Po ślubie pan Sławomir otrzymał od ojca jedną maciorę, a wkrótce po tym dokupił jeszcze cztery młode loszki.
– Utrzymując pięć macior, mieliśmy pieniądze na życie i rozwój gospodarstwa. Początkowo w produkcji trzody chlewnej było całkiem nieźle, jednak ostatnie lata są trudne dla tej branży. Obecnie z kilku macior nie dałoby się nawet utrzymać, nie mówiąc już o prowadzeniu inwestycji. W naszym rejonie były do niedawna małe hodowle utrzymujące po 3–4 lochy, ale cena 3,50 zł za kilogram żywca przyczyniła się do ich likwidacji. Chlewnie w okolicy w wielu przypadkach opustoszały. Pozostali tylko ci, którzy mają jakieś zobowiązania i nie mogą całkowicie zlikwidować produkcji, więc zredukowali stada do niewielkiej liczby sztuk – mówi Sławomir Kopański.
Obecnie gospodarze prowadzą produkcję w cyklu otwartym i tuczą tylko krajowe warchlaki. Mają w sąsiednim powiecie sprawdzone gospodarstwo utrzymujące lochy, w którym się zaopatrują w warchlaki. Tuczniki sprzedawane są na wagę żywą przy masie ciała 120–130 kg. Ostatnio rolnicy sprzedali zwierzęta w grudniu ubiegłego roku, lecz niestety uzyskali cenę poniżej 4 zł/kg. W związku z niską op...