Rolnicy twierdzili, że wielokrotnie sygnalizowali w ministerstwie rolnictwa problemy hodowców z tych województw i do dzisiaj nie podjęto skutecznych rozwiązań ze strony rządu.
Jak twierdzi Mariusz Nackowski, wiceprezes zarządu SPTCh „Podlasie”, oprócz skupu problemem jest też kwestia przyszłości. Producenci nie wiedzą bowiem, co ich czeka.
– Chciałem sprzedać warchlaki do żółtej strefy i skontaktowałem się z lekarzem powiatowym z tamtego terenu. Okazuje się, że lekarz ma dwa tygodnie na odpowiedź. Czyli mam czekać, aż on zechce udzielić mi odpowiedzi, a od 3 miesięcy nie sprzedałem warchlaków. Usłyszałem na to, że trzeba sprawdzić, czy gospodarstwo jest ogrodzone. Odpowiedziałem, że hodowca z żółtej strefy nie ma obowiązku ogrodzenia fermy. Wówczas lekarz stwierdził, że musi sprawdzić, czy ściółka i pasza są zabezpieczone, a na końcu poinformował, że musi sprawdzić podstawowe rzeczy. Dzień wcześniej była tam pobierana krew, więc chyba lekarz powinien wiedzieć, jakie warunki panują w tej chlewni. Nikt nie zabronił nam produkować, więc produkujemy. Z 2 tys. tuczników udało nam się sprzedać prawie 500 sztuk na konserwy, ale z warchlakami jest problem – podkreślał Mariusz Nackowski, który jest dyrektorem gospodarstwa prowadzącego na Podlasiu kilka ferm trzody chlewnej.
Wiceprezes zarządu SPTCh „Podlasie” stwierdził, że hodowcy w strefach są w gorszej sytuacji niż więźniowie. Uczestniczą bowiem w zadaniach rządowych, które na nich nałożono.
– Jak człowiek trafi do więzienia, to ma przynajmniej wikt i opierunek. My siedzimy w więzieniu i sami musimy o to zadbać, a na dodatek wszystko nam się utrudnia – twierdził Nackowski.
Na dzień dzisiejszy sami tylko członkowie Stowarzyszenia mają 12 tys. tuczników do odbioru. Zakład odbierający świnie ubija 3 razy w tygodniu po 1500 sztuk. Okazuje się więc, że te zwierzęta mogą nie zostać nigdy odebrane z gospodarstw.
– Mam przerośnięte sztuki i przegrody przewidziane na zwierzęta o wadze 110 kg nie wytrzymują takich obciążeń. Wczoraj musieliśmy reperować wygrodzenia. W związku z niepewną sytuacją od 3 miesięcy nie wstawiłem warchlaków do tuczu, a i tak do końca roku będę miał jeszcze w sumie 1400 sztuk do sprzedaży. Później zostanę z pustymi chlewniami, bo naprawdę nie wiem, co mam dalej robić – powiedział Grzegorz Domański z miejscowości Krzymowskie w gminie Biała Podlaska.
Na zakończenie spotkania rolnicy postanowili zwrócić się do wojewodów podlaskiego, lubelskiego i mazowieckiego o zorganizowanie wspólnego spotkania, na którym będą także wojewódzcy i powiatowi lekarze weterynarii oraz przedstawiciele zakładów mięsnych, którzy odbierają lub mogą odebrać żywiec. Kolejnym krokiem ma być zorganizowanie spotkania w ministerstwie rolnictwa.
Równolegle z tymi działaniami hodowcy postanowili wprowadzić łagodne formy protestów, które w przypadku braku podania satysfakcjonujących rozwiązań mają być zaostrzone. Rolnicy z innych powiatów zadeklarowali, że w kolejnych dniach będą wprowadzać taką formę wyrażania niezadowolenia na swoim terenie.
Hodowcy postanowili także, iż ci, którzy mają w chlewniach przegęszczenie, będą zgłaszali ten fakt do powiatowych lekarzy weterynarii, wnioskując o przeprowadzenie uboju sanitarnego.
Józef Nuckowski