zjadaną i zanieczyszczoną paszę, ale również uszkodzenie wyposażenia chlewni, a przede wszystkim choroby przenoszone przez gryzonie. Zagrożeniem wynikającym z ich obecności na fermie jest uszkadzanie instalacji (np. elektrycznej) czy urządzeń służących do karmienia zwierząt. Jednak główną szkodą wyrządzoną przez myszy i szczury jest roznoszenie chorób niebezpiecznych dla świń. Dlatego należy zrobić wszystko, aby zapobiec rozwojowi populacji gryzoni na terenie gospodarstwa.
Roznoszą choroby
Szczury i myszy stanowią ważny wektor szerzenia się chorób. Szczury mogą przemieszczać się nawet 3–4 km i przenosić wiele chorób groźnych zarówno dla zwierząt, jak i ludzi. Gryzonie przenoszą bakterie Escherichia coli, Salmonella, pasterelle, leptospiry, listerie, brucelle, wąglika, wirus choroby Aujeszkyego, grypy, wścieklizny, a także pasożyty włośnicy i toksoplazmozy.
Gryzonie przebywają w pobliżu gospodarstw, gdyż mają tam stały dostęp do pożywienia. Zwłaszcza jesienią obserwuje się wzmożoną ich migrację. Osiedlają się w budynkach, by przetrwać zimę. Dlatego deratyzacja przeprowadzona jesienią ma swoje uzasadnienie. W sprzyjających warunkach z jednej pary myszy (bez ich zwalczania) może powstać kilka tysięcy osobników w ciągu roku. W ciągu kilku miesięcy inwazja gryzoni może więc stać się wielkim problemem. Szczury mogą rocznie wydać do 6 miotów, a liczebność każdego może wynieść nawet kilkanaście osobników. Co gorsza, bardzo szybko są one gotowe do rozrodu. Przy braku działań deratyzacyjnych populacja gryzoni może więc w krótkim czasie osiągnąć bardzo duże rozmiary.
Gryzonie są nie tylko roznosicielami chorób, ale mogą także uszkadzać wyposażenie w chlewni, dlatego należy przeprowadzać regularną deratyzację
Gryzonie przebywają w pobliżu gospodarstw, gdyż mają tam stały dostęp do pożywienia. Zwłaszcza jesienią obserwuje się wzmożoną ich migrację. Osiedlają się w budynkach, by przetrwać zimę. Dlatego deratyzacja przeprowadzona jesienią ma swoje uzasadnienie. W sprzyjających warunkach z jednej pary myszy (bez ich zwalczania) może powstać kilka tysięcy osobników w ciągu roku. W ciągu kilku miesięcy inwazja gryzoni może więc stać się wielkim problemem. Szczury mogą rocznie wydać do 6 miotów, a liczebność każdego może wynieść nawet kilkanaście osobników. Co gorsza, bardzo szybko są one gotowe do rozrodu. Przy braku działań deratyzacyjnych populacja gryzoni może więc w krótkim czasie osiągnąć bardzo duże rozmiary.
Metody deratyzacji
Tępienie gryzoni powinno odbywać się w sposób zorganizowany. Do najpopularniejszych metod walki z myszami w budynkach inwentarskich należą pułapki i gilotyny, które zabijają szkodniki. Nie są one drogie, ale też są mało skuteczne. Najłatwiejszym sposobem eliminowania szczurów jest metoda chemiczna, polegająca na wykładaniu preparatów, w skład których wchodzą substancje toksyczne dla gryzoni. Dostępne są preparaty w postaci granulatu, kostek, bloków czy saszetek z pastą.
Należy reagować natychmiast po dostrzeżeniu pierwszych śladów bytowania myszy lub szczurów. Jednak szczury w ramach strategii przetrwania stały się niezwykle nieufne wobec nieznanych sobie przedmiotów. Potrafią być bardzo ostrożne w podejściu do nowych pojemników z trucizną i nieznanego pożywienia, początkowo ich unikając lub pobierając jedynie niewielkie ilości, aż się nie upewnią, że są one bezpieczne. Zanim trutka zostanie zjedzona przez szczura, może więc upłynąć trochę czasu.
Te szczury, które wcześniej bytowały na polach, łatwiej poddają się truciznom z uwagi na ich nieznajomość. Jednak szczury są zwierzętami inteligentnymi i po pewnym czasie są w stanie nauczyć się omijać zatrutą karmę. Kojarzą ją z padłymi osobnikami, które leżą w pobliżu lub na których ciele mogą wyczuć wyraźny jej zapach. W walce ze szczurami stawia się więc na zintegrowane metody zwalczania i zabezpieczenia.
Lepszą metodą od pułapek jest stosowanie preparatów chemicznych, w skład których wchodzą substancje toksyczne dla gryzoni
Te szczury, które wcześniej bytowały na polach, łatwiej poddają się truciznom z uwagi na ich nieznajomość. Jednak szczury są zwierzętami inteligentnymi i po pewnym czasie są w stanie nauczyć się omijać zatrutą karmę. Kojarzą ją z padłymi osobnikami, które leżą w pobliżu lub na których ciele mogą wyczuć wyraźny jej zapach. W walce ze szczurami stawia się więc na zintegrowane metody zwalczania i zabezpieczenia.
Szczury są silnie zhierarchizowane i w przypadku pojawienia się nowego pokarmu, jakim jest zatruta karma, w pierwszej kolejności próbują go zwiadowcy. Gdyby trucizna zadziałała natychmiast (a to miało miejsce w przypadku starszych preparatów) pozostałe osobniki odebrałyby nowy pokarm jako zagrożenie i skuteczność takiego preparatu byłaby bardzo niska. Nowe preparaty działają z kilkudniowym opóźnieniem. Dzięki temu znaczna część populacji zdąży pobrać trutkę.
Niebezpieczne dla ludzi
Do wykładania trutek zdecydowanie najlepiej użyć karmników lub stacji deratyzacyjnych. Gryzoń nie jest w stanie wyjąć trucizny na zewnątrz. Jest to proste urządzenie, które wyklucza przypadkowe zjedzenie trutki przez ludzi lub zwierzęta domowe albo wolno żyjące. Trutki na myszy i szczury działają na bazie inhibitorów krzepnięcia krwi, dlatego są niebezpieczne nie tylko dla gryzoni, ale także dla innych zwierząt i oczywiście dla ludzi. Urządzenie na trutkę zabezpiecza również preparat przed warunkami atmosferycznymi (deszczem, śniegiem).
Myszy bytują głównie wewnątrz obiektów, dlatego karmniki deratyzacyjne należy umieścić w budynkach. W przypadku myszy bardzo istotna jest duża liczba punktów z trucizną. Są one bowiem przyzwyczajone do pobierania małych ilości pokarmu w wielu miejscach. Nierównomierne rozłożenie trucizny może sprawić, że zwierzęta nie pobiorą wystarczającej dawki substancji aktywnej.
W przypadku szczurów miejsca wyłożenia trutki powinny znajdować się na zewnątrz budynków, w miejscach stałego przemieszczania się gryzoni. Dobrze jest rozstawić karmniki z preparatem w pobliżu ścian bądź we wnękach. Tam bowiem zwierzęta czują się najbezpieczniej i najprędzej zdecydują się na pobranie preparatu.
W gospodarstwie musi być prowadzona dokumentacja deratyzacji i kontrolowane zużycie wyłożonych preparatów. Pułapki należy też regularne uzupełniać.
Myszy i szczury nie tylko podjadają pasze, ale także je zanieczyszczają, uszkadzają również worki i przyczyniają się do strat
W gospodarstwie musi być prowadzona dokumentacja deratyzacji i kontrolowane zużycie wyłożonych preparatów. Pułapki należy też regularne uzupełniać.
Ochrona lepsza niż walka
Gryzonie trudno wyeliminować, dlatego przede wszystkim należy zapobiegać ich pojawieniu się w gospodarstwie. Należy przestrzegać higieny w chlewni oraz na całym terenie gospodarstwa. W ograniczaniu populacji gryzoni ważną rolę odgrywają zabiegi profilaktyczne polegające na uniemożliwieniu im dostępu do przechowywanej żywności i wody. Nie wolno pozostawiać dużej ilości odpadków, gdyż stanowią one pokarm dla szczurów oraz myszy. Śmietniki muszą być szczelne, a kompostowniki stale przykryte.
Ważne jest także zabezpieczenie kanałów wentylacyjnych czy okien przy pomocy specjalnych siatek. Szczury mogą dostawać się do obiektu również poprzez szczeliny między drzwiami i posadzką, więc powinny one być jak najmniejsze. Należy zabezpieczyć miejsca przechodzenia rur w ścianach i podłogach. Między nimi nie powinno być wolnych przestrzeni. Z kolei przewody elektryczne powinny być osłonięte blachą lub siatką drucianą.
Należy także zlikwidować trudno dostępne dla człowieka przestrzenie podpodłogowe, w których szczury mogą się spokojnie gnieździć. Gryzonie rozmnażają się w miejscach mało dostępnych oraz tam, gdzie czują się bezpiecznie. Jeśli zabezpieczymy wszystkie zakamarki i wysprzątamy teren, szczury nie będą miały możliwości bezpiecznego schronienia i wydania potomstwa.
W ochronie przed gryzoniami pomaga także budowa ogrodzenia. Powinno być przytwierdzone do zagłębionej w ziemi na głębokość co najmniej 30 cm podmurówki. Zabezpieczenie takie uniemożliwia lub w zasadniczy sposób utrudnia przedostanie się na teren chlewni nie tylko zwierząt dziko żyjących, ale także gryzoni.
Dominika Stancelewska