Blokowano weterynarzy?
– Jestem tutaj, żeby wspierać protestujących w Dawidach rolników, ale także moją sąsiadkę, której rozprawa odbywa się dzisiaj w tym sądzie. Brała kredyty, jej stado świń zostało wybite i teraz nie ma z czego spłacać należności. Jej ziemia będzie teraz licytowana. Chcę zobaczyć, co mnie czeka, bo ja też zaciągam kredyty na uregulowanie opłat i nie mogę dalej utrzymywać świń – mówiła Beata Bielecka z Michałówki.
Podczas rozprawy przesłuchano czworo świadków. Pierwszy odpowiadał funkcjonariusz policji Marek Lubański, który 17 lipca 2018 roku pełnił funkcję zastępcy komendanta powiatowego policji w Parczewie.
– Widziałem, że sytuacja jest patowa. Jedna strona zgodnie z prawem chciała wykonać decyzję o wybiciu stada, a z drugiej strony rolnicy sprzeciwiali się temu, mówiąc, że stracą cały dorobek. Mając doświadczenie z powiatu bialskiego w takich sytuacjach, wiedziałem, że powiatowy lekarz weterynarii może zawiesić tę decyzję. Ze strony obecnych lekarzy weterynarii nie było chęci skontaktowania się z powiatową lekarz weterynarii, więc sam zadzwoniłem do Anny Gołackiej i przedstawiłem rozwiązanie na wyjście z tego impasu – wyjaśniał Marek Lubański.
Wyjaśnienia policji
Anna Gołacka nie odpowiedziała od razu, ale po jakimś czasie, około godziny 11.20, oddzwoniła z informacją, że odstępuje od wykonania uboju kontaktowego w dniu 17 lipca 2018 roku.
– Przekazałem tę informację lekarzom znajdującym się w samochodzie i poprosiłem, żeby odjechali. Nie wiem, z jakich powodów pracownicy Inspektoratu Weterynarii wycofali pojazd, ale zatrzymali się na poboczu po drugiej stronie skrzyżowania. Następnie rozgoryczenie zebranych rolników narosło i padło hasło, żeby zablokować samochód, aby lekarze wyszli porozmawiać ze zgromadzonymi. Osoby uczestniczące w tym zgromadzeniu przeszły na drugą stronę skrzyżowania i zablokowały przejazd samochodu weterynarii – powiedział dalej Marek Lubański.
- „Żądamy prawdy i sprawiedliwości” – pod takim hasłem pikietowali rolnicy przed Sądem w Białej Podlaskiej
Funkcjonariusz kierujący akcją policyjną w Dawidach stwierdził, że wówczas nie było podstaw do rozwiązania zgromadzenia.
– Nikt nie pozbawił wolności lekarzy weterynarii ani nikomu nie grożono. Przepisy mówią, że oczywiście zgromadzenie spontaniczne policja ma prawo rozwiązać, ale w sytuacjach zagrożenia zdrowia lub mienia. Wówczas nie było podstaw do rozwiązania tego zgromadzenia – zeznawał policjant Marek Lubański.
Rozbieżności w zeznaniach
Marzena Ramotowska-Kołbun z Inspektoratu Weterynarii potwierdziła, że o decyzji o odstąpieniu od uboju dowiedziała się przed południem, ale przebywała w Dawidach do godziny 18.00, gdyż nie pozwolono przedstawicielom weterynarii wyjechać. Karolina Iwańczuk z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Parczewie, która 17 lipca 2018 kierowała samochodem weterynarii, powiedziała, iż przemieściła się w miejsce wskazane przez zastępcę powiatowego komendanta policji i było to jeszcze przed podjęciem przez powiatową lekarz weterynarii decyzji o odstąpienia od uboju.
– Zastępca komendanta poprosił, abyśmy się skontaktowali z powiatową lekarz weterynarii w celu ustalenia dalszego postępowania oraz zapytał wprost, czy jest możliwość odstąpienia od wykonywania dalszych czynności. Skierował nas za skrzyżowanie do miejsca, w którym wówczas tłumu nie było. Później nasz samochód, kolokwialnie mówiąc, utknął w tym miejscu. Było to jeszcze przed wydaniem decyzji o odstąpieniu od przeprowadzenia uboju w tym dniu – powiedziała Karolina Iwańczuk.
Stwierdziła, że decyzja o odstąpieniu od czynności administracyjnych zapadła po około 15–20 minutach od przyjazdu (około godziny 9.15–9.20).
Z kolei Józef Mieczkowski, urzędowy lekarz weterynarii oddelegowany do działań w Dawidach z Wojewódzkiego Lubelskiego Inspektoratu Weterynarii, który do miejscowości Dawidy przyjechał razem z Karoliną Iwańczuk i Marzeną Ramotowską-Kołbun, stwierdził, że o odstąpieniu od czynności administracyjnych dowiedział się po 7–8 godzinach, dopiero gdy na miejsce przyjechał wojewódzki lekarz weterynarii.
Józef Nuckowski