Gobarto nagrodziło najlepszych hodowców trzody chlewnej
Część rolników przeszła na tucz otwarty w ramach umów kontraktowych, postrzegając go jako stabilniejszy. W Łodzi spotkali się producenci trzody chlewnej współpracujący z firmą Gobarto.
Coroczne spotkanie organizowane jest przez spółkę Gobarto dla rolników, którzy produkują tuczniki w ramach programów: Gobarto tucz kontraktowy oraz Gobarto 500. Wydarzenie było okazją do podziękowania producentom trzody chlewnej za współpracę, dlatego podczas Balu Hodowcy odbyło się uroczyste wręczenie nagród za najlepsze wyniki w konkursie Lider Hodowca. W każdym kwartale wyłanianych jest po trzech liderów, a najlepsi dostawcy żywca wieprzowego w trzecim kwartale zostali nagrodzeni w dwóch kategoriach: Gobarto 500 i Gobarto Tucz.
Tegoroczni laureaci pierwszej kategorii to:
- miejsce I – Weronika Nowak ze Stróżewa,
- miejsce II – Tomasz Karalus z miejscowości Rudnicze,
- miejsce III – Józef Brzeziński z Kunowa.
Wszyscy pochodzą z Wielkopolski. W tuczu kontraktowym natomiast pierwsze miejsce zajął Sławomir Gaudyn z Bobrownik w województwie wielkopolskim, a dalej uplasowali się: Paweł Barciński z Brześcia Małego w województwie mazowieckim i Henryk Cybulski z Wielkiej Tymawy w województwie warmińsko-mazurskim.
Najlepsi rolnicy osiągają FCR u świń poniżej 2,4 kg. Jak to robią?
W rankingu pod uwagę brane są wyniki produkcyjne osiągane przez rolników, takie jak wykorzystanie paszy na kilogram przyrostu (FCR), średnia masa ciała sprzedanych tuczników oraz odsetek upadków.
Jak podawał Jacek Jagiełłowicz, prezes Gobarto Hodowca – spółki, która zajmuje się bezpośrednią współpracą z rolnikami, od czasu, kiedy w 2021 roku uruchomiono nowoczesną fermę macierzystą w Zalesiu w województwie opolskim, utrzymującą 6 tys. loch, firma ma pełny wpływ na jakość i powtarzalność uzyskiwanych prosiąt, a rolnicy odnotowują dzięki temu znacznie lepsze wyniki produkcyjne, w tym wykorzystanie paszy na kilogram przyrostu masy ciała w tuczu i z każdym rokiem FCR sukcesywnie spada.
W 2019 roku było to średnio 2,79 kg paszy na kilogram przyrostu, a obecnie wynosi 2,64 kg. Najlepsi natomiast osiągają FCR poniżej 2,4 kg. Upadki średnio nie przekraczają 2,3%, a u liderów 1%. Liczba tuczników uzyskanych w ramach programu Gobarto 500 wynosiła 11 tys. w 2019 roku, a w bieżącym ma to być ponad 170 tys. sztuk. Natomiast ogólna liczba tuczników dostarczonych do ubojni w Grąbkowie od rolników zaangażowanych w oba programy przekroczy w tym roku 0,5 mln sztuk.
Gobarto ma własne fermy macierzyste, na których produkowane są warchlaki do masy ciała 28–30 kg, a następnie przekazywane do rolników współpracujących z firmą. Liczba prosiąt uzyskanych od loch wzrosła z 237 tys. w 2017 roku do ponad 430 tys. sztuk. Własne prosięta pokrywają ponad 75% zapotrzebowania na warchlaki, pozostała część pochodzi od dostawców zewnętrznych. Przyjęty roczny plan ubojów w należącym do spółki zakładzie w Grąbkowie to 1,3 mln sztuk (w 2017 roku było to 833 tys. świń), a własne tuczniki, czyli około 590 tys. szt., stanowią 44%. Pozostała część żywca wieprzowego kupowana jest na rynku.
– Strategia na najbliższe lata obejmuje kontynuację planu przyjętego w 2015 roku, czyli między innymi rozwój segmentu surowcowego w wyniku inwestycji we własne fermy loch oraz programy Gobarto 500 i Gobarto Tucz. Chcemy więcej warchlaków i tuczników pozyskiwać w ramach grupy, ale też zwiększyć ubój, gdyż przewidziana jest modernizacja zakładu w Grąbkowie i stopniowy wzrost liczby ubojów oraz rozbiorów. Wraz ze zwiększeniem produkcji na fermach macierzystych planujemy rozwój biogazowni, co pozwoli na optymalizację wykorzystania gnojowicy oraz zbilansowanie energetyczne – mówił Marcin Śliwiński, prezes Gobarto SA.
W tym celu ruszyła właśnie budowa fermy na niemal 7 tys. loch wraz z biogazownią w Bieganowie w województwie lubuskim. Zostanie oddana do użytku w połowie 2025 roku. Plany obejmują także zakup kolejnej fermy, która po modernizacji będzie produkowała warchlaki z przeznaczeniem do tuczu u rolników. Pozwoli to ograniczyć uzależnienie od zakupu warchlaków z zewnątrz. Firma dąży więc do uruchamiania kolejnych tuczarni wspólnie z rolnikami, aby zagospodarować warchlaki z nowych ferm.
Na jakich zasadach rolnik może podjąć współpracę z Gobarto?
Jeśli rolnicy chcą wykorzystać do tuczu budynki, które już mają, mogą współpracować na zasadach typowego tuczu w oparciu o umowę kontraktową. W 2017 roku firma uruchomiła także program Gobarto 500, który polega na wybudowaniu na gruncie rolnika, przy współpracy z Gobarto, nowego budynku inwentarskiego na niecałe 2 tys. stanowisk.
– Wielkość budynku uzależniona jest od liczby stanowisk tuczowych, ale najpowszechniejszy obiekt, na 1996 świń, ma powierzchnię 1700 m2 i wymiary 16 × 119 m. Został tak zaprojektowany, aby zwierzęta miały większą powierzchnię bytową niż minimalne wymagania wynikające z regulacji prawnych. Dotychczasowe doświadczenia wskazują, że mniejsze zagęszczenie daje lepsze wyniki produkcyjne. Poprawa dobrostanu wpływa bowiem na zdrowie świń. Chodzi tu nie tylko o właściwe mikroklimat, temperaturę czy higienę. Dlatego dostępna powierzchnia dla tucznika to 0,8–0,85 m2, choć normy wymagają tylko 0,65 m2. Pod budynkiem jest zbiornik na gnojowicę o głębokości 1,6 m, który pozwala na gromadzenie nawozu przez 6–8 miesięcy – wyjaśniał Piotr Karnas, dyrektor ds. rozwoju trzody chlewnej.
Założenia produkcyjne to przyrosty dzienne na poziomie 1000 g przy wstawieniu warchlaków o masie ciała około 28 kg i sprzedaży 120–125-kilogramowych tuczników. Poziom upadków nie powinien przekroczyć 2,5%. Czas tuczu to około 100 dni, a średnia liczba wyprodukowanych tuczników w ciągu roku ze stanowiska to 3,2 sztuki.
– Rolnicy mogą liczyć na kompleksowe wsparcie inwestycji, począwszy od pomocy w uzyskaniu decyzji i pozwoleń oraz zdobyciu finansowania, poprzez pomoc w budowie chlewni i wyborze wyposażenia, aż po wsparcie merytoryczne w zakresie produkcji. Umowa współpracy pomiędzy Gobarto i rolnikiem trwa 15 lat. Gwarantujemy stałą dostawę warchlaków i po 14 tygodniach odbiór tuczników – przekonywał Piotr Karnas.
Firma Gobarto zapewnia też opiekę weterynaryjną i dostarcza pasze, które wytwarzane są w wytwórniach należących do Cedrob Pasze, należącej do Grupy Cedrob – głównego akcjonariusza Gobarto. Cedrob działa od 1991 roku i jest największym polskim producentem mięsa drobiowego i piskląt. Wytwórnie pasz zlokalizowane są w Gumowie i Raciążu w województwie mazowieckim, w Ligocie Dolnej na Opolszczyźnie i dwie w Rypinie w województwie kujawsko-pomorskim.
Jak wyjaśniał Czesław Szlagowski, dyrektor ds. sprzedaży Cedrob Pasze, moc przerobowa wszystkich wytwórni pozwala wyprodukować ponad 1,5 mln ton paszy rocznie. Choć wytwarzane są głównie pasze dla drobiu, to sukcesywnie wzrasta ilość pasz dla trzody chlewnej. Obecnie Cedrob Pasze produkuje ich ponad 16 tys. ton miesięcznie.
Czytaj więcej: Rolnik z Wielkopolski otwiera tuczarnię na prawie 2000 świń. Jak ją wyposażył?
Wirus ASF atakuje coraz większe stada. Czy hodocwy tracą czujność?
Jacek Jagiełłowicz przestrzegał przed lekceważeniem zasad bioasekuracji, gdyż jak pokazują dane, w ciągu ostatnich 2 lat liczba świń zlikwidowanych z powodu ognisk afrykańskiego pomoru świń wzrosła o 90%. W 2022 roku odnotowano 14 ognisk choroby w stadach, w których zabito z tego powodu 3 tys. świń, w 2023 roku było to 8,5 tys. świń, a w bieżącym roku przy 44 ogniskach zutylizowano aż 27 tys. zwierząt.
– Co czwarte stado dotknięte wirusem ASF liczyło powyżej tysiąca świń. Oznacza to, że choroba nie dotyczy już tylko małych niezabezpieczonych, przydomowych chlewni, ale coraz częściej tych uważanych za profesjonalne. Ten trend będzie narastał, ponieważ stada systematycznie są likwidowane, a średnia liczba świń w jednym gospodarstwie każdego roku rośnie – mówił Jagiełłowicz.
Dlatego rolnicy muszą kłaść ogromny nacisk na bioasekurację, aby nie zaprzepaścić pieniędzy włożonych w inwestycję i nie popaść w kłopoty finansowe, jeśli po wystąpieniu ogniska nie otrzymają odszkodowania. Każdy, nawet drobny i wydawałoby się mało istotny element bioasekuracji, może mieć w tym kontekście znaczenie.
– Byłem bardzo sceptyczny co do konieczności montowania siatek w kominach wentylacyjnych – do czasu, aż pracownik odpowiedzialny za przeprowadzanie co pół roku przeglądu systemu wentylacji na fermie utrzymującej 20 tys. tuczników znalazł wysuszoną rybę na siatce wentylatora umieszczonego na dachu budynku. Najpewniej zrzucił ją ptak, bo nie ma innej możliwości. Równie dobrze mógł on nieść w dziobie lub szponach kawałek dzika. Gdyby był zakażony wirusem i wpadł do kojca, zachodzilibyśmy w głowę, w jaki sposób w tak dobrze zabezpieczonym bioasekuracyjnie gospodarstwie pojawiło się ognisko ASF – opowiadał Jacek Jagiełłowicz.
Ekspert uważa, że skrupulatne przestrzeganie wymogów ochrony gospodarstwa przed ASF i stałe podnoszenie świadomości rolników to jedyny sposób na uniknięcie kłopotów, także tych związanych z możliwością wystąpienia innych, ekonomicznie obciążających chorób. Aby zachęcić rolników do wkładania jeszcze większego wysiłku w ochronę przed afrykańskim pomorem świń i schorzeniami, Gobarto postanowiło każdego roku nagradzać najlepiej zabezpieczone bioasekuracyjnie stada.
Dominika Stancelewska