
O założeniach "ustawy łańcuchowej" pisaliśmy m.in. tutaj. Dość wspomnieć, że w jej myśl używanie pastuchów elektrycznych i poskromów przez rolników ma być karane więzieniem. Ustawa przewiduje również zakaz utrzymywania zwierząt na uwięzi. Wczoraj w Sejmie głos w sprawie kontrowersyjnego projektu zabrali m.in. rolnicy.
Jeżeli wprowadzimy "ustawę łańcuchową", reszta hodowli w Polsce zniknie
- U nas gospodarstwa są małe, jedyną szansą jest hodowla zwierząt. Ta ustawa zrobi krzywdę takim gospodarstwom. Jeżeli wprowadzimy tę ustawę, reszta hodowli w Polsce zniknie. To wzmocni zachodnie gospodarstwa, ich eksport. Proszę o odrzucenie tego projektu w całości - apelował Robert Pustułka, rolnik z Jury Krakowsko-Częstochowskiej.
Justyna Pypczyńska, rolniczka zajmująca się hodowlą bydła mlecznego zwróciła uwagę na niebezpieczny precedens przekazywania kompetencji państwa organizacjom pozarządowym.
- Nie jestem ignorantką, bo zawód rolnika to jedna z najtrudniejszych profesji, czego zdaje się, większość z państwa nie rozumie. Toczy się publiczna narracja, jakoby ta ustawa była niezbędna, a źli rolnicy chcą ją zablokować - to nieuczciwe. Ta ustawa wzmacnia bezprawie. Gdy państwo rezygnuje ze swoich kompetencji i oddaje je organizacjom, wtedy to państwo jest słabe. Już teraz ngosy [organizacje pozarządowe, red.] niszczą gospodarstwa, zabierając zwierzęta - stwierdziła.
"Tu nie chodzi o dobro zwierząt, a o dobro organizacji"
- Ustawa stanowi zagrożenie dla polskiego rolnictwa. Zakaz uwięzi i utrzymywania w klatkach to od lat argument organizacji za znęcaniem się nad zwierzętami. Politycy nie zdają sobie sprawy z konsekwencji tej ustawy - jeśli ona wejdzie w życie, rolnik będzie miał jedno wyjście - zamknąć hodowlę - obawia się Karol Rytel, hodowca z woj. mazowieckiego.
Rolnicy obawiają się, że decydujący głos w sprawie ich zwierząt będą mieli ludzie, którzy z hodowlą nie mają nic wspólnego.
- We wszystkich pięknych hasłach o miłości do zwierząt ukryte są steki bzdur. Domniemuję, że nikt z twórców tej ustawy nie ma doświadczenia w obsłudze zwierząt, ale chce tłumaczyć, jak to robić. Zakaz uwięzi powoduje brak możliwości podawania leków, brak możliwości wykonywania zabiegów inseminacji zwierząt - zauważył Waldemar Sieński, producent mleka z Wielkopolski.
- Nie dzieje się na wsi żadna krzywda zwierzętom. Fakt, zwierzęta nie powinny być utrzymywane na łańcuchu, ale nie bez możliwości stosowania poskromów, pęt. Nie zgodzę się z tym, że osoba postronna po kosmetologii dostaje prawa inspektora weterynaryjnego i będzie mówić nam, jak hodować bydło - mówił w podobnym tonie Krystian Kaźmieruk z Warmińsko-Mazurskich Producentów Rolnych.
- Tu nie chodzi o dobro zwierząt, lecz o dobro organizacji. Nie wierzymy, że ta ustawa nie dotyczy zwierząt hodowlanych - wtórował mu Szymon Tyc z tej samej organizacji.
Obora wolnostanowiskowa jest fajna, ale kosztuje od 3 mln do 5 mln
Między innymi na aspekt ekonomiczny uwagę zwrócił Zdzisław Łuba z Podlaskiej Izby Rolniczej.
- Rozmawiałem z przedstawicielami organizacji na korytarzu - mówili, żebyśmy się nie obawiali, bo ustawa nie dotyczy zwierząt hodowlanych - jeśli tak jest, to ja przeproszę za słowa, które moi koledzy do państwa kierowali. Ale jeśli rzeczywiście tak jest. Bo ustawa mówi o psach na uwięzi, a my mamy obory uwięziowe - tam nasze krowy są na łańcuchach. Owszem, obora wolnostanowiskowa jest fajna, ale kosztuje od 3 mln do 5 mln - mało kogo na to stać. Jeśli ustawa łańcuchowa nie ma nic wspólnego z nami, rolnikami, którzy prowadzą hodowlę, to ja przeproszę. Ale na tyle procent wypowiedzi jest jeden procent wypowiedzi pozytywnych. Nawet schroniska, to dawanie zwierzęcia z deszczu pod rynnę. Dobrze by było, żeby organizacja miała swoje schroniska, tam zwierzęta by się czuły dobrze – skoro większość schronisk jest do zamknięcia. Jeśli ponad 300 mln wydajemy na schroniska, ile wydajemy na pomoc dla matek samotnych dzieci? -pytał.