Pierwotną przyczyną problemów zdrowotnych świń jest złe zarządzanie stadem i słabe warunki zoohigieniczne
Zarówno w medycynie ludzkiej, jak i produkcji zwierzęcej antybiotyki są nadużywane i musi się to zmienić, gdyż zdaniem prof. Zygmunta Pejsaka z Uniwersyteckiego Centrum Medycyny Weterynaryjnej Uniwersytetu Jagiellońskiego – Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, lekooporność bakterii osiągnęła rozmiary pandemii. Zrównoważone środowisko i zarządzanie stadem zapobiegają wielu chorobom, a tym samym gwarantuje lepsze wyniki produkcyjne.
– Konieczne jest przekonanie producentów trzody chlewnej, że pierwotną przyczyną problemów zdrowotnych wymagających stosowania antybiotyków są zazwyczaj błędy w organizacji i zarządzaniu oraz lekceważenie biobezpieczeństwa. Antybiotyki nie mogą być lekarstwem na niedociągnięcia – mówił prof. Zygmunt Pejsak podczas dwudniowej konferencji zorganizowanej przez Agri Plus w Łomnicy koło Karpacza.
Tym bardziej że, jak uważa specjalista, opieszałe działanie w zakresie redukcji stosowania antybiotyków doprowadzi do zmniejszenia naszej konkurencyjności. Jak wyjaśniał, długotrwały stres związany z nieodpowiednimi warunkami utrzymania i błędami obsługi wpływa na sprawność układu odpornościowego i ułatwia drobnoustrojom namnażanie się oraz istotnie zwiększa wydalanie patogenów do środowiska. To stałe pobudzenie układu odpornościowego osłabia apetyt i pogarsza wykorzystanie paszy. Efektem mogą być także kanibalizm, wrzody żołądka, śmierć sercowa, martwica uszu, salmonelloza czy różyca.
Złe środowisko to choroby
– Wrzody żołądka mogą wytworzyć się nawet w czasie transportu świń. Już czterogodzinna podróż może doprowadzić do zmian, które są wstępem do tworzenia się wrzodów. Okazuje się więc, że niekorzystne zmiany pod wpływem środowiska mogą powstać bardzo szybko i wcale nie potrzeba na to wielu tygodni – wyjaśniał dr Bogusław Zakrzewski z firmy MSD Animal Health.
Jak tłumaczył, skutki ekonomiczne nadaktywności układu immunologicznego ujawniają się szczególnie wtedy, gdy zwierzęta poddawane są chronicznemu stresowi, czyli długotrwałemu pobudzeniu, powtarzającym się bodźcom negatywnym w niekorzystnym środowisku. Najczęściej stwierdzane są: niedostateczna wentylacja komór i zwiększone stężenie dwutlenku węgla, przeciągi, zbyt niska temperatura oraz nadmierna wilgotność. Zwykle w takich sytuacjach pojawia się narastający u zwierząt przewlekły stres i związane z nim konsekwencje, jak obniżenie wyników produkcyjnych oraz wzrost kosztów.
– W sytuacji stresu każde pobudzenie ma swoją cenę. To pogorszenie apetytu, gorsze wykorzystanie paszy, wydłużenie tuczu. Organizm nie ma wyboru – mobilizacja i obrona zawsze będą ważniejsze niż przyrosty masy ciała. Liczy się przeżycie – mówił dr Zakrzewski.
Problemy środowiskowe powodują nie tylko osłabienie odporności i słabszą reakcję na szczepienia, ale także nasilają występowanie niektórych chorób. Wśród nich Bogusław Zakrzewski wymieniał zakaźne martwicowe zapalenie jelit u prosiąt, zespół chorobowy układu oddechowego świń, mykoplazmowe zapalenie płuc czy pleuropneumonię. Wilgotne i zimne pomieszczenia sprzyjają też rozwojowi zakaźnego zanikowego zapalenia nosa (ZZZN), a okres jesienno-zimowy powodujący duże amplitudy temperatur to nasilenie kolibakteriozy prosiąt. Jak tłumaczył Bogusław Zakrzewski, ZZZN sprawia, że tuczniki rosną nawet 2 tygodnie dłużej.
Adenomatoza jest powszechną nazwą zapalenia jelita biodrowego, zwanego też rozrostowym zapaleniem jelit świń. Jest to choroba o dużym znaczeniu przede wszystkim ze względu na jej powszechne występowanie na fermach. Zdaniem eksperta w Polsce 2/3 gospodarstw boryka się z tym schorzeniem, nawet te o wysokim statusie zdrowotnym, które są wolne od wielu innych chorób. Adenomatoza występuje głównie w odchowie oraz w fazie tuczu wstępnego i końcowego. To w większości przypadki podkliniczne, których nie zauważymy, jednak powodują straty. Tymczasem powoduje ona zahamowanie przyrostów o 3–38%, wzrost śmiertelności o 24–70% i pogorszenie wskaźnika wykorzystania paszy o 7–27% – wyliczał ekspert.
Jeżeli jako wyjściowy współczynnik wykorzystania paszy (FCR) przyjmiemy 2,6 na kilogram przyrostu, to w przypadku małego nasilenia schorzenia wzrośnie on o 5%, czyli o 0,13, a tym samym podniesie się do 2,73. Średnie nasilenie spowoduje wzrost wskaźnika wykorzystania paszy do 2,99. Natomiast przy dużym nasileniu adenomatozy FCR rośnie o około 25%, czyli 0,65 aż do 3,35 kg paszy na kilogram przyrostu. Oznacza to, że na tysiąc tuczników potrzeba będzie nawet 75 ton więcej paszy.
Bezobjawowe to też straty
– Tylko zwierzęta utrzymywane w warunkach dobrostanu spełniającego ich wymagania życiowe mogą w pełni wykorzystać swój potencjał genetyczny, a rolnik zwiększyć efektywność i opłacalność produkcji. Nawet najlepsza pasza podawana w brudnych, pełnych much karmnikach nie pomoże – uważa prof. Zygmunt Pejsak.
Zakażenia objawowe i bezobjawowe są ważną przyczyną podwyższonego wskaźnika wykorzystania paszy na kilogram przyrostu. Zwiększona produkcja immunoglobulin podczas nadaktywności układu odpornościowego pochłania znaczne ilości energii zawartej w aminokwasach, zwłaszcza w lizynie. W zaprezentowanym przez eksperta badaniu zakażenia bakteryjne przewodu pokarmowego obniżyły średnie przyrosty masy ciała o ponad 39%, zaburzenia układu oddechowego o 24%, a mykotoksyny o 29%.
– Różnica 0,1 kg we wskaźniku wykorzystania paszy w chlewni utrzymującej 50 loch, w której w roku sprzedaje się od maciory 25 tuczników o masie ciała 110 kg, daje o ponad 19 tys. zł wyższe koszty paszy na rok – wyliczał prof. Pejsak.
Zakażenia cirkowirusem typu 2 (PCV2) u świń należą do jednych z najważniejszych ekonomicznie w chowie trzody chlewnej. Cirkowirusy to bardzo małe wirusy w porównaniu z innymi. Na szczęście szeroko stosowane szczepienia zmniejszają występowanie choroby oraz jej ewentualne skutki. Zdaniem dr. Pawła Iskrzaka z firmy CEVA, program szczepień należy jednak dopasować do stada i aktywnie kontrolować jego efektywność, gdyż standardowo podawane preparaty mogą nie zabezpieczać przed zakażeniem.
Przeprowadzone przez specjalistę badania pokazały, że krążenie PCV2 w tuczarniach jest powszechne – niezależnie od programu szczepienia lub jego braku. W otwartych systemach produkcji zwierzęta mogą zarażać się dopiero na etapie tuczu, jednak wcześniej niż przed końcem ochrony, jaką daje szczepienie. Ekspert nie zaobserwował natomiast krążenia wirusa PCV2 w stadach macior oraz warchlaków do 12. tygodnia życia – niezależnie od programu szczepienia.
Ze względu na wysokie tempo ewolucji PCV2 powstało wiele wariantów, które obecnie klasyfikowane są do kilku genotypów. Jednakże tylko trzy z nich: PCV2a, PCV2b i PCV2d, występują na całym świecie, a inne genotypy są ograniczone do pewnych regionów. Nie można jednak wykluczyć niedodiagnozowania lub niedostatecznego zgłaszania genotypów. Tym bardziej że pojawiły się ostatnio doniesienia o pierwszym wykryciu genotypu PCV2e w Europie u loch w gospodarstwie we Włoszech. Zwierzęta nie wykazywały klinicznych objawów choroby wywołanej cirkowirusem świń i dopiero dalsze badania potwierdziły występowanie PCV2e w stadzie.
Powszechne cirkowirusy u świń powodujące spadki przyrostów
Doktor Aleksandra Woźniak ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie mówiła podczas konferencji Agri Plus o krążeniu cirkowirusów świń w Polsce. Najbardziej rozpowszechnione są wspomniane wcześniej PCV2a, PCV2b i PCV2d. Zakażenia powodują spadek przyrostów masy ciała, obniżenie skuteczności szczepień ochronnych oraz wzrost przypadków zakażeń innymi patogenami.
– Stosowanie szczepień przeciwko PCV2 przy użyciu szczepionek opartych na PCV2a nie wpływa na poziom zmienności wirusa w stadach świń, w których stwierdza się występowanie tych trzech głównych genotypów. Póki co, nie wykryto jeszcze w Europie cirkowirusa PCV4, który został stwierdzony w Chinach. Jednak ze względu na intensywne w naszych czasach przemieszczanie zwierząt podejrzewam, że w niedługim czasie również ten typ wirusa pojawi się na naszym kontynencie – mówiła Aleksandra Woźniak.
Cirkowirus PCV3 został wykryty w 2016 roku w Stanach Zjednoczonych, a w 2017 w Polsce właśnie przez zespół naukowców, w którym pracuje dr Woźniak. Co więcej, stwierdzono, że wykazuje on transmisję międzygatunkową, a częste wykrywanie go w próbkach z poronionych płodów może wskazywać na rolę wirusa jako patogenu rozrodczego.
– Dalsze badania potwierdziły, że zakażenia PCV3 są szeroko rozpowszechnione w polskich stadach trzody chlewnej i najprawdopodobniej nie wpływają na ograniczenie skuteczności szczepień przeciwko PCV2. Niestety, pomimo dużego odsetka stad PCV3 dodatnich, wykrywalność wirusa u pojedynczych zwierząt jest niska – wyjaśniała dr Aleksandra Woźniak.
Zdaniem ekspertki niskie poziomy wirusa wykrywane u tuczników sugerują, że znaczenie PCV3 dla tej grupy wydaje się minimalne. Badania prosiąt wskazują na ochronną rolę odporności biernej uzyskanej od matki, jednak status odpornościowy może się różnić między stadami loch. Jak pokazują dotychczasowe doświadczenia, często przypadkowe odkrycie jakiegoś genotypu cirkowirusa na danym terenie wskazuje na potrzebę wdrożenia intensywniejszych działań monitorujących, obejmujących również zwierzęta bezobjawowe.
Istotne zróżnicowanie genetyczne i fenotypowe genotypów sprawia, że należy dokładniej ocenić skuteczność obecnie stosowanych szczepionek i testów diagnostycznych. Zdaniem Aleksandry Woźniak płyn ustny pozyskany od świń może być wykorzystywany do monitorowania występowania cirkowirusów PCV2 oraz PCV3 w chlewniach i procesu eliminacji ich ze stada.
Dominika Stancelewska
Zdjęcia: Dominika Stancelewska
Artykuł ukazał się w Tygodniku Poradniku Rolniczym 40/2022 na str. 26. Jeśli chcesz czytać więcej podobnych artykułów, już dziś wykup dostęp do wszystkich treści na TPR: Zamów prenumeratę.