Zdaniem hodowców o niewystawianiu świń zdecydował zdrowy rozsądek, a nie zakaz administracyjny.
– Tutaj oficjalnie tylko mój mąż i ja nie mogliśmy przywieźć świń na wystawę, bo jesteśmy jedynym gospodarstwem hodowlanym ze strefy z ograniczeniami. Podjęliśmy jednak decyzję jako Związek, że w ogóle nie wystawiamy zwierząt ze względu na zagrożenie, jakie niesie obecność na wystawie ludzi, między innymi z Białorusi i z Ukrainy. Istnieje prawdopodobieństwo, że takie osoby mogłyby przenieść afrykański pomór świń. Wirus w mrożonym mięsie może przeżyć tysiąc dni, a z tego, co wiemy, to na Białorusi rolnikom kazano zabić świnie i mięso zamrozić. Jest więc ono na Białorusi i w każdej chwili, chociażby poprzez kanapkę, może trafić do nas. I stąd ta solidarna decyzja, aby przez wystawę nie przenieść przypadkiem wirusa do Polski – wyjaśnia Bożena Jelska-Jaroś, prezes Podlaskiego Związku Hodowców Trzody Chlewnej w Białymstoku.
Nie wydłużą rekompensat
Hodowcy trzody chlewnej z województwa podlaskiego spotkali się w Szepietowie z Markiem Sawickim, ministrem rolnictwa. Rolnicy przede wszystkim pytali o możliwość przedłużenia unijnych rekompensat za tuczniki sprzedane ze strefy z ograniczeniami. Minister wyjaśnił, że nie ma takiej możliwości, bo rekompensaty były ustalone do konkretnej daty. Stwierdził, że przedłużenie wypłaty odszkodowań może nastąpić jedynie ze względu na znalezienie kolejnych dzików zarażonych wirusem ASF.
– Oprócz otrzymywanych niższych cen za żywiec ponosimy jeszcze dodatkowe koszty. Musimy zachować bioasekurację: stosować maty dezynfekcyjne, budować ogrodzenia, a to wszystko kosztuje. Oczekiwałam, że minister przedłuży wypłatę rekompensat, chociażby ze względu na niższą cenę, jaką otrzymujemy. Sugerowałam, aby przedstawić w Brukseli cenę z Agencji Rynku Rolnego z naszych faktur. Wiem, że wysłano tam średnie ceny ze środkowo-wschodniej Polski z województw mazowieckiego, łódzkiego i podlaskiego, z zakładów, które ubijają powyżej 200 sztuk tygodniowo i stosują klasyfikację poubojową. U nas w strefie takich zakładów nie ma. Jak do Brukseli można było wysłać ceny z Łodzi? – pyta Bożena Jelska-Jaroś.
Jak podkreśla szef resortu rolnictwa, region objęty ograniczeniami nie jest terenem o szczególnym natężeniu produkcji wieprzowiny. Jest to kilka tysięcy małych gospodarstw, ale są to na ogół drobni producenci. Na ponad 2 tys. gospodarstw w strefie, 1200 to stada do 5 sztuk. Około 50 gospodarstw w strefie ma stada powyżej 100 sztuk. Dzień przed spotkaniem z hodowcami zapytaliśmy Marka Sawickiego o możliwość wydłużenia okresu wypłaty rekompensat.
– Nie ma takiej szansy, dlatego że rekompensata pierwotnie miała być wypłacana tylko do wysokości różnicy ceny rynkowej spoza terenu sprzed tygodnia sprzedaży do tej w regionie. Cena w pierwotnej dużej strefie buforowej niewiele odbiegała od średniej krajowej, a mimo to rolnicy dostali stałą rekompensatę bez względu na to, jaka średnia cena krajowa w danym tygodniu obowiązywała. W tej chwili nie ma więc możliwości przedłużenia dofinansowania. Natomiast są pewne środki, które można uruchomić na działania związane z bioasekuracją. Jeśli więc rolnicy będą tym zainteresowani, to Inspekcja Weterynaryjna jest gotowa do udzielania porad, a także świadczeń finansowych w zakresie działań bioasekuracyjnych – powiedział Marek Sawicki.
Jego zdaniem rzeczą najbardziej niezrozumiałą jest to, że kilkaset metrów czy kilka kilometrów od granicy pojawiają się pojedyncze sztuki, a nie ma masowych upadków wśród miejscowych dzików. Może to wskazywać na przejście tych osobników przez granicę. Nie jest jednak wykluczone, że mogą być to martwe sztuki w jakiś sposób przerzucane do Polski z terenów, gdzie ASF występuje.
– Przypomnę, że w ostatnim czasie mamy nowe ogniska afrykańskiego pomoru świń na Białorusi, a także na Łotwie, więc sytuacja w tym regionie Europy nie jest opanowana. Dlatego musimy być szczególnie czujni. Wszyscy – rolnicy, myśliwi, ale także inni obywatele. Gdy zobaczą martwego dzika, powinni niezwłocznie informować o tym Inspekcję Weterynaryjną. Pozwoli to wychwycić każdy przypadek ASF – podkreśla Marek Sawicki.
Powolna likwidacja stad
Rolnicy alarmują, że w rejonie z ograniczeniami ma miejsce wygaszanie produkcji bez decyzji administracyjnych. Gdyby były takie decyzje, to poszłyby za nimi konkretne pieniądze. Rolnicy natomiast likwidują stada głównie dlatego, że cena żywca wieprzowego w strefie jest niska, nie ma gdzie sprzedać tuczników i nie ma kontynuacji rekompensat. Ich zdaniem to nie jest w porządku.
Według hodowców dwa największe zakłady spoza województwa podlaskiego od początku nie kupują tuczników ze strefy z ograniczeniami, a teraz od połowy czerwca nie chcą także kupować żywca ze strefy buforowej.
– Rozwiązano umowy z rolnikami. Ponadto jeden z zakładów zabronił swoim przedstawicielom jeździć na teren obszaru buforowego, żeby mieć czyste dokumenty. Kto nam to wszystko zrekompensuje? Tym bardziej, że mamy kredyty na budowę chlewni. Przed wyborami do Parlamentu Europejskiego jeszcze ktoś chciał z nami rozmawiać, a teraz zostaliśmy pozostawieni sami sobie – skarżą się rolnicy.
Trudną sytuację hodowców trzody chlewnej z województwa podlaskiego podkreśla także Włodzimierz Kirmuć, kierownik filii „Polsus” w Białymstoku.
– Mamy problem ze zbytem tuczników. Zwierzęta przerastają, bo nie ma ich kto kupować. Ponadto kompletnie nie ma zbytu na materiał hodowlany. Rolnicy boją się o przyszłość, dlatego niechętnie inwestują w loszki czy knurki. Pomiędzy wyprodukowaniem loszki hodowlanej a tucznika jest wielka różnica. Hodowcy ponoszą między innymi koszty związane z prowadzeniem oceny. Sytuacja jest taka, że rolnicy zmuszeni są do sprzedaży loszek na mięso. Jeszcze gorzej jest z knurkami, bo żeby je przeznaczyć na ubój, trzeba je wcześniej wykastrować, a to generuje dodatkowe koszty. Nie ma zwierząt na wystawie, gdyż hodowcy boją się, że można przywieźć chorobę do gospodarstwa. Obawiamy się, że nie jest to ostatnia wystawa w Szepietowie bez świń. Niektórzy lekarze weterynarii uważają, że zawleczenie wirusa do stad świń jest tylko kwestią czasu – mówi Włodzimierz Kirmuć.
Józef Nuckowski