Zakaz przemieszczania świń to problem dla hodowców
Krzysztof Kowalski wraz z żoną Hanną prowadzi gospodarstwo o powierzchni około 100 ha. Zajmują się w nim między innymi tłoczeniem oleju oraz hodowlą świń rasy złotnicka biała w cyklu zamkniętym. Stado podstawowe liczy 40 loch.
– Dla małych hodowców, do których się zaliczam, zakaz przemieszczania świń jest poważnym problemem. Przyczyni się on do rozłożenia małych hodowli. Wśród klientów jest duże zapotrzebowanie na wieprzowinę z małych gospodarstw. Szczególnie tutaj w okolicy Warszawy mięso naszych świń rasy złotnickiej białej chętnie kupowane było przez odbiorców indywidualnych, jak też przez właścicieli restauracji. Żywimy świnie zbożem oraz śrutą lnianą i rzepakową powstającą z tłoczenia oleju, dzięki czemu nie używamy śruty sojowej ani koncentratów. Woziłem tuczniki do uboju w rzeźni skąd bezpośrednio po przebadaniu klienci je odbierali. Teraz pojawił się ogromny problem, gdyż nie możemy nic sprzedawać – skarży się Krzysztof Kowalski.
Zmniejszenie produkcji skutkuje utratą płynności finansowej
Rolnik po pojawieniu się afrykańskiego pomoru świń u dzików w okolicach Warszawy ograniczył produkcję trzody chlewnej. Wcześniej miał sprzedaż dochodzącą do 2 tys. sztuk rocznie. Sprzedawał tuczniki, a także warchlaki i prosięta. Złotnicka biała jest rasą zachowawczą i zwierzęta kupowane były także do dalszej hodowli.
– Nie zmniejszyliśmy pogłowia macior, ale ich nie kryliśmy. Jak sytuacja się unormuje, to w pół roku, a maksymalnie do roku odbudujemy produkcję. Jednak przy ograniczeniu produkcji tracimy płynność finansową gospodarstwa. Zimą nie kryliśmy macior i sprzedaliśmy wszystkie uzyskane od nich wcześniej warchlaki i tuczniki. Teraz ponownie zaczęliśmy je kryć, więc za jakiś czas będziemy mieli zwierzęta na sprzedaż, ale póki co trzeba za coś żyć – mówi pan Krzysztof.
Hodowla trzody chlewnej przestała się opłacać
Po wprowadzeniu zakazu obrotu trzodą chlewną w trudnej sytuacji znalazł się także Mirosław Kopeć prowadzący gospodarstwo o powierzchni 60 ha. Obecnie ma 25 świń utrzymywanych w cyklu zamkniętym. Wcześniej miał 40 macior, ale ze względu na niską cenę żywca postanowił redukować stado.
– Cena tucznika za ostatni rok wyniosła poniżej 4 zł, więc jak tu można mówić o opłacalności tej produkcji. Moje stado loch liczy poniżej 30 sztuk i ostatnio wcale ich nie kryłem. Podstawą żywienia świń w gospodarstwie jest zboże, częściowo własne, a częściowo pochodzące z zakupu. Teraz planowałem sprzedaż 30 tuczników i kilkunastu macior, żeby mieć pieniądze na zakup zboża dla reszty stada. Jednak wprowadzenie zakazu obrotu uniemożliwiło mi to i postawiło w bardzo trudnej sytuacji. Nie sprzedałem zwierząt, muszę je nadal karmić i nie mam pieniędzy na zakup paszy – mówi załamany Mirosław Kopeć.
Józef Nuckowski