Niebezpieczne mikotoksyny są powszechnie obecne w paszach dla zwierząt. Dotyczy to przede wszystkim kukurydzy, która jest jednym z głównych surowców w paszach dla świń. Jednak są także w zbożach. Grzyby porażające ziarno, takie jak Fusarium czy Aspergillus, mają ujemny wpływ na wydajność rozrodczą świń. Istotnym elementem zdrowia zwierząt jest więc stosowanie pasz wolnych od mikotoksyn – twierdzili wykładowcy podczas konferencji zorganizowanej w Siedlcach przez firmę Vergab.
Choroby czy toksyny?
– Wszystkie stężenia mikotoksyn mogą być uważane za niebezpieczne. Często możemy mieć do czynienia z mikotoksynami maskowanymi, których nie jesteśmy w stanie wykryć w badaniach. Negatywny wpływ tych związków może nakładać się na siebie lub wzmacniać poprzez występujące stany chorobowe – podkreślała dr Renata Breitsma z firmy Micron Bio-Systems.
Zaczerwienione i obrzmiałe sromy, wypadanie macicy, wypadanie odbytu to objawy świadczące o wpływie mikotoksyn na zwierzęta. Jednak największe straty ponosi się często bez widocznych objawów. Należą do nich: spadek produkcyjności zwierząt, gorsza skuteczność pokryć loch, problemy z wejściem w ruję, zmniejszenie przyrostów świń.
Praktyczne uwagi na temat mikotoksykoz u świń przedstawił lekarz weterynarii Piotr Krasowski. Zwracał uwagę, że często obserwowane objawy przypisywane różnym chorobom tak naprawdę wywoływane są przez mikotoksyny.
– Mikotoksyny mogą dawać te same objawy co niektóre zakażenia bakteryjne świń, dlatego wprowadzone leczenie może nie przynosić spodziewanych efektów. Podejrzewamy pleuropneumonię, a problemem mogą być fumonizyny. Problemy biegunkowe mogą być spowodowane obecnością deoksyniwalenolu w paszy – mówił Piotr Krasowski. – Ponadto objawy mogą wystąpić długo po zatruciu mikotoksynami, kiedy już ich nie wykrywamy w badaniach.
Mikotoksyny sprawiają też, że organizm jest bardziej podatny na infekcje. Zwierzęta mają problemy oddechowe, pojawia się kaszel, duszność.
– W celu minimalizacji wpływu mikotoksyn na świnie należy stosować preparaty wiążące te substancje – podkreślał Krasowski.
Rozwój pożytecznych bakterii
– Wcześniej wiele problemów w produkcji świń było rozwiązywanych przez antybiotykowe stymulatory wzrostu podawane w paszach. Dziś możemy stosować naturalne stymulatory, takie jak probiotyki, prebiotyki, kwasy organiczne, olejki eteryczne, ekstrakty ziołowe czy enzymy. To one mają wpływ na skład mikroflory przewodu pokarmowego, która wpływa na zdrowotność i produktywność zwierząt – mówiła Renata Breitsma.
Oprócz znaczenia powszechnie stosowanych dodatków wykładowcy podkreślali rolę mannanooligosacharydów. Występują one naturalnie w ścianach komórkowych mikroorganizmów i roślin. Mogą zajmować miejsca wiązania bakterii i zapobiegać w ten sposób przyleganiu patogenów do błony śluzowej jelita. Wiążą się również z patogenami, takimi jak Escherichia coli czy Campylobacter. W ten sposób bakterie patogenne nie mogą już przywierać do ściany jelita i zahamowane zostaje wydzielanie toksyn bakteryjnych powodujących chorobę. Patogeny i toksyny zostają tym sposobem łatwo wydalone, zmniejszając tym samym ich ilość w przewodzie pokarmowym. Mannanooligosacharydy mogą być stosowane w profilaktyce schorzeń, ale także do wiązania mikotoksyn. Zaletą ich stosowania jest to, że nie wiążą i nie dezaktywują substancji odżywczych, takich jak witaminy, związki mineralne i aminokwasy.
– Z kolei beta-glukany mają działanie aktywujące system odpornościowy. Jest to ważne szczególnie u młodych zwierząt, których układ odpornościowy nie jest jeszcze w pełni rozwinięty. Dzięki temu będą miały większą odporność na zakażenia bakteryjne – wyjaśniała prelegentka.
Lepsza skuteczność szczepionek, zmniejszenie kosztów weterynaryjnych, zwiększona odporność na bakterie, wirusy i pasożyty, a co za tym idzie – lepsze przyrosty i wykorzystanie paszy to zdaniem specjalistów zalety stosowania dodatków paszowych zastępujących antybiotykowe stymulatory wzrostu.
Dominika Stancelewska