Podczas forum – zorganizowanego przez firmę Biomin zarówno dla producentów trzody chlewnej, jak i bydła oraz drobiu – zwracano uwagę, że antybiotykowe stymulatory wzrostu można z powodzeniem zastąpić w paszach, stosując kwasy organiczne, mieszanki ziół i substancje fitochemiczne. Stosowanie probiotyków w paszach dla zwierząt oraz preparatów, które stabilizują florę bakteryjną, zwiększają zdrowotność i jednocześnie poprawiają trawienie oraz wykorzystanie paszy, wpływa znacząco na poprawę wyników produkcyjnych. Ponadto właściwa profilaktyka zdrowotna, dobre zarządzanie stadem i odpowiednie żywienie uchronią przed nadmiernym stosowaniem antybiotyków w chowie zwierząt. Patogeny powszechnie występujące u ludzi i u zwierząt stają się w coraz większym stopniu oporne na działanie antybiotyków, dlatego tak ważne jest, by w produkcji zwierzęcej zmniejszyć liczbę podawanych antybiotyków.
Właściwa dawka
W 2015 roku zużyto na świecie ponad 17,4 mln ton antybiotyków, w tym w rolnictwie 13,8 mln ton, a w medycynie ludzkiej 3,6 mln ton. W produkcji trzody i drobiu stosuje się ich najwięcej. Od lat 90. ubiegłego wieku wprowadzane są kolejne zakazy dotyczące podawania antybiotyków w paszy dla zwierząt. Od 2006 roku nie można stosować ich jako stymulatorów wzrostu. Zjawisko rosnącej odporności na antybiotyki w leczeniu chorób ludzi sprawia, że stosowanie antybiotyków w produkcji zwierzęcej jest pod ogromną presją opinii publicznej. Komisja Europejska zobowiązała kraje członkowskie do opracowania strategii ograniczania zużycia antybiotyków w chowie zwierząt. W niektórych krajach, takich jak Dania czy Holandia, programy ograniczania zużycia antybiotyków w produkcji trzody chlewnej zostały już opracowane i wdrożone.
– Jeżeli skrócimy czas leczenia lub podamy zbyt małą dawkę leku, część pozostałych bakterii nabierze oporności i stanie się niewrażliwa na ten antybiotyk. W ten sposób narasta lekooporność. Z kolei zbyt duża dawka to niepotrzebne wydawanie pieniędzy, a także konieczność wydłużenia okresu karencji przed sprzedażą zwierząt. W przypadku antybiotyków dawkozależnych czasami podanie jednej, wysokiej dawki może być skuteczne – tłumaczył prof. Zygmunt Pejsak.
Jak wyjaśniał, racjonalne stosowanie polega na podaniu 100% dawki antybiotyku wszystkim zwierzętom. Jednocześnie jego podanie powinno doprowadzić do jak najszybszego wyleczenia chorych zwierząt. Należy też zagwarantować, że tkanki leczonych świń nie będą zawierały pozostałości antybiotyków.
– Racjonalna terapia wymaga solidnego rozpoznania bakteryjnej przyczyny choroby. W tym celu należy przeprowadzić nie tylko wywiad i badanie kliniczne, ale także badania sekcyjne i bakteriologiczne. W żadnym wypadku nie wolno podawać antybiotyków profilaktycznie, a jedynie zwierzęciu zakażonemu bakteryjnym czynnikiem chorobotwórczym, u którego nie wystąpiły jeszcze objawy kliniczne choroby – podkreślał wykładowca.
Praktyczne aspekty
– Choroby powodują straty ekonomiczne, a ich leczenie zależne jest od wielkości stada. W gospodarstwach utrzymujących do 250 loch czy 2000 tuczników najczęściej problemy związane są ze złym zarządzaniem, a także chęcią zaoszczędzenia na kosztach paszy. Większe stada borykają się natomiast z chorobami zakaźnymi – mówił dr Algirdas Telsinskas z Litwy.
Jego zdaniem głównym wyzwaniem w przypadku problemów zdrowotnych świń jest stabilizacja stada – wówczas nie dochodzi do wybuchu choroby, a ma ona jedynie charakter przewlekły. Podawanie antybiotyków, zwłaszcza w paszy, często było stosowane przez rolników w celu naprawy błędów w organizacji produkcji. Dlatego tak ważne jest właściwe zarządzanie zdrowiem stad, by stosowanie antybiotyków ograniczało się jedynie do nagłych przypadków uzasadniających wprowadzenie leków. W przypadku podania leku w wodzie do picia, co wydaje się łatwym sposobem, gdy chlewnia jest wyposażona w dozatron, zwiększa się szansa na pobranie antybiotyku przez zwierzęta, gdyż chore świnie więcej piją, niż jedzą, pod warunkiem że nie zmieni on zbytnio smaku wody.
– Należy zwrócić uwagę, aby antybiotyk był w formie rozpuszczalnej w wodzie. O efektywności stosowania leków w wodzie zdecyduje nie tylko jakość wody, ale też czysty, uwolniony za pomocą specjalnych środków z biofilmu system wodny. Antybiotyki pozostające w biofilmie mogą sprawić, że zostaną później wykryte w produktach pochodzenia zwierzęcego pomimo zachowania okresu karencji – tłumaczył prof. Zygmunt Pejsak.
Ochrona zdrowia stada
Algirdas Telsinskas zwrócił uwagę, że ważnym elementem bioasekuracji w stadzie jest kwarantanna nowo zakupionych zwierząt, która powinna trwać przynajmniej 60 dni, a obecnie zaleca się nawet, aby ten czas wydłużyć do 90 dni. Loszek w żadnym wypadku nie wolno wprowadzać bezpośrednio do chlewni zakażonych, jeśli pochodzą ze stad wolnych od chorób. Grozi to natychmiastowym wybuchem choroby. Pewnego rodzaju adaptacji wymagają również loszki wyprodukowane we własnym gospodarstwie.
Jak wyjaśniał, do roznoszenia schorzeń dochodzi także podczas łączenia prosiąt po odsadzeniu w grupy. Jeżeli prosięta są przy maciorach krócej niż 21 dni, mniejsze jest ryzyko zakażenia się osesków od loch.
– W Stanach Zjednoczonych ponad 60% prosiąt odsadzanych jest przed 21. dniem życia. Najczęściej pomiędzy 16. a 20. dniem. Oczywiście wczesne odsadzanie wymaga bardzo dobrych warunków na odchowalni. Prosięta takie nie mogą być utrzymywane w jednym pomieszczeniu razem z lochami. Poszczególne grupy świń powinny być jak najbardziej od siebie oddalone – mówił dr Algirdas Telsinskas.
Loszki wymagają szczególnego traktowania
Zarządzanie stadem loch o wysokiej produktywności wymaga od hodowców szczególnego zwrócenia uwagi na ich wymagania żywieniowe i środowiskowe. Długie użytkowanie rozpłodowe macior pozwoli na poprawę ekonomiki chowu. O technologii odchowu loszek i uzyskaniu od nich dużej liczby prosiąt opowiedział dr Diego Padoan z firmy Biomin. Według danych duńskich, które przedstawił, 3% prosiąt nie otrzymuje siary w ogóle, a 27% pobiera jej zbyt mało, czyli co najmniej 30% osesków jest bardziej podatnych na różnego rodzaju infekcje. W przypadku miotów pochodzących od loszek te wskaźniki są jeszcze gorsze, gdyż młode samice nie są w stanie wyprodukować wystarczającej ilości siary.
– Loszka musi wyprosić się przynajmniej 2,3 razy, aby zwrócił nam się jej zakup. Jeżeli produkujemy je we własnym gospodarstwie, nie mogą być utrzymywane w złych warunkach, w najgorszych pomieszczeniach, gdyż nie wejdą w ruję w odpowiednim czasie – tłumaczył prelegent.
Przy pierwszej inseminacji (kryciu) loszki powinny mieć co najmniej 235 dni i 135 kg masy ciała. Należy pominąć pierwszą ruję i nie inseminować w niej loszek.
Dominika Stancelewska