StoryEditorWiadomości rolnicze

Zachód psuje nam rolnictwo

13.06.2016., 14:06h
Przykład rodzinnego gospodarstwa Krystyny i Eugeniusza Bociańskich dowodzi, że produkcja na wielką skalę nie jest koniecznym warunkiem, żeby się z gospodarstwa utrzymać. Jednak niesprzyjające okoliczności na rynku sprawiają, że jest to coraz trudniejsze.

Mogłem pracować w Zakładach Azotowych w Puławach, teraz miałbym dobrą pensję, a następnie emeryturę. Ale nie mogłem sobie wyobrazić życia bez zwierząt i rolnictwa. Już od dziecka, odkąd tylko nauczyłem się posługiwać młotkiem, zbijałem gołębniki i klatki dla królików. Hodowałem zwierzęta. Wiosną nie mogłem się doczekać, kiedy będzie można wyjechać w pole – wspomina Eugeniusz Bociański z Chrząchówka w powiecie puławskim.

Z pokolenia na pokolenie

W rodzinie Bociańskich gospodarstwo przechodzi z pokolenia na pokolenie. W 1980 roku Eugeniusz Bociański przejął je od swoich rodziców. Przez wiele lat prowadzili hodowlę świń rasy puławskiej. W 2011 r. Krystyna i Eugeniusz Bociańscy zostali zwycięzcami siódmej edycji ogólnopolskiego konkursu na producenta i hodowcę trzody chlewnej 2010 roku w kategorii „Hodowca roku”.
– Po mnie gospodarstwo przejął najstarszy z trzech synów, Marcin. Jest do tego przygotowany, ukończył Uniwersytet Przyrodniczy w Lublinie. Czasami mu jednak współczuję i sam nie wiem, czy to dobrze, że zajmuje się gospodarstwem. Wszystko przez sytuację w polskim rolnictwie – mówi pan Eugeniusz. – Syn zajmuje się uprawami, a ja zostałem przy lochach i pilnuję zwierząt. W zarodówce trzeba mieć dużo czasu, a syn jest zaganiany.

Cały artykuł przeczytacie Państwo w numerze 25/2016 "Tygodnika Poradnika Rolniczego".

Jeżeli jeszcze nie masz prenumeraty "Tygodnika Poradnika Rolniczego", możesz ją zamówić korzystając z zakładki Prenumerata, zadzwonić pod numer (61) 886 06 30 lub skorzystać z e-wydania.

 

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
24. listopad 2024 03:27