Na te pytania odpowiada dr hab. Marcin Gołębiewski, prof. Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, który poprowadził wraz z zespołem projekt badawczy mający ułatwić to zadanie hodowcom. Z profesorem i prorektorem ds. rozwoju SGGW w Warszawie rozmawia Andrzej Rutkowski.
W bydle mlecznym efektywność mierzona jest ilością i jakością wyprodukowanego mleka, natomiast przy bydle mięsnym ilością i jakością mięsa, a więc przyrostami?
– Dokładnie tak, ale w większości przypadków rolnicy nie wiedzą ile dokładnie przyrastają ich opasy. Znają wagę odsadka czy też cielęcia, mija 1,5 roku lub 2 lata, kiedy dochodzi do sprzedaży i wiedzą, jaka była różnica wagi początkowej i wagi końcowej. W ten sposób dowiadują się, jakie były przyrosty. Jednak jest to efekt dokonany, mamy wiedzę, ale nie możemy jej wykorzystać na poprawę efektywności produkcji, bo cykl dobiegł już końca. Jesteśmy mądrzejsi o konkretne informacje, ale po fakcie. Wtedy dowiadujemy się czy zarobiliśmy, czy straciliśmy. Jeśli opas słabo przyrastał, to straciliśmy. Dlatego wdrażamy nowe i innowacyjne rozwiązania dające możliwość nieinwazyjnego monitorowania przyrostu dobowego bydła bez zaangażowania ludzi.
Ładnie to brzmi, ale czy da się to w ogóle zrobić w praktyce?
– Okazuje się, że tak. Naszym projektem badawczym, objęliśmy 27 gospodarstw na terenie Polski. System, który tam funkcjonuje jest objęty patentem, którego współwłaścicielem jest Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Podczas tego projektu udowadniamy, że można mierzyć masę ciała każdej sztuki bydła nawet kilka razy dziennie i to bez obecności człowieka i bez świadomości zwierząt, że w ogóle takie pomiary mają miejsce.
Jak to wygląda od strony technicznej?
– Razem z moim zespołem zastanawialiśmy się, jak to zrobić i wpadliśmy na pomysł, że przecież każde zwierzę musi co najmniej kilka razy dziennie przyjść do poidła w celu napicia się wody. Zatem właściwe uporządkowanie przestrzeni w strefie pojenia mogło dać pożądany efekt. Stworzyliśmy urządzenia, które z wyglądu przypominają stacje paszowe, do których zwierzę musi wejść, aby napić się wody z poidła, a jedno takie poidło wystarcza na 30–40 opasów. Wyposażyliśmy te urządzenia w inteligentne podłogi spełniające funkcję wagi, a także w systemy RFID, czyli kolczyki lub transpondery oraz anteny.
Gdy zwierzę przychodzi i zaczyna pić, to nieruchomieje, jest spokojne i w związku z tym system może łatwo je zidentyfikować oraz zważyć. Doświadczenia pokazują, że takich pomiarów jest od kilku do kilkunastu na dobę dla każdego zwierzęcia. Dowiadujemy się nie tylko ile zwierzę przyrasta, ale też, jaka jest różnica masy pomiędzy wejściem a wyjściem, czyli ile zwierzę wypiło wody. To też mówi nam o zdrowiu i możliwościach konkretnej sztuki. Jeśli opas często przychodzi do picia, ale nie pobiera wody, to mamy informację, że wystąpiła awaria systemu pojenia. Jeśli zwierzę ani razu nie przyszło do pojenia w ciągu doby, to świadczy o tym, że jest chore i trzeba baczniej mu się przyjrzeć.
To jak się zmienia układ zachowań zwierzęcia związanych z piciem może być sygnałem o zmianie stanu jego zdrowia. W ten sposób monitoring pojenia staje się monitoringiem przyrostów dobowych, a nawet zdrowotności naszych zwierząt. Informację o przyrostach dostajemy tu i teraz mogąc monitorować na bieżąco krzywą wzrostu każdego zwierzęcia i wdrażać zmiany żywieniowe pozwalające wykorzystać jego potencjał produkcyjny. Jeszcze przed zakończeniem etapu opasu mamy realny wpływ na poprawę jego wyników, co automatycznie przekłada się na opłacalność produkcji.
Jeśli dawka pokarmowa jest ustawiona na 1,5 kg przyrostu dobowego, a pomiary mówią, że opas przyrasta 1 kg, to coś jest nie tak?
– Jeśli jest to jedna odstająca sztuka w grupie, to może mieć jakiś problem indywidualny albo odstaje od innych genetycznie. Jednak, jeśli cała grupa przyrasta znacznie poniżej spodziewanych przyrostów i tego, co zapewnia dawka żywieniowa, to być może wystąpiła w stadzie infekcja i trzeba podjąć leczenie. Lub też wdrożenie nowego komponentu do dawki nie dało spodziewanego efektu albo być może kiszonka z nowej pryzmy odbiega jakościowo od tej podawanej wcześniej.
Dzięki temu systemowi możemy też testować pasze, porównywać jedną z drugą poprzez podzielenie stada na grupy, gdzie w jednej grupie zastosujemy dodatek X, a w drugiej dodatek Y i będziemy wiedzieć, który w warunkach naszego gospodarstwa daje lepsze efekty. Informacje dostaniemy bardzo szybko, a w normalnych warunkach dopiero po dwóch latach, kiedy zwierzęta pojadą do ubojni, a to jest zbyt późno, aby podjąć decyzję poprawiającą efektywność opasu.
Gospodarstwa, w których ten system działa, nie tylko pełnią funkcję doświadczalną, ale też demonstracyjną?
– Oczywiście tak. W 27 gospodarstwach, w których funkcjonuje ten innowacyjny system w ramach projektu SGGW już ponad 3 tys. hodowców i doradców związanych z rolnictwem mogło zobaczyć jak on działa. Ważne, że pomimo bardzo zróżnicowanych warunków utrzymania bydła mięsnego w Polsce praktycznie we wszystkich planowanych miejscach dało się ten system zainstalować przy odrobinie chęci i współpracy naszej z hodowcami.
Co więcej, hodowca informacje na temat przyrostów swojego bydła może śledzić w każdym miejscu na świecie, nawet na wakacjach. Wtedy rolnik widzi, czy zwierzęta piją, czy odpowiednio przyrastają, czyli tak naprawdę kontroluje też to czy osoba, która została ze zwierzętami dobrze się nimi zajmuje. Czyli system ten wzmacnia nadzór i kontrolę nad stadem, co zwłaszcza przydaje się w gospodarstwach związkowych objętych oceną użytkowości mięsnej, gdzie przyrosty muszą być znane.
Dziękuję za rozmowę.
Więcej o tym innowacyjnym systemie z uwzględnieniem także precyzyjnego systemu monitoringu pobrania paszy u bydła mięsnego pod nazwą "inteligentne koryto" napiszemy w kwartalniku "Bydło mięsne i opasy", jaki redakcja "Tygodnika Poradnika Rolniczego" będzie współtworzyć od przyszłego roku razem z redakcją "Top Agrar Polska".