Rolnik jest producentem materiału zarodowego, a stado znajduje się pod oceną Polskiego Związku Hodowców i Producentów Trzody Chlewnej „Polsus”. Jednocześnie pełni funkcję rzecznika tej organizacjiDominika Stancelewska
W gospodarstwie Bartosza Czarniaka z Gołębina w powiecie włocławskim, gdy przejmował je po ojcu w 2011 roku, stado loch liczyło 24 sztuki. Młodemu rolnikowi udało się powiększyć pogłowie do 70 macior, ale przyszedł kryzys i ponownie liczba macior została zredukowana. Teraz pracuje przede wszystkim nad stworzeniem ponadstandardowych warunków dla zwierząt, wynikających z mniejszej obsady w chlewni, co może być jednak obarczone ryzykiem pewnych strat.
- Dlaczego rolnik chciał zrezygnować z produkcji trzody chlewnej i co skłoniło go do pozostania przy tej gałęzi produkcji zwierzęcej?
- Jak rolnik zwiększył dobrostan swoich świń?
- Co najbardziej blokuje rozwój polskich producentów trzody chlewnej?
Młody hodowca był bliski likwidacji trzody chlewnej. Zmienił jednak zdanie
Bartosz Czarniak jest już trzecim pokoleniem hodowców trzody chlewnej. Kiedy przejął gospodarstwo po rodzicach, podjął decyzję o rozbudowie i modernizacji chlewni – zwiększył stado do 70 loch. Z perspektywy czasu stwierdza, że mógł wówczas pomyśleć o większej chlewni i spokojnie utrzymywać 100 macior. Nie tylko dlatego, że obecnie nie jest to wcale wielka skala produkcji, ale łatwiej byłoby wtedy uzyskać pozwolenie na rozbudowę, niż teraz starać się o postawienie nowego obiektu. Niezależnie od tego, ostatnie dwa lata były w branży tak trudne, że rolnik nie utrzymuje już nawet tych 70 macior, a jedynie 50 sztuk.
– Byłem nawet bliski decyzji o całkowitej likwidacji produkcji trzody chlewnej. Zmieniłem jednak koncepcję i przerabiam pomieszczenia pod kątem uzyskania dofinansowania do d...