Inwestycja w budynek inwentarski często bywa spłacana latami, o ile przy bydle mlecznym jest ona konieczna, tak przy mięsnym nie do końca. Można zaoszczędzić utrzymując stado przez cały rok pod gołym niebem.
Mały potrafi
Niekwestionowanym liderem rankingu mrozoodporności wydają się być highlandy, czyli szkockie bydło górskie. Już sam ich wygląd sprawia, że robi się ciepło, widząc grubą i długą sierść. Pokrywająca całe ciało okrywa włosowa, ma dwie warstwy: zewnętrzną – składającą się z długich i grubych włosów, osłaniającą przed śniegiem i wiatrem, i wewnętrzną – miękką i puszystą, która chroni ciało przed utratą ciepła. Zwierzęta te są też odporne na choroby, a zarazem długowieczne. Spotykane są krowy, które przeżyły 20 lat. Buhaj dwunastoletni, użytkowany rozpłodowo nie jest niczym nadzwyczajnym. Jest to jednak rasa małego kalibru i to jedyna jej wada. Średnia masa ciała krów to 400–450 kg, zaś buhajów do 625 kg, natomiast wysokość w kłębie odpowiednio 105 cm i 120–130 cm.
Większe też mogą
Tuż za highlandami, które w Polsce bardziej kojarzą się z agroturystyką niż z rolnictwem towarowym, prawie, że w jednym szeregu plasują się kolejne dwie mega ekstensywne i mało wymagające rasy takie jak welsh black oraz galloway. W sumie te trzy rasy zahartowane w surowych warunkach szkockich i walijskich gór wolą zdecydowanie zimno przyrody niż ciepło obory.
Zarówno gallowaye, jak i welsch black to rasy znacznie większe od higlandów, przy czym w tej parze rozmiarem wygrywa welsh black zaliczany już do bydła dużego kalibru (krowy 600–800 kg, buhaje 900–1150 kg), zaś galloway plasuje się w stawce bydła średnich rozmiarów (krowy 500–600 kg, buhaje 700–800 kg). Obie te rasy mają łagodny temperament i duże zdolności adaptacyjne do zmiennych warunków środowiskowych, dobrze znoszą trudne warunki bytowania i niedobór pasz. Zimą okrywa włosowa skutecznie chroni je przed deszczami, śniegami i wiatrem.
Mimo że bydło welsh black nie jest tak licznie reprezentowane na świecie, jak hereford czy angus, to wspomniane walory rasy zostały dostrzeżone m.in. w takich krajach, jak USA, Kanada, Niemcy, Nowa Zelandia, Indie, czy kraje Ameryki Południowej.
Pamiętajmy o słomie
Do tej pory opisywane zwierzęta są dość rzadko spotykane w kraju, ale nie można powiedzieć, że ich nie ma. Są i to coraz więcej. Choć ich liczebność rośnie w dość wolnym tempie, to spotykam coraz większe grono rolników zainteresowanych właśnie takim typem bydła, czyli może nie najszybciej rosnącego, ale za to wymagającego bardzo mało, by nie powiedzieć niezbędnego minimum i bezproblemowego.
Z bardziej intensywnych ras, czyli lepiej przyrastających, ale nadal dobrze wpisujących się w kanon ekstensywnego chowu można polecić hereforda oraz angusa. Te rasy również można utrzymywać zimą bez budynków. Niezbędne jednak, zresztą w przypadku poprzednich ras też nie zawadzi, jest zadbanie o obfite i regularne ścielenie słomą co sprawi, że zwierzęta poczują się lepiej i częściej będą odpoczywać. Przy tych rasach należy dostarczyć w okresie mrozów także większą dawkę pasz energetycznych.
Z kolei takie rasy jak limousine czy charolaise, charakteryzujące się bardzo dobrymi przyrostami i mięsnością, powinny jednak na czas zimy otrzymać do schronienia chociaż wiaty osłonięte z trzech stron. Oczywiście i te rasy mogą być chowane bez budynków, ale dodatkowe koszty ponoszone co zimę na bardzo kaloryczną dawkę żywieniową mogą być zbyt wysokie i lepiej wybudować wiatę, gdzie zwierzęta na głębokiej ściółce znajdą nie tylko schronienie przed wiatrem, deszczem, śniegiem, ale również ciepłe i suche legowisko.
Andrzej Rutkowski