Brak nowych ognisk ASF w Polsce od 3 miesięcy
Od 19 września nie zanotowano w Polsce ognisk afrykańskiego pomoru świń. Jak podaje ministerstwo rolnictwa, w związku z tym, strona polska przed posiedzeniem Stałego Komitetu ds. Roślin, Zwierząt, Żywności i Pasz, które odbyło się w połowie października, przedłożyła Komisji Europejskiej propozycję zmiany regionalizacji i zniesienia niektórych obszarów objętych restrykcjami. Propozycja została zaakceptowana i około 60 gmin zostało zwolnionych z ograniczeń.
W połowie listopada Główny Lekarz Weterynarii przekazał do KE wykaz kolejnych obszarów zagrożonych wraz z wnioskiem o uchylenie w nich dotychczas obowiązujących restrykcji i przywrócenie tym terenom statusu obszarów objętych ograniczeniami lub obszarów ochronnych. Dzięki temu producenci trzody chlewnej będą mogli łatwiej sprzedawać świnie, także do innych zakładów mięsnych niż tylko tych wyznaczonych przez służby weterynaryjne. Ostateczna decyzja w tym zakresie zostanie podjęta przez Komisję Europejską po analizie wniosku. Wniosek dotyczy gmin w województwach: lubelskim, mazowieckim, warmińsko-mazurskim i podkarpackim. Niestety, wirus nie odpuszcza wśród dzików, u których odnotowano już 3090 przypadków.
Transport to główny wektor w rozprzestrzenianiu się ASF
Chińskie ministerstwo rolnictwa poinformowało o wykryciu dwóch pierwszych ognisk afrykańskiego pomoru świń w Pekinie. Chorobę zdiagnozowano na dwóch fermach w dzielnicy Fangshan na południowym zachodzie stolicy. Chiny zmagają się z epidemią od początku sierpnia br. W tym czasie wykryto tam już 74 ogniska ASF w 20 prowincjach i w związku z tym prewencyjnie wybito około 600 tys. świń. Ostatnie ognisko afrykańskiego pomoru świń w gospodarstwie trzody chlewnej miało miejsce 26 listopada w miejscowości Huangshi w prowincji Hubei. Padło w nim 5 z 63 utrzymywanych zwierząt.
46% wszystkich stwierdzonych dotąd w Chinach ognisk afrykańskiego pomoru świń wynikało z przeniesienia wirusa przez ludzi lub pojazdy. Za 23 ogniska ASF odpowiedzialność ponosi karmienie świń odpadkami kuchennymi, a 13 ognisk wywołał transport żywca i produktów wieprzowych. Transport żywych świń pomiędzy różnymi regionami kraju okazał się drugim najczęstszym wektorem szerzenia się choroby.
Fot. Józef Nuckowski
Fot. Józef Nuckowski
- Wirus afrykańskiego pomoru świń udowodnił, że świetnie radzi sobie z bioasekuracją zarówno na małych jak i dużych fermach
Aby powstrzymać rozprzestrzenianie się afrykańskiego pomoru świń, chińskie władze wprowadziły surowe zakazy transportu żywca i wieprzowiny między regionami, gdzie występuje ASF, a resztą kraju, jak również poprzez te regiony. Doprowadziło to do braków surowca na niektórych obszarach i nadmiernej podaży na innych. Władze przekonują, że chcą ułatwić transport, jednocześnie kontrolując rozprzestrzenianie się ASF. Zapowiadają zmianę systemu kontroli przewozu trzody chlewnej, by zapewnić stabilne dostawy wieprzowiny. Umożliwiony ma być ubój świń w pobliżu terenów dotkniętych chorobą, co zmniejszy skutki odczuwane przez fermy, które nie mogą przewieźć zwierząt na obszary, gdzie popyt jest większy.
Zakażony dzik w Chinach
Chińskie służby twierdzą, że szczep wirusa obecnego na terenie ich kraju jest w prawie 100% genetycznie zbliżony do tego, który jest notowany w Gruzji, Rosji oraz w Polsce. Jednocześnie chińskie władze podają, że wirus ASF wykryty w listopadzie u padłego dzika na północy Chin nie należy do tego samego typu, jaki atakował w tym kraju świnie i najprawdopodobniej przybył z zagranicy. Twierdzą, że częsta wymiana handlowa z krajami dotkniętymi chorobą zwiększa ryzyko rozprzestrzeniania się wirusa.
Martwego dzika zakażonego afrykańskim pomorem świń znaleziono w bezpośrednim sąsiedztwie miasta Baishan w prowincji Jilin. Obecna sytuacja epizootyczna z ASF oraz struktura i intensywność produkcji trzody chlewnej w Chinach powodują ogromne ryzyko wprowadzenia wirusa do populacji dzików. Według władz chińskich, zagęszczenie dzików w wielu prowincjach osiąga 2 lub więcej sztuk na km2, a całkowita populacja wynosi 1 milion, co może sprzyjać rozprzestrzenianiu się wirusa ASF wśród tych zwierząt i pozostaniu choroby w terenie na długi czas w formie endemicznej.
Brak zachęty do rozwoju
Pomimo że wirus obejmuje coraz większe regiony Chin, liczba wybitych z powodu ASF zwierząt stanowi niewielki ułamek całej produkcji trzody chlewnej. Podaż żywca w kraju będącym największym producentem wieprzowiny jest wciąż duża, dlatego ciężko przewidzieć, jakie choroba niesie ze sobą konsekwencje dla rynków światowych. Niektórzy upatrują w tym szanse na eksport, ale póki co, nowe ogniska w Chinach nie sprzyjają rozwojowi branży trzody chlewnej. Analitycy szacują, że chiński import mięsa wieprzowego w 2019 roku może wzrosnąć o 7% w stosunku do bieżącego roku, czyli o 125 tys. ton.
Branża produkcji trzody chlewnej rozwija się coraz wolniej, gdyż niektóre kraje, w tym Polska, mają problemy z międzynarodowym handlem w związku z rozprzestrzenianiem się ASF. W wielu krajach europejskich ze względu na suszę wzrosły też ceny pasz. U nas w kraju cena paszy pełnoporcjowej w październiku 2018 roku była o ponad 5% wyższa niż rok temu. Niekorzystnie układa się również wskaźnik ceny tuczników w stosunku do paszy. W październiku br. wyniósł on zaledwie 3,69, a rok wcześniej 4,36.
Wykrycie ASF w Chinach jest szansą na zwiększenie eksportu z UE, a w związku z tym na wzrost cen w Europie, w tym w Polsce. Pytanie tylko, czy Unia Europejska wygra konkurencję z chociażby USA. Poprzez swoje regulacje dotyczące dobrostanu zwierząt i ochrony środowiska dodatkowo podnosi bowiem koszty produkcji w państwach członkowskich. Przekłada się to na zmniejszenie konkurencyjności unijnej wieprzowiny na światowych rynkach. A tymczasem na większym eksporcie chociażby z Hiszpanii czy Niemiec do Chin pośrednio skorzystałaby Polska. To jest możliwe, ale pod warunkiem, że nie dojdzie do dalszego rozprzestrzeniania się afrykańskiego pomoru świń w Europie.
Dominika Stancelewska