20 lat Polski w UE a rozwój hodowli bydła
Podczas Europejskiego Forum Rolniczego w Jasionce Jacek Zarzecki, prezes PZHiPBM w czasie debaty moderowanej przez red. Bartłomieja Czekałę pt.: "Polskie sukcesy: branża rolno-spożywcza od wejścia Polski do UE" pokazał, jak zmieniła się polska hodowla bydła, produkcja wołowiny oraz konsumpcja w ciągu ostatnich 20 lat. Mówił również o tym czego obawia się sektor i jakie zagrożenia czyhają na rynek.
W tym roku będziemy obchodzić 20-lecie obecności Polski w UE. Polska wołowina jest jednym z eksportowych sukcesów polskiej branży rolno-spożywczej, wystarczy spojrzeć na liczby, gdyż one nie kłamią. Jest to bardzo ważna gałąź polskiego rolnictwa, generująca gigantyczne przychody.
– 2004 r. oznaczał dla nas przede wszystkim otwarcie granicy, wolny dostęp do rynku europejskiego, do 450 mln konsumentów, brak granic, jedne przepisy. O polskiej wołowinie zawsze mówiono, że na rynkach światowych i na rynku europejskim konkurujemy ceną. Ostatnie lata pokazały, że nie konkurujemy ceną. Zaczęliśmy konkurować jakością i powtarzalnością – mówił Jacek Zarzecki. Podkreślił, że pogłowie bydła w Polsce utrzymuje się na podobnym poziomie, jednak spada liczba gospodarstw utrzymujących bydło. W 2019 r. gospodarstw było 350 tys. dziś jest ich 298 tys.
– Wypadają gospodarstwa średnie, nie najmniejsze, ani nie największe, tylko te średnie. Przeciętna ilość sztuk bydła w gospodarstwie to jest 20 sztuk, rocznie w Polsce ubijanych jest 1,8 mln sztuk bydła. Jesteśmy drugim eksporterem wołowiny w Europie, szóstym producentem w UE. Eksportujemy na rynki europejskie, głównie do Francji, Niemiec i Włoch – wymieniał Zarzecki. Zaznaczył, że w ostatnich latach coraz większe znaczenie stanowią inne rynki pozaunijne, takie jak Turcja, Izrael, Japonia.
Czego obawiają się producenci wołowiny?
– Boimy się głupoty, bzdurnej legislacji, bzdurnych pomysłów. Oskarżanie branży hodowców i producentów bydła, że są zakałą europejskiego rolnictwa i to oni powodują zmiany klimatyczne, że pierdząca krowa jest gorsza od lecącego samolotu – mówił Zarzecki. Branża również spogląda cały czas w kierunku krajów Mercosuru, obawia się nieuczciwej konkurencji, produktów tanich i niespełniających europejskich norm, które będą rozpychać się na rynku łokaciami. Cały czas losy tej umowy się ważą.
– A mamy takie dziwne poczucie, że co każdą kadencję Komisji Europejskiej to ktoś na siłę nogą próbuje docisnąć tą umową, żeby w końcu ją podpisać. Boimy się też konkurencji, która rośnie nam za wschodnią granicą. Kwestia najbliższych 10 lat i wołowinę pewnie spotka podobna sytuacja jak drób i wieprzowinę – dodał Zarzecki.
Dalszą część artykułu przeczytasz na Top Agrar.pl