StoryEditorWiadomości rolnicze

W stajni "Wiosenny wiatr" zarażają pasją do wierzchowców

12.06.2014., 12:06h
Do stajni „Wiosenny Wiatr” w Woskrzenicach Małych należącej do Elżbiety i Mariusza Kolendów przyjeżdża wielu miłośników koni. Na pytanie dlaczego wybierają właśnie ten ośrodek jeździecki odpowiadają bez zastanowienia: „Ze względu na panującą w gospodarstwie rodzinną atmosferę”. – W niektórych stajniach ludzi nie łączy pasja; utrzymuje się tam za to niezdrowa i ciągła rywalizacja. Tutaj jesteśmy jedną wielką rodziną – mówią goście.

Elżbieta i Mariusz Kolenda w niewielkim gospodarstwie zajmowali się sadownictwem i warzywnictwem. Jednak ze względu na ciągły spadek opłacalności produkcji zostali zmuszeni do podjęcia pracy poza gospodarstwem.

 

– Mieliśmy ok. 1,5 ha sadu i na 2 ha uprawialiśmy kapustę i ogórki. Trudno było się z tego utrzymać, więc byliśmy zmuszeni pójść do pracy. W 2000 roku kupiliśmy dwa konie, żeby odpoczywać po pracy na ich grzbietach. Z czasem zaczęli do nas przyjeżdżać znajomi. Oni przywozili swoich znajomych i tak cały weekend spędzaliśmy z gośćmi, ucząc jazdy. Potem powiększyliśmy stado. Jak trafił się jakiś, który miał iść do rzeźni, też go kupowaliśmy. Teraz mamy ok. 20 koni i obawiam się, że w najbliższym sezonie może być ich za mało – mówi Mariusz Kolenda.

 

W gospodarstwie działa Klub Jeździecki „Wiosenny Wiatr” oraz Stowarzyszenie Rozwoju Turystyki Konnej, Tradycji Jeździeckiej i Hipoterapii.

 

– Powstał u nas klub jeździecki. Wszystkie soboty rezerwowane są dla klubu. Klubowicze przyjeżdżają na cały dzień i wtedy 6 instruktorów prowadzi zajęcia. W ubiegłym roku pobiliśmy rekordy – jednego dnia przyjeżdżało nawet 50 osób – mówi właściciel.

 

Od ośmiu lat raz do roku w ośrodku „Wiosenny Wiatr” organizowany jest piknik rodzinny. Jego termin przypada zwykle na połowę maja. W tym roku będzie to 18 maja. Na pierwszej takiej imprezie było ok. 100 osób, w 2013 – już 3 tysiące.

 

– Początkowo była to impreza związana z końmi i nosiła nazwę „Podlaski Zjazd Miłośników Koni”. Z czasem program rozszerzył się o wiele atrakcji niezwiązanych z końmi, więc zmieniliśmy nazwę na „Zjazd Miłośników Podlasia”. W dalszym ciągu stałym punktem programu jest konkurs konia wierzchowego składający się z 4 konkurencji jeździeckich. Chcemy podczas festynu wprowadzić jeszcze dwie – konkurs strojów historycznych i fantastycznych oraz konkurs rodzinny – dodaje pan Mariusz.

 

W programie festynu jest także konkurs piosenki turystycznej „Śpiewajmy naszej ziemi”. Startują w nim grupy folklorystyczne i tańca współczesnego. W organizacji atrakcji dla uczestników majówki uczestniczy także straż pożarna, straż graniczna, policja, grupa Automobilklub i klub ASG Szerszeń.

 

Powrót do przeszłości

 

Gospodarze sami przygotowują posiłki dla przyjeżdżających gości. Jedynie na duże imprezy potrawy są zamawiane u dostawców. Daniem firmowym pani Elżbiety jest żurek. Dwa lata temu gospodarze zajęli trzecie miejsce w konkursie „Na najciekawszą ofertę agroturystyczną w regionie lubelskim”.

 

W gospodarstwie w Woskrzenicach Małych jest wiele innych atrakcji. Wybudowano tu park linowy, jest też górka, która zimą cieszy się dużą popularnością. Na gości czeka sala kominkowa, wykładowa i sauna. Właściciele budują właśnie wczesnośredniowieczne grodzisko.

 

– Chcemy, żeby to miejsce tętniło życiem. W grodzisku będzie można się  przyjrzeć dawnym zawodom, takim jak garncarstwo, kowalstwo, płatnerstwo i koronkarstwo. Chcemy, żeby te stanowiska były własnością współpracujących z nami studentów, żeby młodzi ludzie przy wsparciu środków unijnych mogli tu sobie stworzyć miejsca pracy. Marzymy o tym, żeby grodzisko było atrakcją przynajmniej na miarę powiatu – mówi pan Mariusz.

 

Gospodarze planują stworzyć kolekcję zwierząt hodowanych we wczesnym średniowieczu. W tym okresie utrzymywano m.in. owce, świnie, bydło, kozy, konie i ptactwo domowe.

 

– Moim marzeniem jest wybudowanie woliery dla ptaków, w której można będzie odpocząć na ławeczce. Będzie też kaskada wodna – zdradza pan Mariusz.

 

W ośrodku swoją tradycję ma już także sposób spędzania nocy sylwestrowej.

 

– Od ośmiu lat noc sylwestrowa wygląda u nas podobnie. O 22 w strojach szlacheckich wsiadamy na konie, odwiedzamy znajomych w okolicy i składamy im życzenia. Przed samą północą, przy wystrzałach fajerwerków, wracamy na podwórko i o północy w stajni składamy sobie życzenia. Stół też nakrywamy w stajni – mówi właściciel.

 

Jednym z większych problemów w gospodarstwie jest zbyt mała baza noclegowa. Maksymalnie może tu nocować 16 osób. W przyszłości właściciele planują zwiększenie liczby pokojów.

 

– Chcemy nad stajnią przygotować pokoje hotelowe. Żeby stajnia i agroturystyka się rozwijała, ciągle trzeba wychodzić z nowymi pomysłami. W tym roku chcemy jedynie dokończyć grodzisko. Musi być gotowe na Zjazd Miłośników Podlasia 18 maja. Brakuje w nim mostu zwodzonego i fosy przy wejściu. W utworzonym tam nasypie chcemy zbudować jaskinie z wodospadem. Na działce w lesie planujemy wybudować drewnianą zagrodę wiejską oraz utrzymywać tam zwierzęta. Chcemy przygotować tam także miejsce do wypoczynku bez elektryki i elektroniki. Posiłki? Tylko zdrowe i ekologiczne. Na zrealizowanie tego projektu dałem sobie dwa lata –  mówi pan Mariusz.

 

Właściciele planują także zorganizować całodniowy wypoczynek dla rodzin. W jego programie będą m.in. domowe posiłki, wyjazdy na grzyby, łowienie ryb na pobliskiej żwirowni lub rzece.

 

– W tym roku ruszamy z nową dyscypliną – survivalem. Będziemy organizować szkoły przetrwania dla młodzieży. Mamy w lesie odpowiedni teren. Już w 2013 roku próbowaliśmy i udało się – mówi Mariusz Kolenda.

 

W gospodarstwie pracują także  synowie Kolendów – Ernest i Hubert. Hubert jest licealistą i prowadzi sekcję jeździecką w swojej szkole. Ernest kończy turystykę i rekreację. Prowadzi sekcję AZS na swojej uczelni.

 

– Synowie sporo czasu spędzają w siodle. Pracują z końmi, sami też zajeżdżają konie (przyzwyczajają zwierzę do noszenia na grzbiecie siodła i jeźdźca). Zdobyli wicemistrzostwo województwa w skokach przez przeszkody. Pomagają prowadzić kursy instruktorskie rekreacji ruchowej ze specjalizacją jazda konna przy współpracy z Krajowym Ośrodkiem Metodyczno-Szkoleniowym TKKF w Toruniu. Współpracujemy także przy tworzeniu szlaków konnych. Mieliśmy udział w powstaniu szlaku wokół naszej gminy o długości ok. 40 km – mówi Kolenda.

 

Dom starości dla koni

 

Pan Mariusz posiada jeszcze  gospodarstwo z drewnianą zabudową na kolonii wsi Droblin w gminie Leśna Podlaska. Chce tam stworzyć oryginalny ośrodek.

 

– Będzie tam dom starości dla koni, 12–13 boksów. Robimy to głównie z myślą o naszych zwierzętach. Nie wyobrażam sobie sprzedania ich na mięso. Jest tam już agroturystyka z atrakcjami, które pozwolą zarobić na utrzymanie koni. Wprowadzimy tam zajęcia, które sprawdziły się w Woskrzenicach Małych – kuligi, przejażdżki w siodle i tyrolkę. Myślę, że jeśli ogłosilibyśmy taką ofertę za niewygórowane pieniądze, to na pewno znaleźliby się chętni chcący zapewnić swoim pupilom spokojną starość. Wtedy ten ośrodek mógłby się utrzymać – mówi Mariusz Kolenda.

 

Józef Nuckowski

 

 

 

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
21. listopad 2024 18:06