Z artykułu dowiesz się:
- Bardziej opłaca się produkcja tuczników czy utrzymywanie loch i prosiąt?
- Jak rolnik przerobił stare budynki na nowoczesną tuczarnię?
- Jak wygląda aklimatyzacja świeżo przywiezionych prosiąt w gospodarstwie?
- Na co najbardziej kładzie nacisk rolnik w swojej tuczarni?
- Co jest obecnie największą bolączką producentów świń?
Lepiej wyspecjalizować się w jednym kierunku produkcji świń
W gospodarstwie Włodzimierza Nettera zawsze dominował tucz w cyklu otwartym. Jak przyznaje rolnik, nie czuje się na tyle profesjonalistą, aby zajmować się prosiętami i lochami.
– Uważam, że należy się wyspecjalizować w jednym kierunku produkcji i robić to dobrze. Produkcja tuczników w cyklu otwartym jest dużo łatwiejsza niż utrzymanie loch i prosiąt. Po tylu latach tym bardziej nie zainwestuję w lochy, bo koszty budowy chlewni są ogromne – mówi Włodzimierz Netter, który prowadzi gospodarstwo w Wojciechowie w powiecie wolsztyńskim.
Kiedy w 2003 roku przejmował je po rodzicach, w chlewni były utrzymywane tuczniki, ale na głębokiej ściółce, więc postanowił przerobić budynek na ruszta. Wówczas ten system utrzymania nie był jeszcze zbyt popularny w naszym kraju. Później zmodernizował inne posiadane budynki. W 2019 roku wybudował ponadto nową chlewnię. Przy zmianach i inwestycji dla rolnika istotne było, aby mieściły po 700 świń, co pozwala na zasiedlenie całego pomieszczenia prosiętami z jednej dostawy samochodowej.