Milena Górska (na zdjęciu z rodziną) prowadzi gospodarstwo agroturystyczne we wsi Janopole (pow. makowski, gm. Czerwonka), a w nim „Leśną Zagrodę”, gdzie jeszcze do niedawna organizowano liczne warsztaty dla dzieci i młodzieży.Andrzej Rutkowski
StoryEditorWiadomości

Wataha bezpańskich psów zagryzła owce i kozy w "Leśnej Zagrodzie"

22.04.2023., 15:30h
Coraz większym problemem na polskich wsiach są wałęsające się watahy psów. W tragiczny sposób doświadczyła tego Milena Górska ze wsi Janopole, która od wielu lat prowadzi gospodarstwo agroturystyczne „Leśna Zagroda” pełniące również funkcję edukacyjną, gdzie przyjeżdżały liczne wycieczki szkolne.

Wataha psów zagryzła większość zwierząt „Leśnej Zagrody”

„Leśna Zagroda” to gospodarstwo agroturystyczne skierowane przede wszystkim na organizację atrakcji dla najmłodszych. Dzieci mogły tutaj spędzić aktywnie czas na świeżym powietrzu, pogłaskać zwierzęta, pobawić się na placu zabaw czy wziąć udział w zawodach sportowych. Wszystko zmieniło się po jednej z grudniowych nocy, kiedy to wataha czterech psów zagryzła większość zwierząt, a Milena Górska dokonała makabrycznego odkrycia o poranku, kiedy wraz z dwiema małymi córeczkami wyszły z domu, aby nakarmić zwierzęta i same znalazły się w poważnych tarapatach.

{embed_photo_L50_tpr}278424{/embed_photo_L50_tpr}

Poszłam do zagrody z Helenką i Marysią, swoim psem i czarną owieczką Tosią, która nocowała z nami w domu. W zagrodzie mnóstwo zwierząt leżało zagryzionych. Duże zwierzaki typu owce, kozy, baran i koziołki leżały martwe i sprawiały wrażenie, że przed śmiercią zostały potwornie umęczone. Kozy i owce były kotne. O tej porze w zagrodach były też już młode. Cztery duże psy leżały najedzone i odpoczywały, jednocześnie pilnowały martwych zwierząt. Konie zgromadziły się w kącie ogrodzenia. Zamknęłam dzieci, swojego psa i Tośkę w ogrodzeniu za siatką, a sama chciałam podejść, żeby zrobić zdjęcie tym psom. Liczyłam, że ktoś je rozpozna, będzie wiedział, kto jest ich właścicielem. Wtedy psy ruszyły za mną. Dobiegłam do ogrodzenia, w którym zamknięte były dzieci. Jeden pies był najbardziej agresywny, szarpał siatkę zębami, chcąc się do nas dostać. Uderzałam go czym miałam pod ręką, broniąc dzieci i siebie. Płacz dziewczynek, ujadanie tych psów i strach nawarstwiły się w jednym momencie. Miałam przy sobie telefon, zadzwoniłam na policję. Przyjechała policja, potem kolejny radiowóz i hycel, ale psy już uciekły do lasu. Hycel wyłapał je w ciągu dwóch dni i zawiózł do schroniska. Gdyby te psy zabiły i zjadły jedną owcę, to ja rozumiem – zrobiłyby to z głodu. Ale te zwierzaki leżały zamęczone ze strachem w oczach z jedną raną na szyi. Psy mało co zjadły, tylko porozciągały i poszarpały zwłoki. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że świadkami tej sceny były moje córeczki w wieku niecałych trzech i niecałych dwóch lat. One te zwierzęta kochały całym sercem, pomagały je karmić, dbały o nie. Długo będziemy miały te tragiczne sceny przed oczami – relacjonowała Milena Górska.

image

Tylko konie jako największe zwierzęta nie zostały zaatakowane przez psy

FOTO: Andrzej Rutkowski

Rośnie liczba wałęsających się psów, które stwarzają zagrożenie

Właścicielka gospodarstwa zauważyła, że zwłaszcza w ostatnim czasie w jej okolicy coraz częściej można zaobserwować wałęsające się psy. Jako redaktor podróżujący po całym kraju, muszę przyznać, że jest to nasilający się problem ogólnopolski. W coraz większej ilości wiejskich gmin wójtowie wydają stosowne oświadczenia dotyczące wałęsających się psów oraz kar, jakie za to grożą ich właścicielom. Jednak większość z tych psów nie ma już właścicieli, a ustalenie, kto był nim wcześniej, wręcz graniczy z cudem. Dlatego apelujemy o rozwagę, że jeśli ktoś z różnych przyczyn nie może dłużej utrzymywać psa, niech postara się znaleźć mu drugi dom lub odda do schroniska, a nie na łono natury, do lasu. Taki pies dziczeje i stanowi zagrożenie dla nas wszystkich. Problem wałęsających się psów zauważyła również redakcja telewizyjnego programu „Pytanie na śniadanie” i również odwiedziła „Leśną Zagrodę”, zresztą tego samego dnia, co nasza redakcja „TPR”.

image

Ten kogut cudem się uratował, a jedyna owca jaka została w gospodarstwie nocowała akurat w domu tej nieszczęśliwej nocy

FOTO: Andrzej Rutkowski

Myślę, że rosnąca ilość wałęsających się i często już bezpańskich psów ma związek z ubożeniem społeczeństwa. Ze względu na ogromną inflację i drożyznę ludzi stać na coraz mniej, a utrzymanie dużego psa kosztuje niemało i to może być przyczynkiem do pozbycia się pupila. Dlatego może warto byłoby rozważyć na przyszłość czipowanie psów, co zapobiegłoby ich wyrzucaniu, bo wtedy ustalenie i ukaranie właściciela byłoby bardzo proste – powiedziała Milena Górska.

Pomóżmy odbudować „Leśną Zagrodę”

Psy w „Leśnej Zagrodzie” zagryzły w sumie ponad 30 zwierząt, w tym kozy i koziołki, owce i barany, króliki, indyki i kury. Pani Milena jednak się nie poddaje i chce odbudować „Leśną Zagrodę”. Jeśli ktoś chciałby wesprzeć „Leśną Zagrodę”, może dołożyć cegiełkę na zbiórkę, jaką założyła Kamila Niewiadomska pod linkiem: pomagam.pl/tdee47. Pieniądze ze zbiórki zostaną przeznaczone na zakup zwierząt.

image

Milena Górska (na zdjęciu z rodziną) prowadzi gospodarstwo agroturystyczne we wsi Janopole (pow. makowski, gm. Czerwonka), a w nim „Leśną Zagrodę”, gdzie jeszcze do niedawna organizowano liczne warsztaty dla dzieci i młodzieży.

FOTO: Andrzej Rutkowski

Andrzej Rutkowski

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
17. listopad 2024 11:42