Na pytanie to starali się odpowiedzieć uczestnicy dwudniowej konferencji pt. „Innowacyjne metody chowu małych przeżuwaczy i wykorzystanie ich produktów o prozdrowotnych walorach jakościowych do poprawy dochodowości i stabilności gospodarstw rolnych, a także w profilaktyce chorób postępu cywilizacyjnego”. Szkolenie, które odbyło się w Sielpi Wielkiej w dniach 25–26 października br., zorganizował Świętokrzyski Ośrodek Doradztwa Rolniczego w Modliszewicach, a udział w nim wzięli zarówno początkujący, jak i doświadczeni już hodowcy owiec, przedstawiciele firm ubojowych oraz przetwórczych.
Głównym założeniem konferencji było wskazanie możliwości, które mogą przyczynić się do poprawy opłacalności w branży owczarskiej, a pomóc temu miał cykl bardzo interesujących prelekcji. Przedstawiono wiele zagadnień z zakresu innowacyjnych metod hodowli owiec oraz prozdrowotnych walorów mięsa i mleka owczego w celu ich promocji wśród konsumentów. Z zaproszenia na prelekcję skorzystało wielu znawców branży, wśród których nie zabrakło dr. hab. inż. Macieja Murawskiego z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie czy prof. dr. hab. Tomasza M. Gruszeckiego z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. Każdy wykład konferencji spotykał się z żywą dyskusją jej uczestników, jednak wszyscy byli zgodni, że polskie owczarstwo posiada potencjalne warunki dla rozwoju, a to za sprawą olbrzymich obszarów nadających się do ich wypasu. Niestety, to co dziś najbardziej ogranicza hodowlę, to brak ustabilizowanego rynku na produkty owczarskie, który sprawia, że opłacalność hodowli jest znikoma. Nie dziwi zatem, że blisko 1/3 pogłowia owiec stanowią rasy rodzime, które oprócz dochodów ze sprzedaży przynoszą hodowcom dotacje. Istniejąca struktura rasowa populacji nie odpowiada potrzebom preferowanego mięsnego kierunku użytkowania. Niedostatecznie rozpowszechnione jest także krzyżowanie towarowe i zbyt niskie są wskaźniki reprodukcyjne stad podstawowych.
Jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest bardzo małe zainteresowanie owczym mięsem na polskim rynku. Baranina i jagnięcia jest przez naszych rodaków mało ceniona i wydaje się, że ciągle panuje przekonanie, że mięso to ma nieprzyjemny zapach. Tak było w czasach PRL-u, kiedy to owce hodowano głównie dla wełny, która przez lata była dotowana przez państwo. Dziś zwierzęta ubijane są przed ukończeniem 10 miesiąca życia, a mięso pozbawione jest owczej woni.
Niewielu konsumentów wie, jak wysokiej jakości jest mięso jagnięce i jak wiele prozdrowotnych posiada walorów. Dość powiedzieć, że u owiec nie występują nowotwory złośliwe, a mięso jagnięce zalecane jest do częstego spożycia, szczególnie rekonwalescentom po ciężkich chorobach nowotworowych. Kolejnym problemem, z jakim na co dzień muszą mierzyć się hodowcy owiec, to niewielka liczba ubojni. W województwie świętokrzyskim jest tylko jedna ubojnia, która posiada odpowiednie zezwolenia na ubój owiec.
Beata Dąbrowska